Najlepsze mecze Legii Warszawa w europejskich pucharach

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Aby pokonać Sporting i awansować do Ligi Europy piłkarze Legii Warszawa muszą rozegrać w środę wielki mecz. Takich jednak w najnowszej historii mistrza Polski nie brakowało. WP SportoweFakty przypominają najbardziej pamiętne z nich.

1
/ 10

W środę Legia Warszawa może odnieść wielki sukces. Jeśli w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów mistrzowie Polski pokonają przed własną publicznością Sporting, wskoczą na trzecie miejsce w tabeli i zagrają na wiosnę w Lidze Europy.

Byłby to znakomity wynik drużyny, która po pierwszym spotkaniu z Borussią Dortmund (0:6) była obiektem kpin nie tylko ze strony polskich kibiców. Aby jednak pokonać drużynę z Lizbony zespół Jacka Magiery musi wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Zaprezentować się nie gorzej, niż w meczu z Realem Madryt na Łazienkowskiej (3:3).

Aby zmotywować piłkarzy Legii postanowiliśmy przypomnieć najlepsze mecze Wojskowych w europejskich pucharach z ostatnich 30 lat.

2
/ 10

22.10.1986 Legia Warszawa - Inter Mediolan 3:2

Dla drużyny z Warszawy było to drugie spotkanie ze słynnym Interem na przestrzeni roku. W 1985 roku Nerazzurri okazali się minimalnie lepsi w trzeciej rundzie Pucharu UEFA, remisując u siebie 0:0 i wygrywając na Łazienkowskiej po dogrywce 1:0.

Jesienią 1986 roku nadszedł czas rewanżu, tym razem w drugiej rundzie tych samych rozgrywek. Drużyna prowadzona przez Jerzego Engela nie czuła respektu przed Interem, w barwach którego brylował Karl-Heinz Rummennigge, a na ławce siedział słynny Giovanni Trappatoni.

Po golach Sikorskiego, Dziekanowskiego i Karasia, Legia prowadziła już 3:1 i miała znakomite szanse na podwyższenie wyniku. Niestety, to Włosi odpowiedzieli bramką i mecz zakończył się minimalnym zwycięstwem Polaków 3:2

Fantastyczna gra Legii w pierwszym spotkaniu nie dała jej awansu. W Mediolanie Inter wygrał 1:0 i wyeliminował wicemistrzów Polski.

3
/ 10

13.09.1989 FC Barcelona - Legia Warszawa 1:1

Los nie sprzyjał Legii w losowaniu I rundy Pucharu Zdobywców Pucharów jesienią 1989 roku, przydzielając Polakom słynną Barcelonę. Dumę Katalonii prowadził już wtedy słynny Johan Cruyff i miał w swoim składzie wielkie gwiazdy, m.in. Zubizarretę, Koemana, Bakero, Laudrupa i Begiristaina.

13 września na słynnym Camp Nou zespół prowadzony przez Rudolfa Kaperę zaprezentował się jednak fantastycznie. Po pięknym golu Andrzeja Łatki legioniści prowadzili 1:0, a w drugiej połowie drugą bramkę dołożył Roman Kosecki. Niestety, stronniczo sędziujący arbiter popełnił fatalny błąd i nie uznał trafienia. W końcówce podyktował też kontrowersyjny rzut karny dla gospodarzy, ratując ich przez sensacyjną porażką.

Podobnie jak trzy lata wcześniej w rywalizacji z Interem, także i tym razem znakomita gra w pierwszym spotkaniu nie wystarczyła do wyeliminowania słynnego rywala. Na Łazienkowskiej jedynego gola strzelił Michael Laudrup i do kolejnej rundy awansowała Duma Katalonii.

4
/ 10

20.03.1991 Sampdoria Genua - Legia Warszawa 2:2

Mecz, który przeszedł do historii nie tylko Legii Warszawa, ale całej polskiej piłki klubowej. W 1991 roku, w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów, los skojarzył Legię z Sampdorią Genua, triumfatorem tych rozgrywek z poprzedniego sezonu.

Pierwszy mecz rozegrano na Łazienkowskiej i sensacja. Po golu Dariusza Czykiera Legia wygrywa 1:0, jednak przed wyjazdem do Genoi nikt nie daje Polakom większych szans. Sampdoria była wtedy liderem Serie A, miała w swoim składzie gwiazdy futbolu, z Roberto Mancinim i Gianlucą Viallim na czele.

Legia miała jednak Wojciecha Kowalczyka. 20 marca w Genoi 19-latek z Bródna przywitał się ze światem, dwa razy pokonując Gianlucę Pagliucę. Po jego trafieniach polski zespół prowadził ze słynnym rywalem 2:0. W końcówce Sampdoria doprowadziła jednak do wyrównania, a ponadto z boiska wyrzucony został bramkarz Maciej Szczęsny. W ostatnich minutach między słupkami stać musiał obrońca Marek Jóźwiak i nie dopuścił do utraty kolejnego gola. W efekcie Legia sprawiła ogromną sensację, eliminując wielką Sampdorię z PZP.

W półfinale Legia trafiła na Manchester United, jednak tym razem nie zdołała pokonać utytułowanego rywala i odpadła z rozgrywek (1:3 i 1:1).

5
/ 10

23.08.1995 IFK Goeteborg - Legia Warszawa 1:2

W 1995 roku Legia Warszawa po raz drugi z rzędu rozpoczęła walkę o awans do upragnionej Ligi Mistrzów. Po nieudanym dwumeczu z Hajdukiem Split rok wcześniej, drużyna z Łazienkowskiej została wzmocniona i bez strachu stanęła naprzeciwko IFK Goeteborg.

A Szwedzi byli wtedy zespołem niezwykle cenionym na Starym Kontynencie. Rok wcześniej, w Lidze Mistrzów potrafili wygrywać na własnym boisku z Manchesterem United czy Barceloną, odpadając z rozgrywek dopiero w ćwierćfinale, po dramatycznych spotkaniach z Bayernem Monachium. Ponadto mieli w swoim składzie wielu reprezentantów Szwecji, która w 1994 roku zdobyła brązowy medal na mistrzostwach świata w USA.

Po skromnym zwycięstwie w Warszawie (1:0, gol Jerzego Podbrożnego) mistrzowie Polski, razem z tysiącami kibiców udali się do Goeteborga. Tam dali pokaz gry i ponownie pokonali IFK, tym razem 2:1. Wprawdzie pierwszy do siatki trafił Jesper Blomqvist, to później gole strzelali tylko legioniści. Wyrównał strzałem głową najniższy na boisku Leszek Pisz, a w 90. minucie załamanych Szwedów dobił Jacek Bednarz.

6
/ 10

18.10.1995 Legia Warszawa - Blackburn Rovers 1:0

Legia awansowała więc do fazy grupowej i rozegrała w niej kolejny wielki mecz. Po zwycięstwie z Rosenborgiem Trondheim (3:1) i porażce w Moskwie ze Spartakiem (1:2) na Łazienkowską przyjechał mistrz Anglii. Blackburn Rovers znajdowało się wtedy w kryzysie, ale miało w swoim składzie gwiazdy brytyjskiego futbolu - Colina Hendry'ego, Chrisa Suttona czy wreszcie Alana Shearera.

Słynny angielski napastnik był jednak bezradny w starciu z piłkarzami Legii, podobnie jak jego koledzy. W Warszawie drużyna Pawła Janasa dała pokaz gry w defensywie, nie ograniczając się przy tym tylko do obrony. Stworzyła sobie mnóstwo znakomitych sytuacji, ale wykorzystała tylko jedną. Tima Flowersa pokonał Jerzy Podbrożny i dał Legii niezwykle ważne trzy punkty.

O tym, jak bardzo wierzono wówczas w zespół z Warszawy niech świadczą słowa Dariusza Szpakowskiego, który pod koniec telewizyjnej transmisji mówił o "małym niedosycie", że Legia pokonała Blackburn Rovers tylko jedną bramką.

Zdobyte punkty okazały się jednak kluczowe i Legia awansowała do ćwierćfinału rozgrywek, odpadając dopiero po dwumeczu z Panathinaikosem Ateny (0:0 i 0:3).

7
/ 10

24.09.1996 Legia Warszawa - Panathinaikos Ateny 2:0

Z tym samym Panathinaikosem przyszło się polskiej drużynie mierzyć kilka miesięcy później, już w I rundzie Pucharu UEFA. Problem w tym, że był to ten sam Panathinaikos, ale inna Legia. Po sezonie 1995/1996 z klubu odeszło dziewięciu piłkarzy oraz trener Paweł Janas, a dziennikarze wieszczyli spadek zespołu do drugiej ligi.

Tamta Legia miała jednak wielki charakter i na dwumecz z Grekami wyszła bez strachu. W Atenach zagrała dobry mecz, jednak ostatecznie przegrała 2:4. Przed rewanżem w awans drużyny wierzono już tylko w stolicy.

24 września 1996 roku piłkarze Legii rozegrali jedno z największych spotkań w całej swojej historii, pokonując Panathinaikos 2:0 i eliminując półfinalistę Ligi Mistrzów z Picharu UEFA. O ambicji zespołu prowadzonego przez Mirosława Jabłońskiego niech świadczy fakt, że decydującego gola Cezary Kucharski strzelił już w doliczonym czasie gry.

Do dziś po Warszawie krążą legendy o tym spotkaniu i istnieje teza, że takiej radości, jak po drugiej bramce dla gospodarzy, nie było na ówczesnym stadionie nigdy wcześniej i nigdy później.

8
/ 10

18.10.2001 Legia Warszawa - Valencia 1:1

Niemal równo pięć lat po wspaniałym meczu z Panathinaikosem do Warszawy ponownie zawitał półfinalista Ligi Mistrzów. Valencia była wówczas drużyną, która jak równy z równym rywalizowała z Hiszpanii z Barceloną i Realem, będąc też postrachem wszystkich klubów w europejskich pucharach.

Prowadzeni przez Dragomira Okukę legioniści nie zamierzali jednak kłaść się przed rywalem w pierwszym meczu II rundy Pucharu UEFA. I choć mieli mniejsze umiejętności od słynnych rywali, zamierzali pokonać spotkanie ambicją. I prawie im się to udało.

Gospodarze rozegrali wspaniałe spotkanie, będąc drużyną zdecydowanie lepszą od Valencii. Długo prowadzili po golu Bartosza Karwana i mieli kolejne szanse na strzelenie bramki. Niestety, w drugiej połowie to goście trafili do siatki. Wielki udział miał w tym jednak austriacki arbiter Bernhard Brugger, którego decyzja o podyktowaniu "11" była wprost śmieszna.

Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. W rewanżu Valencia nie dała już jednak szans Legii, rozbijając warszawski zespół aż 6:1.

9
/ 10

25.08.2011 Spartak Moskwa - Legia Warszawa 2:3 Na kolejny wielkie spotkanie Legii Warszawa w europejskich pucharach czekano 10 lat. W sierpniu 2011 roku drużyna Macieja Skorży trafiła w eliminacjach Ligi Europy na Spartak Moskwa. Rosjanie mieli zespół złożony z piłkarzy, na których sprowadzenie wydano wielkie pieniądze i byli zdecydowanym faworytem rywalizacji.

I choć Legia zaprezentowała się dobrze w pierwszym spotkaniu w Warszawie, to remis 2:2 dawał większe szanse rywalom. Tym bardziej, że w Moskwie nie mógł zagrać z powodu kartek najlepszy piłkarz zespołu, Miroslav Radović.

W stolicy Rosji Legia przegrywała już 0:2, jednak w wielkim stylu podniosła się z kolan. Najpierw do siatki trafił Michał Kucharczyk, później fantastycznym strzałem z dystansu wyrównał Maciej Rybus i mecz rozpoczął się na nowo. I gdy kibice na Łużnikach szykowali się do dogrywki, w pole karne Spartaka dośrodkował Jakub Wawrzyniak, a najważniejszego gola w karierze strzelił Janusz Gol.

Wygrana na rosyjskim terenie smakowała wyśmienicie i w nagrodę Legia awansowała po raz pierwszy w historii do fazy grupowej Ligi Europy. Tam również prezentowała się dobrze i odpadła dopiero w 1/16 finału, po meczach ze... Sportingiem.

10
/ 10

2.11.2016 Legia Warszawa - Real Madryt 3:3

To nie miało prawa się udać. Mistrz Polski mierzył się ze słynnym Realem Madryt na własnym boisku, ale bez własnych kibiców (efekt kary UEFA po zamieszkach na spotkaniu z Borussią Dortmund) i po porażce na Santiago Bernabeu 1:5. I choć w Madrycie piłkarze Jacka Magiery pokazali, że potrafią grać w piłkę, to na Łazienkowskiej spodziewano się wysokiego zwycięstwa Królewskich.

I gdy po 35 minutach Real prowadził 2:0, spodziewano się prędzej kolejnych bramek dla gości, niż powrotu Legii do gry. Tymczasem po pięknych golach Vadisa Odjidi-Ofoe i Miroslava Radovicia gospodarze doprowadzili do wyrównania, a w 85. minucie Thibault Moulin dał mistrzom Polski sensacyjne prowadzenie! Wprawdzie w końcówce do siatki trafił Mateo Kovacić, ale wynik spotkania z Realem obiegł całą Europę.

Aby zagrać na wiosnę w Lidze Europy, legioniści muszą zaprezentować się właśnie tak, jak 2 listopada w starciu z Królewskimi. Czekamy!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (4)
avatar
Białe Legiony
7.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tyyylkooo Leegiaa , ukochanana Leegiaaa !!! Narka, do zobaczyska na Ł3 :)  
avatar
Mario1963
7.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
mysle ze 0-3 byłby dobrym wynikiem a moze remis 4-4 i caLa Polska zapieje nad fantastycznym wynikiem haha