Lekki kryzys w Zabrzu zażegnany. Trzeci triumf i awans w tabeli

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Dmytro Artemienko
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Dmytro Artemienko

Górnik Zabrze uporał się z zespołem z Kalisza. Gospodarze jeszcze przed przerwą zyskali przewagę, a w końcówce pozbawili gości złudzeń, wygrywając z Energą MKS-em 32:25.

Nietrudno było wskazać faworyta meczu w Zabrzu. Górnik zdecydowanie lepiej prezentował się już na wstępie nowego sezonu PGNiG Superligi Mężczyzn. Oczywiście o ile nie liczyć ogromnej wpadki w europejskich pucharach. Energa MKS wręcz przeciwnie. 12. miejsce w rozgrywkach to zdecydowanie nie to, czego oczekiwali działacze kaliskiego klubu.

Pierwszy kwadrans wcale jednak nie pokazał aż takiej przewagi gospodarzy. Ci 5-krotnie oddali niecelny rzut, co przy 1 w wykonaniu gości stanowiło pewną przepaść. Niwelowały to straty w ataku pozycyjnym. Tych 2 razy więcej mieli kaliszanie. Zawodził Damian Przytuła (ledwie nieco ponad 40 proc. skuteczności). Miał on jednak godnych zastępców, jak choćby Dmytro Artemienkę.

Obraz gry uległ znaczącej zmianie w 21. minucie spotkania. Miejscowi zanotowali serię, która pozwoliła im wyjść ze stanu 9:10 na 15:10 i zacząć kontrolować spotkanie. Pomogła im w tym kara dwóch minut dla etatowego obrońcy gości z Kalisza, czyli Mateusza Kusa. Paweł Noch próbował reagować, ale bez większego efektu. Wynik do przerwy ustalił bramką z koła Sebastian Kaczor.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Drużyna ze Śląska w drugiej połowie była już pewna swego. W zbudowaniu sobie przewagi nie przeszkodziło im wykluczenie Adama Wąsowskiego. Obrotowy i etatowy obrońca gospodarzy w 41. minucie po raz trzeci został odesłany na ławkę kar, co kończyło jego udział w meczu. Wynik brzmiał wtedy 24:16. Patrik Liljestrand, prosząc o czas na żądanie, próbował mimo wszystko trzymać rękę na pulsie.

Uaktywnił się Łukasz Kużdeba, a trafienie Kamila Adamczyka przywróciło niejako nadzieję gościom z Kalisza na sprawienie niespodzianki. Drużyna Nocha w kolejnej swojej akcji mogła i powinna jeszcze bardziej zniwelować stratę, ale nic już z tego nie wyszło. Z zespołu gości całkiem uszła już wiara, a miejscowi zaczęli zadawać cios za ciosem, by po końcowej syrenie wyjść na +7.

PGNiG Superliga Mężczyzn, 5. kolejka:

Górnik Zabrze - Energa MKS Kalisz 32:25 (16:12)

Górnik: Liljestrand, Kazimier, Wyszomirski - Molski, Tokuda 3, Łyżwa 1, Baczko, Artemienko 7, Krawczyk, Mauer 9 (3/3), Kaczor 2, Wąsowski, Ilczenko 2, Rutkowski 2, Przytuła 6.
Karne: 3/3.
Kary: 10 min. (Wąsowski - 6 min., Tokuda, Ilczenko - 2 min.).
Czerwona kartka: Adam Wąsowski z gradacji kar w 41. minucie meczu.

Energa MKS: Szczecina, Hrdlicka - Krępa 3, Zieniewicz 6, Kus, Drej 5, Biernacki, Góralski 2 (2/2), Wróbel 1, K. Pilitowski, M. Pilitowski, Kużdeba 4, Bekisz 1, Adamczyk 3.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min. (Kus, Góralski, Wróbel, Adamczyk - 2 min.).

Sędziowie: Bąk, Ciesielski (obaj z Zielonej Góry).
Widzów: 600.

Czytaj więcej:
--> Polski obrotowy rządził we Francji. To jego rekord
--> Głupota Mrozowicza i niebieska kartka w Tarnowie

Komentarze (0)