W takich warunkach nie wiadomo jak grać - rozmowa z Ireneuszem Rudkowskim, trenerem AZS AWFiS Gdańsk

Zawodniczki AZS-u AWFiS Gdańsk co prawda pokonały Spartę Oborniki 41:27, jednak samo spotkanie trochę rozczarowało, gdyż gdyby nie błędy Akademiczek, wynik mógł być wyższy. Po meczu rozmawialiśmy z trenerem gdańskiej drużyny, Ireneuszem Rudkowskim.

Michał Gałęzewski: Wynik spotkania był już chyba jasny, jak się zobaczyło ilość zawodniczek Sparty...

Ireneusz Rudkowski: Niby tak, ale one potrafiły grać w siedem i wygrać. Gra się trudno i to był dziwny mecz. Długo się rozgrzewaliśmy, czekaliśmy na przeciwnika bo się spóźnił. Dowiedzieliśmy się, że gra u nich jedna zawodniczka mniej. To trudny mecz, bo w takich sytuacjach nie wiadomo jak grać i to było widać w pierwszym kwadransie pierwszej połowy. Trudno oceniać moje zawodniczki, bo w tym układzie byliśmy faworytem. Przełożyło się to wszystko na jakość gry mojego zespołu.

W pańskim zespole zabrakło kilku zawodniczek...

- Niestety są kontuzjowane. Na przykład Paulina Wawer ma zerwane więzadła krzyżowe, a Agnieszka Siekańska ma problem ze stawem skokowym. Mamy tylko trzy rozgrywające. Niby nas jest więcej, ale one nie mają żadnej konkurencji. Mimo że mecz był wygrany nie byłem zadowolony z jego przebiegu.

Pod koniec meczu Spartanki nie miały sił się cofać, a mimo to piłka często trafiały do nich przy kontrataku...

- Wyszło podejmowanie złych decyzji w trakcie meczu. Akurat trafiło na zawodniczkę, która grała na skrzydle, a zaczynamy ją wprowadzać na rozegranie. Za podawanie do tej zawodniczki, która jest kryta nie ma jednak usprawiedliwienia w tej sytuacji.

Są nadzieje na to, że w przyszłym sezonie pierwsza czwórka będzie pewna?

- Spotkania w tym roku były wyrównane, przegrywaliśmy różnica 1-2 bramek. Trochę o wszystkim zadecydowało to, że nie mieliśmy konkretnych celów w tym sezonie. Mimo wszystko na treningach wyglądało to dobrze. W tym roku było kilka niepotrzebnych porażek. Mecz z Obornikami był w pewnym sensie przełamaniem. Źle się jednak stało, że graliśmy przeciwko sześciu zawodniczkom, bo to żadna chwała.

Dużym pozytywem, który rzucił się w oczy, była bardzo dobra celność pańskich zawodniczek.

- Bardzo dużo pracowaliśmy nad rzutem. Treningu rzutowego było więcej i skuteczność była większa. Pamiętam mecz w Obornikach, gdzie bramkarka nie grała przez cztery minuty i na bramkę stanęła zawodniczka z pola - nie zdobyliśmy wtedy ani jednej bramki. Dziwny jest ten świat piłki ręcznej, ale co zrobić.

Czy wszystkie pańskie zawodniczki zostaną na przyszły sezon w Gdańsku?

- Pewnie zostaną, chyba że Łączpol sięgnie po jakieś zawodniczki. Są to decyzje władz gdyńskiego klubu. W tej chwili Łączpol ma jednak dużo większe aspiracje i będzie zainteresowany zawodniczkami z Reprezentacji Polski. Może być tak, że zawodniczki z Gdyni przejdą do nas. Liczymy na powroty. Jesteśmy w dużym osłabieniu w porównaniu do początku sezonu. Nie ma Dominiki Brzezińskiej, Marty Taczyńskiej. Mamy inne zadania, a mecze są ważne, bo przygotowujemy się do Młodzieżowych Mistrzostw Polski. To nie jest koniec gry, bo one chcą się pokazać i zajść jak najwyżej. Motywacja jest.

Jak wyglądają młodsze roczniki w gdańskim klubie? Jest nadzieja na nawiązanie tradycji z ostatnich lat? AZS był znany z tego, że 18-latki potrafiły debiutować w Ekstraklasie, a teraz wiele z nich gra w Reprezentacji Polski...

- Tak to jest, że raz trafia się na rewelacyjny rocznik, a raz są chudsze lata. Nasze juniorki młodsze są na ćwierćfinałach Mistrzostw Polski. Na juniorki starsze w tym roku nie liczyliśmy, ale w przyszłym roku będą zarówno juniorki młodsze, jak i starsze z dużymi nadziejami na wychowanie młodych zawodniczek. Nie jest źle z młodzieżą.

Czy aktualne juniorki młodsze w przyszłym sezonie mogą liczyć na grę w I lidze?

- Na pewno będą brały udział w treningach, bo to przynosi korzyść. Podobnie, jak było wcześniej. Widać mobilizację juniorek, jak przychodzą na trening do starszych zawodniczek. To normalne, bo jak zawodniczka chce się rozwijać, to będzie uczestniczyć w zajęciach z bardziej doświadczonymi koleżankami. Ostatnio podjąłem decyzję, aby seniorki pojechały do domu i odpoczęły, bo czasu spędzonego w domu jest mało. Przez tragedię, która nas dotknęła mecze zostały przesunięte i było widać, że byliśmy dobrze przygotowani do meczu. Trenujemy codziennie, a we wtorki i czwartki nawet dwa razy dziennie i w przyszłości przyniesie to korzyść tym zawodniczkom, które są u nas w zespole.

W tym sezonie postawiliście przede wszystkim na rozwój. Z postępu jakich zawodniczek jest pan najbardziej zadowolony?

- Czeka je jeszcze dużo pracy. Mimo że są u nas w zespole zawodniczki Reprezentacji Polski, czekają je lata pracy. Chyba największy postęp poczyniła juniorka, która trenuje na bramce i miała okazję wyjść na boisko. Jest to Natalia Brylowska, zawodniczka która trzy lata trenuje na bramce. Ma bardzo dobre warunki fizyczne. Mimo że wpuściła kilka bramek, bardzo na nią liczymy. W przyszłości może zostać bardzo dobrą bramkarką.

Komentarze (0)