Będziemy grali lepiej - rozmowa z Bogdanem Kowalczykiem, trenerem Azotów Puławy

Puławskie Azoty nie zaliczą do udanych dzierżoniowskiego Memoriału Jerzego Klempela. Zespół Bogdana Kowalczyka zajął siódme miejsce, nie wygrywając żadnego z pięciu spotkań. Jednak należy zwrócić uwagę, że puławianie grali w bardzo okrojonym składzie, bowiem musieli sobie radzić bez siedmiu zawodników! Szkoleniowiec Azotów uważa, że gdy choć część zawodników wróci do pełni zdrowia, jego zespół będzie się prezentował zgoła odmiennie.

Paweł Prochowski: Wynik Azotów w dzierżoniowskim turnieju to wypadek przy pracy czy zapowiedź czegoś niepokojącego?

Bogdan Kowalczyk: Panie redaktorze, zna pan nasz zespół?

Jedynie z ogólnych informacji. Problemem są kontuzje?

- Otóż właśnie. Graliśmy w Dzierżoniowie bez siedmiu podstawowych graczy. W związku z tym naprawdę trudno wymagać lepszego wyniku. Niestety, nasza sytuacja kadrowa na dzień dzisiejszy jest taka, jaka jest i nic nie można na to poradzić. Pracujemy nad wzmocnieniami, przykładowo w memoriale Jerzego Klempela testowaliśmy nowego gracza z Bułgarii (mowa tu o Miroslavie Vladkovie - dop. aut.).

I jak te testy wypadły?

- Powiem tak, że wypadł pozytywnie tylko w ostatnim meczu. Szukamy uzupełnień kadry zawodniczej i mamy nadzieję, że do rozpoczęcia rozgrywek ligowych, które zaczną się już za dwa tygodnie, trzech podstawowych piłkarzy wróci. Wtedy z pewnością będziemy grali lepiej.

Te wspomniane kontuzje to urazy długoterminowe czy raczej "chwilowe"?

- Niestety w dwóch przypadkach urazy są już długoterminowe. Gracze nie grają już po trzy, cztery miesiące. Mam tu na myśli Remigiusza Lasonia i Dymytro Zinchuka...

...a pozostali gracze?

- A w pozostałych przypadkach już nie takie długoterminowe. Reprezentacyjny bramkarz, Piotr Wyszomirski, wraca już w poniedziałek. Tego samego dnia do treningów powinien powrócić Paweł Sieczka, bo odniósł on niegroźną kontuzję. W Dzierżoniowie nie zagrali też zawodnicy nie do końca kontuzjowani, ale tacy, których nie chciałem narażać na dodatkowe urazy. Zatem ten zespół na pewno zostanie wzmocniony przed ligą.

Można być więc dobrej myśli?

- Jakoś tam będziemy sobie radzić. Zresztą to widać po turnieju memoriałowym, ponieważ w kilku meczach graliśmy na równi z rywalami. Ostatniego dnia turnieju zremisowaliśmy, wcześniej przegraliśmy jedną bramką z Portovikiem, natomiast z Mieszkiem Brześć pięcioma, ale po bardzo wyrównanym meczu. Można było to spotkanie nawet wygrać, gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje sam na sam w końcówce meczu. Naprawdę, sądzę, że jak kontuzjowani gracze wrócą i pomogą, pokażemy pełnię naszych możliwości.

Jest pan zadowolony z ruchów transferowych w Puławach?

- U nas praktycznie nie było żadnych ruchów transferowych.

Bardziej miałem na myśli zatrzymanie w składzie zawodników z zeszłego sezonu, m.in. Wojciecha Zydronia.

- Z czego tu można się cieszyć? Specjalnie nie było wielu chętnych na naszych zawodników. Właściwie tylko z Zydroniem musieliśmy zasiąść do rozmów i popertraktować. Zawsze jakiś ruch jest pozytywny. Jeśli przychodzą nowi ludzie, jest szansa na świeżą krew. U nas nikt nowy nie przyszedł, odszedł tylko Marcin Kurowski, który zakończył karierę po kontuzji barku i to cały nasz "dorobek" ruchów transferowych.

Źródło artykułu: