Derby północnych Niemiec słyną z niezwykłej zaciętości. Oba miasta - Flensburg i Kiel dzieli jedynie dziewięćdziesiąt kilometrów odległości, co dodatkowo wpływa na rywalizację. Gracze Flensburga chcieli w tym sezonie zrewanżować się za zeszłoroczną porażkę przed własną publicznością 33:41. Co ciekawe, tegoroczny mecz miał bardzo podobny przebieg.
Wynik spotkania otworzył rozgrywający gospodarzy Lasse Boesen. Podopieczni Pera Carlena po trzecim trafieniu Duńczyka uzyskali w 5. minucie dwubramkowe prowadzenie (3:1), które chwilę później zostało całkowicie zniwelowane. Tobias Karlsson po brutalnym faulu powędrował na ławkę kar, a grające w przewadze Kiel doprowadziło do remisu. W 11. minucie po wykorzystanej przez Henrika Lundströma kontrze Zebry objęły po raz pierwszy prowadzenie (5:6), ale straty odrobił po raz kolejny Boesen.
Zawodnicy Flensburga odzyskali przewagę w 15. minucie po trafieniu Oscara Carlena, który zaskoczył golkipera gości mocnym rzutem z rozegrania. Pięć minut później gospodarze wygrywali już trzema golami, po tym jak Adres Eggert pewnie wykorzystał rzut karny. To właśnie Eggert, Carlen i Boesen do spółki z bardzo pewnym w swoich interwencjach bramkarzem Danem Beutlerem stanowili o sile ekipy SG. Goście starali się dogonić rywali, ale w ich grze pojawiały się proste błędy lub niedokładność. Gracze Flensburga utrzymali dwubramkową przewagę i schodzili na przerwę wygrywając 18:16.
Po dobrej dyspozycji swojego zespołu w pierwszej połowie 6300 osób zgromadzonych w Campushalle we Flensburgu liczyło, że gospodarze pokonają rywali po raz pierwszy od kilku lat. Drugą część meczu lepiej rozpoczęły jednak Zebry, które po bramkach Filipa Jichy, Christiana Sprengera i Lundströma objęły prowadzenie 18:19. Gospodarze odrobili chwilę później straty i za sprawą Boesena po raz kolejny uzyskali przewagę, która utrzymywała się do 45. minuty.
Można powiedzieć, że w tym momencie zakończyła się wyrównana rywalizacja i walka o każdy centymetr parkietu. Gospodarze ewidentnie opadli z sił, a podopieczni Alfreda Gislassona "wrzucili" swój najwyższy bieg, dzięki czemu szybko uciekli przeciwnikowi. Na pierwsze trzy trafienia Zebr celnym rzutem odpowiedział jeszcze Boesen, ale chwilę później zawodnicy Flensburga nie byli w stanie już nic zrobić. Bramki Jichy, Lundströma, Christiana Zeitza oraz Jeroma Fernandeza dały gościom sześciobramkową przewagę i prowadzenie 34:28. Kilonia spokojnie kontrolowała końcowe minuty meczu, dzięki czemu wygrała 37:31.
Dla zespołu Zebr było to siódme zwycięstwo w sezonie, dzięki czemu zrównali się punktami z liderem rozgrywek - ekipą Füchse Berlin. Drużyna Flensburga ma na swoim koncie sześć wygranych i trzy porażki, przez co zajmuje 6. miejsce w tabeli.
SG Flensburg-Handewitt - THW Kiel 31:37 (18:16)
Flensburg: Beutler, Rasmussen - Carlen 9, Eggert 9 (5/6), Boesen 8, Heinl 4, Mogensen 1, Djordjic, Fahlgren, Karlsson, Mocsai, Svan Hansen, Szilagyi.
Kiel: Omeyer, Palichka - Jicha 8 (1/1), Sprenger 8, Zeitz 7, Lundström 5, Ilic 4 (4/4), Fernandez 3, Palmarsson 2, Ahlm, Klein, Kubes, Reichmann.
Kary: 8 min (Karlsson 2x, Carlen, Mogensen) - 8 min (Jicha 2x, Ilic, Kubes).
Widzów: 6 300.