- Pierwsze minuty meczu to niewielkie prowadzenie ChKS-u. Niestety później było gorzej za sprawą dobrze grającego bramkarza gości Łukasza Boreckiego, który deprymował moich zawodników bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Przewaga Grunwaldu wzrosła w 22. minucie do sześciu bramek, po efektownych kontrach i słabym powrocie do obrony moich zawodników. W końcówce pierwszej połowy wykorzystaliśmy grę w przewadze i schodziliśmy do szatni ze stratą dwóch bramek. Druga połowa to odwrotność pierwszej. Dobra gra w obronie i doskonałe interwencje w bramce Kacpra Łuczyńskiego pozwoliły wyjść nam na prowadzenie. W 55. minucie prowadziliśmy pięcioma bramkami. To, co się stało w końcówce trudno opisać, straciliśmy całe prowadzenie i w 60. minucie był remis po 29. W tym czasie gościom wszystko wychodziło, wstąpiły w nich nowe siły, a nasz bramkarz do tej pory dobrze broniący w ostatnich pięciu minutach, nie obronił rzutu. Na 15 sekund przed końcem spotkania, Rafał Fałdrowicz zarobił karnego i sam go wykorzystał ustalając wynik meczu na 30:29 dla ChKS-u - ocenił spotkanie trener łodzian, Tomasz Walicki.
Według szkoleniowca drużyny z Łodzi, ważnym momentem dla jego podopiecznych był okres gry między 35, a 40 minutą. - Z wyniku 16:17 dla Grunwaldu, rzucamy pod rząd 4 bramki i prowadzimy 20:17. Potrafiliśmy w tym czasie wykorzystać osłabienie przeciwnika, co jeszcze tydzień temu w meczu z Piekarami Śląskimi było naszą największą bolączką - przyznał.
Zwycięstwo pozwoliło łodzianom odbić się od dna i na półmetku rozgrywek zająć ósmą pozycję w ligowej tabeli. Zapytaliśmy trenera Walickiego, czy to będzie spokojna zima dla ChKS-u? - Spokoju nie będzie, bo drugą rundę mamy trudniejszą. Siedem meczów wyjazdowych i tylko cztery u siebie. Mam nadzieję, że postaramy się zrobić kilka niespodzianek i wygramy coś na wyjazdach. W pierwszej rundzie nie przywieźliśmy żadnego punktu z wyjazdów i jeżeli chcemy myśleć o utrzymaniu, musimy to zmienić.