Filip Kliszczyk: W Płocku nie darzą mnie sympatią

Dla piłkarzy ręcznych z Płocka sobotni pojedynek był ostatnim meczem w starej hali. Nikt nie wyobrażał sobie innego pożegnania niż zwycięstwo nad beniaminkiem, choć kilka pierwszych minut mogło zwiastować niespodziankę.

Gorzowianie lepiej rozpoczęli pierwszą połowę. Kilkoma dobrymi interwencjami popisał się Luchien Zwiers, a jego koledzy dołożyli pięć trafień w ataku. Jednak piętnaście minut wyrównanej gry to za mało na Wisłę. - Wiadomo, że takie zespoły jak Wisła czy Vive dysponują szeroką ławką i wyrównaną czternastką. Każdy kto wchodzi na boisko jest przynajmniej tak samo lub jeszcze bardziej doświadczonym zawodnikiem. My mamy młody, ambitny i waleczny zespół. Czasami jednak brakuje takiej zmiany na kilka minut. Zadyszka, parę prostych błędów, nieprzygotowane sytuacje przesądziły, że w kilka minut zrobiło się 17:9. W tym momencie Płock miał już pierwszą połowę ustawioną - skomentował Flip Kliszczyk.

Po przerwie podopieczni trenera Dariusz Molskiego nie potrafili odrobić strat z pierwszej części gry. Przyzwoity wynik meczu wypracowali sobie dopiero w ostatnich minutach zdobywając cztery bramki z rzędu. - W szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy walczyć do końca, żeby po spotkaniu nie mieć sobie nic do zarzucenia. Myślę, że jak na beniaminka postawiliśmy im dość ciężkie warunki. Chyba nie spodziewali się, że do końca będziemy walczyć. Zwycięstwo przyszło im łatwo tylko przez nasze niewymuszone błędy. Jesteśmy zadowoleni z tego, że walczyliśmy całe spotkanie - powiedział Kliszczyk.

W sobotę płoccy kibice bardzo żywiołowo reagowali na byłego zawodnika m.in. Vive Kielce. Jego starcia z Adamem Twardo wzbudzały sporo emocji. - Chyba bardziej mnie to mobilizuje. Mam to trochę w poważaniu. Znam tą halę od lat i nigdy mnie tutaj nie darzono sympatią. Zwłaszcza przez mecze z Vive zwane "świętą wojną". Kibicowanie i atmosfera jest zawsze, a wtedy byliśmy pod jeszcze większą presją. Fajnie, że kibice pamiętają bo to cieszy i mobilizuje. Ja nie daje się prowokować mnie to raczej bawi niż deprymuje - dodał rozgrywający AZS AWF Gorzów.

Źródło artykułu: