W tym artykule dowiesz się o:
Najlepszy piłkarz Ekstraklasy minionego sezonu. Był architektem wielkiego i sensacyjnego sukcesu - mistrzostwa Polski wywalczonego przez Piasta Gliwice. Ale to przełożyło się tylko na transfer na zaplecze angielskiej Premier League. Mistrz Polski sprzedał swojego najlepszego zawodnika za ledwie 2 mln euro.
- W Polsce nikt nie zapłaciłby mi takich pieniędzy - mówił dla sport.pl już po transferze Ekwadorczyk, tłumacząc poniekąd, dlaczego zdecydował się opuścić polską ligę. Zadecydowały finanse. Podkreślał też, że "Anglia to wymarzone miejsce do grania w piłkę".
Zobacz także: Transfery. Krótka arabska przygoda Carlitosa. Były król strzelców Ekstraklasy rozstał się z Al-Wahdą
Zobacz także: Marek Wawrzynowski: Najlepsi piłkarze polskiej Ekstraklasy odchodzą do średniaków (felieton)
Mający przeciętne warunki fizyczne (164 cm wzrostu) Valencia póki co nie podbija The Championship. Jego liczby są wręcz fatalne: uzbierał ledwie 172 minuty w lidze. Nie strzelił ani jednej bramki, nie dołożył ani jednej asysty. Zaledwie raz wystąpił w podstawowym składzie. A cały czas mówimy o najlepszym piłkarzu całego sezonu w polskiej lidze.
Brentford po słabym początku rozgrywek (zajmowało nawet 18. miejsce) teraz włączyło się do walki o bezpośredni awans do Premier League. Po ostatniej wygranej nad Queens Park Rangers drużyna zajmuje trzecie miejsce (bezpośredni awans mają dwa pierwsze zespoły, pozostałe cztery grają w barażach). Przeciwko QPR grał nawet Valencia, ale na boisku pojawił się tylko na 9 minut.
Najważniejsze liczby: 0 goli, 0 asyst.
Aleksandar Prijović (Ittihad)
W Arabii Saudyjskiej była gwiazda Legii Warszawa zarabia krocie. Rok temu podpisał kontrakt, w myśl którego (do lata 2023 roku) na jego konto w sumie wpłynie aż 25 mln euro! To ponad 5,5 mln euro za sezon gry. Kolosalne pieniądze dla piłkarza, który najlepszy okres miał w przeciętnej dzisiaj lidze greckiej.
Żeby wykupić Prijovicia z PAOK-u Saloniki, Ittihad musiał uruchomić klauzulę odstępnego, która wynosiła aż 10 mln euro. Przy okazji skorzystała na tym Legia. Polski klub przy sprzedaży Prijovicia do Grecji zapewnił sobie 10 proc. od przyszłego transferu piłkarza urodzonego w Szwajcarii. Na konto Legii trafił zatem milion euro.
Prijović nieźle rozpoczął swoją przygodę w Arabii Saudyjskiej, bo w pierwszym sezonie strzelił łącznie 11 goli w 15 meczach. Teraz idzie mu jak po grudzie. Ledwie jedna bramka w dwunastu spotkaniach chluby mu nie przynosi.
Najważniejsza liczba: 5,5 mln euro za sezon gry
ZOBACZ WIDEO: Kamil Kosowski komentuje sytuację Wisły Kraków. "Serce boli. Spadek z Ekstraklasy trzeba brać pod uwagę"
Nemanja Nikolić (bez klubu)
Dla Legii strzelił 55 goli, ale gdy do klubu przyszła oferta z Chicago Fire, skorzystali na tym wszyscy. Polacy zarobili 3 mln euro, a piłkarz dostawał pensję na poziomie około 2 mln euro rocznie.
W MLS szło mu naprawdę dobrze. Węgier nie stracił instynktu strzeleckiego i regularnie pokonywał bramkarzy. W pierwszym sezonie zdobył aż 24 gole, w drugim 15, a w ostatnim 12. W sumie 55 bramek (licząc także krajowe puchary). Ale jego kontrakt wygasł z końcem poprzedniego roku. Do dzisiaj Nikolić nie znalazł nowego pracodawcy.
W pewnym momencie mówiło się o powrocie do Legii Warszawa, lecz 32-latek nadal chce zarabiać spore pieniądze i temat upadł. Możliwe, że wyjedzie do Chin, gdzie będzie kontynuował karierę. Spekuluje się jeszcze o powrocie na Węgry.
Najważniejsza liczba: 55 goli dla Chicago Fire
Podobno wielki talent, który za parę lat może kosztować krocie. W Polsce co chwilę debatowano: czy faktycznie ma tak olbrzymi potencjał, jak niektórzy myślą? Legia latem sprzedała go za 2 mln euro, a Chorwaci mają zrobić z niego supergwiazdę, którą oddadzą za kilkukrotnie wyższą kwotę.
Na razie to mrzonki, bo Kulenović po przenosinach do Dinama zagrał... 24 minuty. Jednak może tłumaczyć się tym, że w połowie października doznał kontuzji i dopiero teraz wraca do treningów z resztą zespołu. We wtorek na swoim profilu na Instagramie pokazał zdjęcie z zajęć, dodając: "krok po kroku". Wcześniej zapowiadał, że "jest wojownikiem i wróci silniejszy".
Najważniejsza liczba: 24 minuty dla Dinama
Marco Paixao (Altay SK)
W Polsce strzelał mnóstwo goli dla Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk. Jego licznik zatrzymał się na 68 bramkach w 134 meczach. Bardzo dobre liczby. Ale nie potrafił dogadać się z Piotrem Stokowcem, gdy ten objął stery w Lechii. Było jasne, że Portugalczyk musi poszukać szczęścia gdzie indziej.
Latem 2018 roku zdecydował się na ofertę tureckiego zespołu Altay SK. I chociaż to tylko zaplecze tureckiej ekstraklasy, to i tak można być pod wrażeniem liczb Paixao. W pierwszym sezonie strzelił aż 29 goli w 33 meczach, zostając bezapelacyjnym królem strzelców (drugi w klasyfikacji piłkarz miał aż 13 bramek mniej).
W tych rozgrywkach Paixao nadal regularnie trafia do siatki (8 goli w 17 meczach), a trzeba wziąć pod uwagę to, że we wrześniu skończył już 35 lat.
Najważniejsza liczba: 29 goli w pierwszym sezonie
Fin zakotwiczył w lidze czeskiej. W Legii nie miał już przyszłości i pod koniec maja klub poinformował o rozstaniu. Hamalainen miał jednak problem ze znalezieniem nowego pracodawcy i dopiero we wrześniu 2019 roku przeprowadził się do FK Jablonec.
To były trudne miesiące dla Hamalainena. 33-latek nie wywalczył sobie miejsca w składzie i ani razu nie pojawił się w wyjściowej "jedenastce" w ligowym meczu. Ledwie 58 minut w czterech spotkaniach mówi wszystko o byłym piłkarzu Lecha Poznań i Legii Warszawa.
Najważniejsza liczba: 0 - tyle występów w podstawowym składzie w lidze
Carlitos (bez klubu)
Na deser zostawiliśmy byłego snajpera Legii Warszawa i Wisły Kraków. Carlitos był piłkarzem Al-Wahda Abu Zabi zaledwie przez trzy miesiące. Pod koniec grudnia rozwiązał kontrakt z klubem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich za porozumieniem stron.
Legia dostała za niego niecałe 2 mln euro. Carlitos w Arabii Saudyjskiej rozegrał 9 meczów, strzelił 5 goli. Mówiło się, że może wróci na Łazienkowską, ale nie ma takiego planu w ekipie wicemistrza Polski. Póki co 29-latek pozostaje bez klubu.
Najważniejsza liczba: 3 - tyle miesięcy piłkarzem Al-Wahda był Carlitos