Rafał Stachera: Czułem się jak znokautowany bokser

AS-BAU Śląsk Wrocław w ostatniej kolejce w tym roku pokonał AZS AWFiS Gdańsk 25:22. Jednym z ojców sukcesu niewątpliwie był bramkarz beniaminka, Rafał Stachera. Golkiper niejednokrotnie bronił ciężkie techniczne strzały i zachował swój zespół od utraty wielu goli. Jednak nie było mu dane dokończyć spotkania na parkiecie. Około 45 minuty, po tym jak obronił rzut twarzą, zmuszony był opuścić boisko i oglądać końcówkę z ławki rezerwowych.

- Najważniejsze zwycięstwo, bo odskoczyliśmy od Gdańska na sześć punktów - komentuje Stachera. - Nie czuję się bohaterem. Dobrze, że chłopaki dobrze zagrali w obronie. Cieszę się, że w końcu zagrałem na jakimś odpowiednim poziomie - przyznaje skromnie.

- Do tej pory miałem wzloty i upadki. Po jednym dobrym meczu z Puławami, nie mogłem do końca się odnaleźć. Niemniej jednak cieszę się, że w końcu udało się nie najgorzej wypaść - mówi bramkarz Śląska.

W drugiej połowie po jednej z interwencji golkiper musiał opuścić parkiet. - Rzucał skrzydłowy, dostałem w twarz. Wydaje mi się, że straciłem przytomność, bo nie wiem, nie pamiętam dokładnie czy upadłem na nogę czy jak to się stało - tłumaczy zawodnik. - Wiem, że jak leżałem i jak się ocknąłem, to poczułem ból w nodze. Potem już nie byłem w stanie grać. Teraz uświadomiłem sobie i rozumiem bokserów leżących na ringu po nokaucie i nie mogących się podnieść. Wiem jakie to uczucie i bardzo im współczuję.

Komentarze (0)