To naprawdę dobre miejsce do dalszego rozwoju - rozmowa z Michałem Bałwasem i Krzysztofem Łyżwą, graczami Banika Karvina

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Krzysztof Łyżwa i Michał Bałwas w środę świętowali zdobycie Mistrzostwa Czech z zespołem Banika Karvina. Kilkadziesiąt godzin później pojawili się w swoim rodzinnym mieście, Ostrowie Wielkopolskim. Z portalem SportoweFakty.pl podzielili się wrażeniami z zakończonego sezonu, pierwszego poza granicami kraju.

Dawid Bilski: W środę zakończyliście sezon z Mistrzostwem Czech na koncie. Jakie macie pierwsze wrażenia po tym dniu?

Krzysztof Łyżwa: Wrażenia były niesamowite. Teraz mamy czas na świętowanie.

Michał Bałwas: Radość była ogromna, była pełna hala kibiców. Przy tak dużej publiczności jeszcze nie mieliśmy okazji uczestniczyć i grać. Świętowanie trwało długo po meczu razem z naszymi fanami.

Do fazy play off przystępowaliście dopiero z czwartej pozycji w tabeli, ale chyba jednak byliście stawiani w roli faworyta?

M.B.: Play offy rządzą się swoimi prawami. W półfinale wyeliminowaliśmy najlepszy zespół po sezonie zasadniczym. Mieliśmy praktycznie takie same szanse jak każdy zespół z pierwszej czwórki tabeli.

Krzysztof, ty miałeś okazję zagrać w meczach finałowych. Jak skomentujesz swoje występy w tych spotkaniach?

K.Ł: W pierwszym spotkaniu, w którym zagrałem wypadłem nieźle. Następnym razem poszło mi już jednak trochę gorzej.

Michał, rywalizację w finałach oglądałeś z trybun. Przeżywałeś bardzo pojedynki swojej drużyny?

M.B.: Pewnie, że tak. Nie udało mi się w nich zagrać, też trochę z powodu kontuzji. Cały czas byłem jednak z zespołem i przeżywałem wszystko tak jak koledzy na parkiecie.

Macie za sobą rok gry w czeskiej ekstraklasie. Co możecie powiedzieć o tamtejszej lidze, jej poziomie?

M.B.: Na pewno poziom jest wysoki. Jest tam bardzo szybka i silna gra.

K.Ł: Porównując ekstraklasę czeską do ligi polskiej to może byśmy byli w czołówce, albo nawet i powalczyli o medale.

Teraz po sezonie występów w Baniku Karvina możecie powiedzieć, ze dobrze wybraliście. To dobre miejsce do dalszego rozwoju?

M.B.: Myślę, że nie mogliśmy lepiej trafić. W Karvinie występowaliśmy także w zespole rezerw i gry mieliśmy bardzo dużo.

K.Ł.: Można powiedzieć, że ten drugi zespół to praktycznie zespół juniorów wsparty naszą dwójką oraz naszym kolegą z Ostrowa, Maciejem Adamczykiem.

Z zespołem Banika Karvina mieliście także okazję na przygodę w pucharze EHF...

K.Ł.: Szkoda, że odpadliśmy tak wcześnie z rywalizacji. Po wyeliminowaniu słabej drużyny z Luksemburga później trafiliśmy na zespół rumuński z górnej półki. Był to wymagający przeciwnik. Niestety na wyjeździe przegraliśmy ośmioma bramkami, a u siebie wygraliśmy tylko jedną bramką.

Jak wam się układa współpraca z trenerem Jozefem Hantakiem?

M.B.: Nie możemy narzekać, bardzo nam pomagał w ciężkich chwilach. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy.

W zespole nowi koledzy też was dobrze przyjęli?

K.Ł.: Z początku myśleliśmy, że będzie gorzej. Jednak naprawdę fajnie zostaliśmy przyjęci przez całą drużynę.

Macie w minionym sezonie też za sobą występy w kadrze Polski. Krzysztof uczestniczyłeś niedawno w nieudanej walce o awans do Młodzieżowych Mistrzostw Europy.

K.Ł.: W pierwszym spotkaniu zremisowaliśmy z Białorusią. Męczyliśmy się przez cały mecz, jeszcze chyba w 55 minucie przegrywaliśmy trzema bramkami. Niestety później Rosjanie byli od nas silniejszym zespołem.

Występy z Czechach trochę wam kolidowały z grą w kadrze?

K.Ł. Na pewno tak, bo byliśmy tylko zwalniani na zgrupowania w terminach europejskich.

Michał jak to w twoim przypadku było, nie zawsze zdrowie też pozwalało ci pojawić się na kadrze?

M.B.: Nie mogłem uczestniczyć w trzech zgrupowaniach z powodu problemów z terminami i kłopotami zdrowotnymi. To na pewno zaważyło na tym, że trener Cieślikowski później ze mnie zrezygnował.

W kadrze mieliście okazję pracować z nowym szkoleniowcem, Jarosławem Cieślikowskim. Jak się układa wasza współpraca?

K.Ł: Cały zespół jest z niego zadowolony. Mamy przed sobą jeszcze jeden rok grania i będziemy się starali powalczyć jak najlepiej w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Może nam się uda wspólnie w końcu awansować.

Przez cały sezon przebywaliście w Karvinie oddalonej od Ostrowa Wielkopolskiego o kilkaset kilometrów. Tęskno za domem, rodziną nie było?

M.B.: Były chwile ciężkie, ale daliśmy sobie jakoś radę.

Na waszych meczach gościł klubowy trener z Ostrowa, Jacek Kupczyk. Nie zapomina o swoich wychowankach?

M.B.: Zawsze fajnie jest zobaczyć znajome twarze na trybunach. Także koledzy z zespołu juniorów Ostrovii też do nas przyjeżdżają. Jest trochę osób, które interesują się jak nam idzie.

Teraz po sezonie, przejścia do drużyny z Karviny nie żałujecie?

K.Ł: Oczywiście, że nie. Jest to naprawdę dobre miejsce do dalszego rozwoju w piłce ręcznej. Z tego, co wiemy kilku graczy, którzy kiedyś grali w Baniku wybiło się do Bundesligi czy jej zaplecza.

Plany na najbliższy czas? Wracacie do Karviny, zasłużone wakacje a potem, obaj pozostaniecie w tym klubie?

M.B.: Mamy jeszcze obaj ważne kontrakty przez rok. W poniedziałek wracamy do Czech, gdzie do 28 maja mamy okres roztrenowania. Jednak będziemy mogli na weekendy pojawiać się w domu. A co do nowego sezonu będziemy się starali żeby naszych występów w pierwszym zespole Banika było jeszcze więcej i będziemy chcieli zdobyć kolejny tytuł mistrzowski.

Krzysztof Łyżwa i Michał Bałwas ze złotymi medalami czeskiej ekstraklasy

Źródło artykułu: