Echa meczu Śląsk-Legia: Chinyama nie zbawił Legii

Kibice, którzy zgromadzili się w sobotę na stadionie przy ulicy Oporowskiej liczyli na ciekawe spotkanie. Na pewno się zawiedli, gdyż emocji w pojedynku Śląska z Legią było jak na lekarstwo. W drużynie z Warszawy, co nowością nie jest, szwankowała skuteczność. W podstawowym składzie Śląska zabrakło Sebastiana Mili.

Legionistów problemy ze skutecznością

Po sześciu kolejkach piłkarze Legii Warszawa zgromadzili na swoim koncie jedenaście punktów. Do prowadzącej Wisły tracą już siedem oczek. Legioniści stracili najmniej bramek ze wszystkich drużyn ekstraklasy, ale... strzelili ich też bardzo mało - zaledwie sześć. W spotkaniu ze Śląskiem Wrocław żaden z piłkarzy Legii nie potrafił skierować piłki do bramki Śląska. - Nie dochodziliśmy do pozycji strzeleckich. Po dwóch - trzech podaniach traciliśmy piłkę. To nie powinno nam się zdarzać jeżeli chcemy grać o mistrza - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Mięciel - jeden z tych, od którego wymaga się strzelania goli.

Poirytowania niewykorzystywaniem sytuacji nie krył także szkoleniowiec piłkarzy ze stolicy kraju. - W dalszym ciągu mamy problemy ze strzelaniem bramek. Nad tym musimy pracować, a nie to nie jest łatwą sprawą poprawić skuteczność. Najlepszym lekarstwem na to jest zdobywanie bramek i uwierzenie we własne siły. Wtedy na pewno każdy zawodnik jest pewniejszy swych umiejętności, zachowuje się zupełnie inaczej w tych sytuacjach podbramkowych - powiedział po meczu Jan Urban, szkoleniowiec Legii.

Najdobitniej całą sytuację określił pomocnik warszawian, Maciej Rybus: - Jak nie mamy sytuacji, nie będziemy strzelać na bramkę, to meczu na pewno nie wygramy.

O nieskuteczności Legionistów mówili także zawodnicy Śląska Wrocław. - Legia według mnie nie stworzyła sobie żadnej klarownej sytuacji. Można powiedzieć, że strzały z daleka to nie są sytuacje - wyjaśniał Piotr Celeban, obrońca Śląska.

Powrót Chinyamy

Legii w zdobyciu gola nie pomógł także Takesure Chinyama, król strzelców z ubiegłego sezonu. Czarnoskóry napastnik wrócił do gry po kontuzji. Na boisku pojawił się w drugiej odsłonie meczu. - Chinyama nie grał oficjalnego meczu od 30 maja. Trenuje z nami dopiero trzy tygodnie, przeszedł operację i na pewno nie wytrzymałby całego spotkania. Stąd też taka decyzja, aby zagrał w drugiej połowie, na bardziej zmęczonych zawodników Śląska - wyjaśniał Urban.

Formy Chinyamy nie chcą jeszcze oceniać koledzy z drużyny. - Poczekajmy, ocenimy z perspektywy czasu. Poczekamy aż rozegra te spotkania, zobaczymy jak to się przełoży na zdobycze bramkowe i przede wszystkim zdobycze punktowe, bo nie można domniemać przed czasem - stwierdził Wojciech Szala, kapitan Legii.

Madej i Mila na ławce rezerwowych Śląska

Na ławce wrocławskiej drużyny w meczu z Legią zasiedli Sebastian Mila oraz nowy nabytek Śląska - Łukasz Madej. Mila wraca do pełnej formy po kontuzji, Madej nie przepracował dobrze okresu przygotowawczego. Obydwaj mają zaległości i muszą je nadrobić - dlatego na razie są tylko rezerwowymi. - Oni mają tą przewagę w porównaniu z innymi zawodnikami, że poprzez umiejętności techniczne czy czytanie gry potrafią skondensować tą różnicę w przygotowaniu motorycznym. Jestem przekonany, że oni sami czują, że nie są jeszcze gotowi wejść od początku na boisko i po prostu orać na nim - wyjaśniał Ryszard Tarasiewicz, trener WKS-u.

Sam Łukasz Madej przyznaje, że nie jest jeszcze w pełnej dyspozycji. - Wiem, że w tej chwili nie jestem w optymalnej formie - stwierdził pomocnik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Tą tezę potwierdził Tarasiewicz. - Zrobiliśmy mu badania i tylko potwierdziło się to, co on sam odczuwał na treningach i co ja widziałem. Potwierdziły to liczby na badaniach wydolnościowych. Myślę, że Madej jeszcze trochę czasu potrzebuje - wyjaśnił trener zielono-biało-czerwonych.

Źródło artykułu: