Francuzi w środę rozegrali w Ergo Arenie dwa mecze. Do pewnego momentu to Niemcy prowadzili grę, wtedy jednak uaktywnił się Remi Desbonnet. - To prawda. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko i rzeczywiście było zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie. Po tym jak nasz bramkarz zaczął odbijać piłki, w ataku zaczęło nam wychodzić lepiej. Na pewno możemy być zadowoleni z tego meczu i z wyniku - powiedział Nicolas Tournat w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zawodnik klubu z Kielc musiał grać przeciwko Andreasowi Wolffowi, z którym współpracuje na co dzień. - Na pewno znamy się bardzo dobrze i on zna moje rzuty, a ja wiem na co go stać w bramce. Próbowałem o tym jednak nie myśleć. To ja wygrałem i jak wrócimy do klubu, będziemy mogli o tym porozmawiać, jednak nie teraz. Na pewno mogę go pochwalić, bo grał bardzo dobrze - zaznaczył bramkarz.
Francuzi potrafili zachować zimną głowę. - Gdy przegrywa się różnicą 3-4 bramek, to najważniejsze jest by nie panikować. Krok po kroku można wrócić do gry. Nasz bramkarz wybronił wiele piłek i wszystko się zmieniło. Niemcy stracili kontolę nad meczem, a my zachowaliśmy zimną krew i nie traciliśmy piłek - wyjaśnił półfinalista mistrzostw świata.
Zgodnie z drabinką turniejową, Francuzi muszą przenieść się z Gdańska do Sztokholmu, gdzie zagrają ze Szwecją. Drugi półfinał odbędzie się w Gdańsku, do którego musi przyjechać reprezentacja Danii. - Dla zawodników takie podróże na pewno nie są najlepsze. Musimy w piątkowy poranek wylecieć do Szwecji, a to nigdy nie jest komfortowa sytuacja. Tak jednak jest i zrobimy wszystko, by zwyciężyć. Na pewno będzie to trudny mecz - podsumował Tournat.
Czytaj także:
Co za emocje w hicie Norwegii z Hiszpanią!
Ćwierćfinał dla Duńczyków jak trening
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!