Reprezentantki Węgier spędziły wolną sobotę w dobrych humorach, ponieważ w poprzednim meczu zwyciężyły wysoko z Polkami. Trzy wygrane dały Węgierkom pozycję wiceliderek w grupie I tylko za Francją. Zespół przybliżał się do półfinału ME 2024, a "kropkę nad i" postawił w niedzielę.
Węgierki powróciły na dobrze znane im boisko, a ich przeciwnikiem był wschodni sąsiad na mapie Europy. Rumunia miała w bilansie jedno zwycięstwo i dwie porażki, więc w niedzielę miała ostatnią możliwość rzucenia się w pościg za drużynami z miejsc premiowanych awansem do półfinałów.
Gospodynie z Węgier zwyciężały w trzech wcześniejszych meczach z Rumunkami. Od początku poprzedniej dekady takich spotkań zespołów było 14 i ten znad Balatonu wygrał w 10 z nich. Także tym razem był faworytem, ale musiał mieć się na baczności. W trwającym turnieju Rumunia zachodziła za skórę wszystkim przeciwnikom.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
W pierwszej połowie drużyny zaserwowały publiczności radosnego szczypiorniaka. 35 bramek to liczba, która nie pada w niektórych pełnych meczach, a w Debreczynie padła w pół godziny. Węgry prowadziły 20:15, więc były na prostej drodze do pokonania Rumunii.
Trudno było dorzucić kolejne 35 bramek po zmianie stron, ale atakujące raczej nie oszczędzały broniących. Niesione dopingiem gospodynie nie odpuszczały i dołożyły aż siedem bramek do przewagi. Wynik 37:29 nie pozostawił żadnych złudzeń Rumunkom. Przyjezdne zostały zmiecione z boiska.
Katrin Klujber zakończyła mecz z aż 10 bramkami na koncie i nie miała równej sobie pod tym względem zawodniczki.
Węgry zmierzą się jeszcze w trudnym meczu z Francją. Z kolei przeciwnikiem Rumunii będzie Polska.
Najwięcej bramek dla Węgier: K. Klujber - 10, V. Gyori-Lukacs - 5, C. Kuczora i G. Marton - 4; najwięcej bramek dla Rumunii: S. Seraficeanu - 6, G. Ostase i A. Boiciuc - 5,
Tabela grupy I: