Michał Gałęzewski: Co się stało z waszą drużyną na początku drugiej połowy? Chyba właśnie ten okres gry miał wpływ na wynik meczu...
Paweł Laskowski: Zgadza się. Rozpoczęliśmy drugą połowę w osłabieniu. Gospodarze zdołali rzucić osiem bramek, a my tylko dwie i wyszli oni na prowadzenie, którego nie oddali już do końca, kontrolując sytuację. My rozegraliśmy jedno ze słabszych spotkań i dlatego przegraliśmy.
AZS AWFiS was czymś zaskoczył?
- W zasadzie nie, gdyż mieliśmy rozpracowany gdański zespół. Widocznie jednak nie sprostaliśmy gdańszczanom mimo że wiedzieliśmy jak zagrają.
Akademicy są słynni z twardej gry w obronie i z kontrataków. Tutaj właśnie wszystko zagrało jak należy w spotkaniu przeciwko twojej drużynie...
- Szybko oddawaliśmy piłki w ataku pozycyjnym, traciliśmy je podając w zasadzie rywalom w ręce. Kontra jest natomiast domeną gdańskiego zespołu. Mają szybkie skrzydła i bramkarz nie miał w zasadzie co zrobić.
Ta porażka zmienia jakoś waszą sytuację?
- Oczywiście każda porażka boli. Wróciliśmy do swojej gry z wcześniejszych wyjazdów. W Wągrowcu przerwaliśmy passę, ale tym razem nie udało się wygrać po raz drugi na wyjeździe.
Czy po dobrym początku, po którym prowadziliście 4:1, nie powiedzieliście sobie - wygraliśmy mecz, można grać na luzie?
- Absolutnie nie. Wiedzieliśmy, że AZS walczy do końca, bo widzieliśmy kilka nagrań z ich spotkań. Trener uczulał na niektóre elementy gry gdańszczan, ale nam się nie udało zrealizować naszych założeń. Nie chcę też mówić o pracy sędziów. Porażka była wysoka i nie możemy powiedzieć, że przez nich przegraliśmy, bo przez sędziów można przegrać różnicą 2-3 bramek. Nie rozumiem jednak dlaczego związek wytycza sędziów z Wrocławia, jak wiadomo że zespół z tego miasta jest też włączony w walkę o utrzymanie.
A co sądzisz o całym sezonie w waszym wykonaniu? Gracie na miarę waszych oczekiwań?
- Gramy powyżej oczekiwań. Zebraliśmy się w takim składzie, jaki mamy w trakcie ligi. W przygotowaniach brało udział mniej zawodników, niż jest teraz. Zespół jest w trakcie budowy, a udało się sprawić kilka niespodzianek. Dlatego możemy przyjąć porażkę ze spokojem, jeżeli w ogóle można tak zrobić. Musimy walczyć w kolejnych spotkaniach, bo wszystko jest w naszych rękach i nie musimy się oglądać na innych. Jeżeli jednak będziemy tak grali, to widmo spadku zajrzy nam w oczy.
Wiele klubów ma spore problemy organizacyjno-finansowe. Jak to wygląda u was?
- Nie jest najgorzej. Wiadomo, że w tym klubie były lepsze lata, ale nie możemy narzekać na sprawy organizacyjne. Wszystko jest na czas i możemy spokojnie przystępować do treningów, nie martwić się o żadne sprawy pozasportowe.