Robimy krok do przodu - rozmowa z Bogdanem Wentą, trenerem Vive Targów Kielce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W 7. kolejce PGNiG Superligi mężczyzn Vive Targi Kielce odniosły zdecydowane zwycięstwo w Głogowie. Portal SportoweFakty.pl rozmawiał z trenerem Bogdanem Wentą, który cieszył się ze zwycięstwa, wskazując jednocześnie na problemy z jakimi boryka się drużyna.

Łukasz Darowski: Środowy mecz z Chrobrym pokazał, że największym problemem Vive jest brak wartościowych przeciwników w lidze. W tabeli dzielą was raptem 3 lokaty, natomiast na boisku to jest wręcz przepaść.

Bogdan Wenta: Niestety potwierdziło się, że gramy troszeczkę w dwóch innych światach. Szkoda, że Głogów grał tak odważnie tylko przez pierwsze 15 minut kiedy ich gra wyglądała naprawdę ciekawie. W późniejszych minutach zbudowaliśmy sobie taką przewagę, że bardzo ciężko o pełną koncentrację.

W takim spotkaniu trener musi zadbać chyba o odpowiednie zmotywowanie zawodników, tak żeby nie podchodzili do pojedynku na pełnym luzie, jak chociażby dzisiaj Rastko Stojkovic.

- Trochę mamy problemów z przestawianiem się na różne poziomy. W niedzielę grasz z najlepszym zespołem na świecie. Musisz się maksymalnie mobilizować, wznosić na wyżyny umiejętności, a w tygodniu trzeba z siebie wykrzesać maksimum motywacji w spotkaniach trochę takich bez historii. Nie możemy sobie pozwolić na rozluźnienie, tak jak chociażby Rastko w dniu dzisiejszym. Miał tyle niewykorzystanych sytuacji, że można niejeden mecz obdzielić. Nie wiem czy coś mu dolegało. Nie meldował, że jest jakiś kłopot zdrowotny. Nawet przy wysokim prowadzeniu nie możemy sobie pozwalać na rozluźnienie.

Wbrew pozorom to nic przyjemnego wygrywać bez najmniejszych problemów.

- I tak i nie. Wolelibyśmy żeby mecze w naszej lidze były prowadzone w bardziej wyrównany sposób. Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy. Zespół głogowski to zupełnie nowa ekipa, która ma sporo punktów jeśli chodzi o naszą tabelę. Przed sezonem wielu mówiło, że Głogów jest skazany na pożarcie, a tutaj okazuje się, że wcale tak być nie musi.

Widzi pan różnicę w grze Chrobrego?

- To już jest inny zespół niż rok temu. Widać bardzo dobrą robotę trenera. Piłka ręczna nie polega tylko na tym żeby się bić. Trzeba po prostu grać, twardo ale grać. Szanować przeciwnika i wygrywać tylko dzięki sportowym umiejętnościom.

Są jeszcze zespoły, które pana pozytywnie zaskoczyły na początku sezonu?

- Oczywiście. Proszę spojrzeć choćby na Mielec. Zespoły które borykały się z jakimiś problemami, skazywane na pożarcie potrafią napsuć krwi teoretycznie lepszym ekipom.

Jak pan ocenia grę swojego zespołu w meczu z Chrobrym. Widzi pan więcej plusów czy raczej mankamentów?

- Cieszę się, że graliśmy dzisiaj bardzo szybko, do przodu. Chyba pierwsze 7,8 ataków nie mieliśmy ataku pozycyjnego z prawdziwego zdarzenia, tylko wszystko padało z szybkich akcji bądź kontrataków. Tak się dzisiaj gra. Widać to na przykładzie Kilonii. Czasami nawet zmienialiśmy szybko trzech zawodników i też udawało się zaskoczyć przeciwnika.

Szybka gra, mecze co kilka dni, to musi się odbić na zdrowiu zawodników. Narzekają na zmęczenie?

- Trzeba zrozumieć zawodników. Rozgrywamy bardzo dużo spotkań. Za chwilę gramy kolejny trudny mecz. Niektórzy są poobijani. Dzisiaj nie grali Żółtak i Rosiński. Mam nadzieję, że do soboty dojdą do zespołu. Dlatego tak się zmartwiłem w sytuacji kiedy Kamil Krieger leżał na boisku. Pomimo sporej kadry każdy ubytek zmniejsza wartość mojego zespołu. Szukamy stabilizacji przez pełne 60 minut. Nie może być tak jak w meczu z Puławami, że prowadzimy 14:6 i trwonimy taką przewagę. Widzę jednak, że poszczególne formacje rozumieją się coraz lepiej i to przynosi efekt.

