W tym sezonie Szymon Działakiewicz reprezentuje barwy MOL-Pick Szeged. Jednak jego kariera w jednym z największych węgierskich klubów nie układa się tak, jakby chciał tego sam zawodnik.
Z uwagi na małą liczbę występów Marcin Lijewski nie znalazł dla niego miejsca nawet w szerokim składzie reprezentacji Polski. Tym samym 23-latek może zapomnieć o grze na styczniowych mistrzostwach Europy.
- Boli mnie, że nie będę mógł im pomóc, ale rozumiem decyzję trenera. Nie mam do niego żalu, nie jestem też zły. Mam do niego duży szacunek - powiedział Działakiewicz w rozmowie z TVP Sport zapewniając, że będzie trzymał kciuki za kolegów z kadry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie mogła sobie tego odmówić. Miss Euro zrobiła show na plaży
Polski zawodnik od początku wiedział, na co się pisze w nowym klubie. - Sprawa była jasna od początku: przychodzę tu jako odciążenie dla Luki i Imanola, czyli walczę o miejsce w składzie. Miało być tak, że jeśli chłopaki poczują zmęczenie lub nawet jakiś delikatny uraz, to ja wchodzę do gry. Ale tygodnie mijały, a oni grali bez przerwy. Wszyscy byli w szoku, że Luka po takiej absencji gra tak dużo i tak dobrze - wyznał.
23-latek jest zawiedziony, że praktycznie nawet nie otrzymuje okazji do pokazania się. Z tego powodu liczył, że trafi na wypożyczenie. Klub przystał na jego propozycję, ale warunek, że w każdej chwili będzie mógł wrócić do Segedynu sprawił, że żadna drużyna nie chciała go wziąć.
Tym samym przez Działakiewiczem walka o skład, który postara się wywalczyć poprzez nadchodzące treningi indywidualne z uwagi na przerwę. Będzie miał na to prawie trzy tygodnie, bo właśnie tyle potrwają mistrzostwa Europy (10-28 stycznia).