Chętnych do zobaczenia na żywo dwóch najlepszych ekip poprzedniego sezonu nie brakowało. Chociaż spotkanie nie miało już żadnego znaczenia dla układu tabeli, zainteresowanie biletami kilkukrotnie przekroczyło liczbę dostępnych miejsc. O tym, że mistrzowie Polski nie mają szans na zajęcie pierwszego miejsca w grupie zdecydował pojedynek Katalończyków z Pickiem Szeged w przedostatniej serii gier. Przedstawiciele obu drużyn podkreślali jednak, że mimo iż stawką zawodów jest głównie prestiż, o motywację nikt się nie martwi, a głównym celem jest po prostu zwycięstwo.
Tałant Dujszebajew zapowiadał, że jego zawodnicy będą walczyli o wygraną, bo chcą zakończyć fazę grupową w dobrych nastrojach. Przed długi fragment pierwszej połowy o te dobre nastroje było jednak bardzo trudno. Kielczanie mieli ogromne problemy w ataku, ich atak pozycyjny wołał o pomstę do nieba, strata goniła stratę, a skuteczność była na dramatycznie niskim poziomie.
Żółto-biało-niebiescy nie byli w stanie rzucić bramki przez dziesięć minut, przez pierwszy kwadrans meczu udało im się zdobyć zaledwie trzy trafienia. Na ich szczęście rywale też nie ustrzegli się problemów. Kilka interwencji Wolffa uratowało gospodarzy, którzy dopiero po dwudziestu minutach gry zdołali się przebudzić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni
Ważne trafienia zaliczył Sićko i przewaga szczypiornistów z Barcelony zaczęła szybko topnieć - pięć bramek straty mistrzowie Polski w błyskawicznym tempie zminimalizowali do jednej. Przed przerwą doprowadzić do remisu im się jednak nie udało.
Po wyjściu z szatni, kielczanie wyprowadzili mocne uderzenie, szybko rzucili dwie bramki i tym razem to oni mieli prowadzenie. W drugiej połowie gra była zdecydowanie bardziej zacięta, ale tym razem warunki dyktowali żółto-biało-niebiescy. Przy niezwykle żywiołowym wsparciu kibiców, gracze Industrii odskoczyli na trzy trafienia.
To jednak nie był koniec walki, Katalończycy odrobili ten dystans i cały czas wywierali na gospodarzach ogromną presję. W ostatnich minutach trwała prawdziwa wymiana ciosów - na minutę przed końcem na tablicy wyników widniał remis po 31. Ostatnią akcję przyjezdnych wykończył Timothey N'guessan. Kielczanie mieli szansę, by odpowiedzieć, ale sędziowie odgwizdali błąd kroków Alesa Dujshebaeva. Na więcej czasu już nie wystarczyło.
Industria Kielce - FC Barcelona 31:32 (12:13)
Czytaj także:
Młody talent na trzy lata w Wybrzeżu
Wielki powrót w Tarnowie i piorunująca końcówka