W Lidze Mistrzów nie idzie wam najlepiej, jednak ostatni pojedynek może napawać optymizmem. Punktów nie zdobyliście, ale gra była już zdecydowanie lepsza niż np. w spotkaniu z Celje.

- Bardzo dużo dał nam ten mecz z Kiel. Nie ukrywajmy, niewiele osób dawało nam szanse. Może nie jesteśmy bardzo zadowoleni, bo jednak nie zdobyliśmy punktów, ale przegrana 4 trafieniami z najlepszym zespołem na świecie ujmy nam nie przynosi i pozwala z optymizmem patrzeć na nasze występy. Zwłaszcza, że graliśmy na wyjeździe. To był dobry mecz w naszym wykonaniu. Widać było, że każdy zawodnik w mojej drużynie bardzo chciał wygrać i wierzył w to. Jednak przeciwnik okazał się bardzo mocny. Ma dużo więcej atutów.

To że gracie w europejskiej elicie pozwala wam zbierać doświadczenia, które z pewnością zaprocentują w przyszłości.

- W zeszłym roku zebraliśmy dużo doświadczeń. W tym na razie jesteśmy na minusie, ale mimo wszystko jestem zdania, że robimy kolejny krok do przodu. Bijemy się z naprawdę najsilniejszymi zespołami na świecie. Abstrahując od wyników w pierwszych meczach, idziemy w dobrym kierunku. Nie musimy się wstydzić. Ludzie zapominają, że pracujemy ze sobą 2 lata i jak na ten okres osiągnęliśmy sporo. Wiemy, że przed nami jeszcze sporo nauki i pracy. Proszę zobaczyć, że jeszcze 2 lata temu rozmawialiśmy o tym, że jedziemy do Puław, że Puławy są groźne. Dzisiaj dyskutujemy o Barcelonie, o Kilonii. To jest jak skok na głęboką wodę. Ja jestem dumny z roboty jaką wykonują chłopaki. I to najlepsze zespoły na świecie dyktują nam warunki, wyznaczają nowe trendy. Mamy się od kogo uczyć, a niejednokrotnie pokazaliśmy, że potrafimy grać z nimi jak równy z równym. Liga Mistrzów daje ogromne korzyści. W moim zespole mam przecież poza zawodnikami doświadczonymi kilku młodych chłopaków, którzy nie są zbyt doświadczeni jeśli chodzi o grę w pucharach. Tacy zawodnicy jak np. Kamil Kriger zdobywają bardzo dużo doświadczenia i nabierają pewności siebie.

Proszę powiedzieć jak pan ocenia grę Michała Jureckiego. Słychać głosy niezadowolenia z jego formy, ale Michał ma chyba na dzień dzisiejszy również inne zadania poza zdobywaniem goli?

- Michał jest nam bardzo potrzebny. To widać, że powoli zaczyna łapać swój rytm. Daje nam dużo więcej możliwości, zarówno w obronie jak i ataku. Proszę zwrócić uwagę, że nawet jeśli nie zdobywa wielu bramek to absorbuje swoją osobą przeciwnika i robi miejsce do gry dla kolegów. Kiedyś gra Michała była nazwijmy to monotonna. Teraz gra z kołem, współpracuje ze skrzydłem. Także tylko same plusy.

Ostatnio pojawiły się informacje o planach stworzenia ligi regionalnej. Co pan myśli o tym pomyśle?

- Trudno cokolwiek powiedzieć. Można sobie wyobrażać różne rozwiązania i one są na pewno ciekawe. Jednak są bariery, które ciężko przeskoczyć. Przykład pierwszy z brzegu to stan polskiej infrastruktury drogowej. Nawet ten tragiczny wypadek pokazuje w jak katastrofalnym stanie są nasze drogi. Dla przykładu ponad 300 kilometrów z Niemiec przejechaliśmy do granicy bardzo szybko, ale potem 180 kilometrów w Polsce to już mordęga. W tej chwili problem logistyki jest ogromny. Nie dość, że tracimy mnóstwo czasu na podróże to jeszcze u zawodników pojawią się bóle kręgosłupa, pleców. To nie jest żadne usprawiedliwienie, ale przy wysiłku który wkładasz w treningi i grę czasu na regenerację jest naprawdę niewiele.

Źródło artykułu: