Postawa Polaków w turnieju Four Nation Cup w Płocku sprawiła, że z dużym optymizmem można było oczekiwać występu Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata. Apetyty kibiców z pewnością zaostrzyła bardzo dobra gra naszych reprezentantów w starciu z wicemistrzami olimpijskimi.
Podopieczni Marcina Lijewskiego na otwarcie czempionatu zmierzyli się z Niemcami i przez trzy kwadranse dawali im niezły opór. Ostatecznie przegrali siedmioma bramkami, końcówka zdecydowanie należała do rywali, ale Polacy udowodnili, że potrafią grać i są dobrze przygotowani.
Jeśli jednak ktoś miałby mieć patent na Biało-Czerwonych, to kto, jak nie Xavier Sabate - trener, który od 2018 roku prowadzi Orlen Wisłę Płock i doskonale zna polską ligę i zawodników? Reprezentacja Czech w pierwszym spotkaniu zremisowała ze Szwajcarami - był to typowy mecz defensyw - w całym pojedynku padło zaledwie 34 trafień.
ZOBACZ WIDEO: Wystarczyło jedno zdjęcie. Polska gwiazda rozgrzała do czerwoności
Błyskawicznie okazało się, że piątkowy pojedynek z Polakami może mieć podobny scenariusz. Niestety dla Biało-Czerwonych to Czesi szybciej zdołali wyjść na prowadzenie. Na domiar złego od 8. minuty musieli radzić sobie bez Marka Marciniaka, który został ukarany czerwoną kartką. Zresztą arbitrzy już od początku starcia nie skąpili kar - nie minęło nawet siedem minut meczu, a oni wysłali na ławkę czterech zawodników.
Biało-Czerwoni niestety mieli problemy ze skutecznością, bardzo męczyli się w ofensywie, a gdy już dochodzili do czystych sytuacji, to trafiali na dobrze dysponowanego Tomasa Mrkvę. Już w 13. minucie o czas poprosił Marcin Lijewski, rozmowa z trenerem przyniosła skutek, bo Biało-Czerwoni z mozołem zaczęli odrabiać straty. Co prawda nadal popełniali zbyt dużo błędów technicznych, ale zdołali doprowadzić do remisu (po 7). Przez chwilę nawet prowadzili jednym trafieniem, ale końcówka pierwszej połowy ponownie należała do Czechów i to oni zeszli na przerwę prowadząc trzema bramkami 12:9.
Od początku drugiej połowy Polacy mocno naciskali, by doprowadzić do wyrównania, ale rywale skutecznie odbierali ataki. Między słupkami polskiej reprezentacji znakomicie spisywał się Marcel Jastrzębski i to głownie dzięki jego interwencjom Biało-Czerwoni cały czas byli w grze.
Na nieco ponad dziesięć minut przed końcową syreną wreszcie na tablicy wyników pojawił się remis - po 15. Emocje w końcówce sięgały zenitu - obie ekipy toczyły regularną walkę o każdą bramkę. A tych było jak na lekarstwo. Na szesnaście sekund przed końcem Czesi doprowadzili do remisu po 19.
O czas poprosił Marcin Lijewski. Polacy nie zdołali jednak przebić się przez defensywę rywali, ich atakowi brakowało tempa. Sędziowie postanowili obejrzeć ostatnią akcję i po wideoweryfikacji VAR podyktowali jeszcze rzut wolny. Nie wykorzystał go jednak Kamil Syprzak i ostatecznie nasi reprezentanci musieli się zadowolić wynikiem 19:19.
Grupa A (Herning/Dania)
Polska: Jastrzębski, Morawski - Przytuła 3, Jędraszczyk 3, Olejniczak 1, Bis, Paterek 2, Pietrasik, Czuwara 1, Syprzak 3, Moryto 3, Marciniak 1, Gębala, Czapliński 1, Wojdan 1, Rogulski.
Czechy: Mrkva, Hrdlicka - Hrstka 5, Skopar 1, Piroch 1, Sterba, Kasparek 2, Reichl 1, Babak 1, Josef, Havran, Solak 4, Morkovsky 3, Zeman, Reznicky, Bleha 1.