Ależ mecz w Krakowie na MŚ! Przegrywali sześcioma bramkami, by zrobić to...

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Harald Reinkind, Luc Steins  oraz Petter Overby
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Harald Reinkind, Luc Steins oraz Petter Overby

Wydawało się, że Holendrzy zmierzają po zwycięstwo w meczu z Norwegią. Wychodziło im niemal wszystko i wygrywali już 15:9. W drugiej połowie Skandynawowie zaliczyli jednak wielki powrót, zwyciężyli 27:26. Są blisko awansu do ćwierćfinału.

Na zakończenie grupy F podczas mistrzostw świata piłkarzy ręcznych 2023 oglądaliśmy prawdziwy hit. Holendrzy mierzyli się z Norwegami. Obie drużyny pewnie wygrały swoje wcześniejsze mecze i ograły wysoko Argentyńczyków oraz Macedończyków.

To ekipa ze Skandynawii była delikatnym faworytem tego spotkania. Jednak w mecz lepiej weszli Holendrzy. Pomarańczowi lepiej prezentowali się w defensywie, a dobre interwencje w bramce dokładał Bart Ravensbergen. Dobrze działa współpraca z obrotowym Samirem Benghanemem, co pozwoliło im wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Powiększyli je jeszcze po rzucie Luca Steinsa (8:5).

Wielki koncert podopiecznych Staffana Olssona trwał dalej. Wymuszali faule w ataku rywali, a do tego Ravensbergen co jakiś czas odbijał piłki. Swoje akcje rozwiązywali błyskawicznie, z czym defensywa Skandynawów miała ogromny problem. Po bramce Luca Steinsa Holendrzy wygrywali już 15:9. W końcówce Norwegowie zaczęli jednak prezentować się lepiej, wzmocnili obronę, a rywale pogubili się w kilku sytuacjach. Ostatecznie po pierwszej połowie Oranje prowadzili 17:13.

ZOBACZ WIDEO: Odważna kreacja Ewy Brodnickiej. "Szalejesz"

Wydawało się, że po dwóch udanych interwencjach Ravensbergena oraz powiększeniu zaliczki do pięciu bramek Holendrzy będą mieli kontrolę nad meczem (18:13). Jednak Norwegowie znaleźli w sobie nowe pokłady energii. Coraz lepiej czytali grę rywali, a zdeprymowani Holendrzy często tracili piłkę i popełniali faule w ataku. Podopieczni Jonasa Wille błyskawicznie odrabiali straty. Po golu Haralda Reinkinda złapali kontakt z rywalami.

Chwilę później na tablicy wyników był już remis za sprawą kontry wykorzystanej przez Kevina Gulliksena (20:20). Gra Holendrów się posypała. Nie byli w stanie wyprowadzić skutecznej akcji, a kapitalnie w bramce spisywał się Kristian Saeveraas. Rzut Sandera Sagosena sprawił, że prowadzili dwoma golami.

Sygnał do odrabiania strat dał Holendrom Ravensbergen, który obronił rzut karny. Chwilę później swoją "siódemkę" wykorzystał Kay Smits i znów na tablicy wyników był remis (23:23). Przez długi czas obie ekipy miały ogromny problem ze zdobyciem gola, a duża w tym zasługa obu bramkarzy. Wynik pozostawał na styku.

Na niecałe trzy minuty przed końcem Pomarańczowi stracili piłkę. Z zabójczą kontrą wyszedł Sebastian Barthold, która dała Norwegom dwupunktowe prowadzenie. Na minutę przed końcem Holendrom nie wyszła popisowa akcja. Rzucili ostatnią bramkę równo z syreną, ale i tak przegrali 26:27.

Holandia - Norwegia 26:27 (17:13)

Holandia: Ravensbergen (14/41 - 34 proc.), A.Versteijnen, Stavast 1, Ten Velde, Schoenaker, Kooijman, Sluijters, Steins 5, Bemghanem 6, Schagen, N. Versteijnen, Adams, Boomhouwer 3, Smits 7, Jansen, Baijens 1

Norwegia: Saeveraas (8/22 - 36 proc.), Bergerud (3/15 - 20 proc.), Aga Eck, Sagosen 7, Bathold 4, Overjordet, Overby 2, Saeveraas, Toft, Bjoernsen, Gullerud 1, Johannessen 4, O'Sullivan 2, Reinkind 2, Bergerud, Gulliksen 3, Blonz, Abelvik Rod 2

MVP: Luc Steins (Holandia)

Czytaj więcej:
Polacy potrzebują wsparcia. Kibice stracili wiarę?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty