Przez 20 lat piłkarska Europa się nad tym nie zastanawiała, będąc de facto częścią propagandowej machiny Rosji.
- On w ogóle nikomu nie kibicuje. Wyobrażasz sobie Putina, który skacze do góry i krzyczy "goooool"? - retorycznie pytał w jednym z wywiadów Siergiej Sznurow, lider nieistniejącego już zespołu rockowego Leningrad. I kibic Zenita Sankt Petersburg.
Gdyby Władimir Putin był piłkarskim zapaleńcem, Zenit pewnie nie czekałby na mistrzostwo Rosji siedem lat jego prezydentury. Wszak przed przeprowadzką do Moskwy Putin kilka lat pracował w gabinecie mera Petersburga. Zresztą z Aleksiejem Millerem, którego w 2001 roku zrobił szefem Gazpromu. Mimo to spółka na poważnie zainteresowała się miejscowym klubem dopiero cztery lata później, gdy została jego większościowym udziałowcem.
ZOBACZ WIDEO: Ukraińscy sportowcy pomagają i walczą na froncie. "Ta armia nas obroni"
Na Kremlu najwidoczniej zrozumiano, że futbol to nie tylko rozrywka, ale też biznes, wpływy i władza.
Rura pełna pieniędzy
Dlatego w 2006 roku Władimir Putin osobiście stawił się w Dreźnie na podpisaniu przez Gazprom kontraktu sponsorskiego z niemieckim Schalke. Do budżetu klubu z Zagłębia Ruhry rosyjski koncern zamierzał dorzucać 10 milionów euro rocznie. Jaki w tym biznes? Taki, że 1,5 miesiąca wcześniej, w Moskwie, Gazprom sfinalizował z niemieckimi firmami porozumienie o budowie Gazociągu Północnego - Nord Stream 1.
- To była część planu uzależnienia Europy od surowców energetycznych, na których stoi rosyjska gospodarka - mówi Marcin Kuśmierczyk, autor youtubowego kanału Polityka Zagraniczna.
Krytycy wskazywali, że to projekt polityczny, który poróżni kraje Unii. Dla zachodniej Europy miał oznaczać tańsze dostawy. Polska i inne państwa bałtyckie wskazywały, że Nord Stream będzie obwodnicą pozwalającą Rosjanom na gazowy szantaż europejskich państw.
Obawy były uzasadnione, bo Rosjanie toczyli w tym czasie gazowe spory z Ukrainą, które skończyły się zakręceniem kurka na początku 2006 roku. Dostawy do niektórych krajów europejskich spadły przez to o 1/3. Gazociąg Północny mógłby pozwolić na majstrowanie przy zaopatrywaniu Europy Środkowo-Wschodniej, zachowując przy tym ciągłość dostaw na Zachód.
Negocjacje szły do przodu, ale na wszelki wypadek Rosjanie postanowili wesprzeć je odpowiednimi pieniędzmi. O sukces polityczny mieli zadbać lobbyści. O odbiór społeczny - futbol.
Pierwszym ambasadorem Gazpromu został Gerhard Schroeder. Przewodniczącym Rady Dyrektorów Nord Streamu został tuż po odejściu z funkcji kanclerza. Następne przelewy popłynęły do Schalke. Na koszulkach ekipy z Gelsenkirchen pojawiło się logo z charakterystycznym płomieniem.
Piłkarska kariera Gazpromu
- Jest fajnie, bo są duże pieniądze, ale jest ryzyko, że interesy Kremla będą się rozchodzić po klubie jak podstępny wirus - przestrzegał działaczy Schalke dziennikarz śledczy Jürgen Roth.
Ale niewielu postrzegało ten deal podobnie. Zwłaszcza że wkrótce za pieniądze Gazpromu klubową gablotę zaczął wypełniać Zenit. W krótkim czasie wygrał ligę, zdobył Puchar UEFA i Superpuchar Europy. Anatolij Tymoszczuk, Andriej Arszawin i dobrze znany w Polsce Ivica Kriżanac po drodze ograli Marsylię, Bayer, Bayern i Manchester United. W meczach z bardziej uznanymi markami Zenit był traktowany jako kopciuszek. I jak to w takich przypadkach bywa, zyskiwał tym sympatię i nowych fanów.
W 2010 Zenit był według badań 11. najpopularniejszym klubem w Europie.
Rok później Schalke - z Neuerem, Rakiticiem i Raulem - dotarło do półfinału Champions League. O Gazpromie mówiło się coraz więcej i coraz lepiej. Rosjanie uznali, że zamiast lukrować swoim logo pojedyncze pączki, podświetlą nim baner całej cukierni - Gazprom stał się głównym sponsorem Ligi Mistrzów.
- Sponsoring sportu był i jest szybki, łatwy i stosunkowo tani. Wartości kontraktów mogą wydawać się ogromne, ale dla firm to nie jest duży wydatek - dodaje Adam Pawlukiewicz, dyrektor wykonawczy ds. badań i rozwoju w Pentagon Research, doradca ds. sponsoringu sportowego.
Dla zarabiającego na czysto miliardy euro rocznie koncernu wydanie kilkudziesięciu milionów nie było obciążające. W zamian Rosjanie dostali pakiet zawierający dostęp do lóż vipowskich w całej Europie i telewizyjne spoty w najlepszym czasie antenowym. Gazowy potentat zaczął kojarzyć się kibicom z wieczorami z Champions League. I dokładnie o to chodziło.
- Ludzie działają na zasadzie skojarzeń. O dobrze rozpoznawalnych markach myślimy pozytywnie. A kiedy jeszcze kojarzą nam się ze sportem, z grą naszej ulubionej drużyny i emocjami, reklamodawca może być pewien sukcesu - dodaje Adam Pawlukiewicz.
Jego słowa potwierdzają badania wykonane przez Nielsen Sports. W raporcie tej firmy z 2018 roku czytamy, że 48 proc. kibiców piłkarskich uważa, że marki sponsorujące ich ukochany futbol są społecznie odpowiedzialnie. W kontekście Gazpromu brzmi absurdalnie? Z naszej perspektywy tak, ale dla kibiców z krajów odległych od Rosji geograficznie i nieznających biznesowo-politycznych powiązań Gazpromu z rosyjską polityką, to tylko jedna z wielu firm, łożących na piłkę. Jedni produkują czipsy, inni konsole do gier, a ktoś gaz. No przecież UEFA nie brałaby od nich pieniędzy, gdyby coś z nimi było nie tak?
Oligarchowie na zakupach
Ale rosyjskie pieniądze nie płynęły do zachodnioeuropejskiej piłki tylko z centrali. Na piłkarskie zakupy ruszyli też biznesmeni. Kierunek wytyczył Roman Abramowicz, kupując Chelsea. Za nim poszli następni: bracia Czyhryńscy przejęli holenderski klub Vitesse, Władimir Romanow - szkocki Hearts. Dmitrij Rybołowlew zainwestował w Monaco, a potem i Cercle Brugge w Belgii. Ivan Savvidis poszedł śladami swoich korzeni i został właścicielem PAOK w Grecji, a angielskim Bournemouth rządzi Maxim Demin. Aliszer Usmanow pieniądze wkładał w Arsenal. Kiedy nie udało się wykupić pakietu większościowego, zaczął się kręcić przy Evertonie.
Wszystkich ich łączy to, że dorobili się podczas rosyjskiej dzikiej prywatyzacja lat 90. Przejmowali największe państwowe koncerny: metalurgiczne, chemiczne czy energetyczne. W ich zawodowych życiorysach oprócz finansowych sukcesów można też było znaleźć mafijne kontakty i usystematyzowaną korupcję. Ale gdy w zadłużonych klubach pojawiali się z walizkami pieniędzy i obietnicami doprowadzenia drużyn na szczyt, nikt się takimi szczegółami nie zajmował.
- Gdy Roman Abramowicz udzielał w Anglii pierwszego wywiadu, obruszał się na pytania o źródła majątku i powiązania z Putinem. Chciał się odciąć od Rosji i skupiać tylko na klubie - mówi Kuba Karpiński, redaktor naczelny ChelseaPoland.com.
Ale gdy trzeba było lobbować za przyznaniem Rosji organizacji mundialu w 2018 roku, Abramowicz udał się do Johannesburga, by z wicepremierem Iwanem Szuwałowem przekonywać działaczy FIFA, że lepszej oferty od rosyjskiej nie ma.
Rosja może więcej
Wierności Kremlowi wymagał od oligarchów Władimir Putin, ale mistrzostwa na rosyjskiej ziemi - podobnie jak zimowe igrzyska w Soczi - były też w interesie samych biznesmenów. Organizacja obu imprez oznaczała przecież państwowe kontrakty na ich przygotowanie, przyznawane bynajmniej nie w procedurze przetargowej.
- Jestem jednocześnie dumny z gry naszej reprezentacji i oburzony skalą korupcji przy organizacji turnieju. Oligarchowie zarobili na nim dziesiątki miliardów rubli. "Zarobili" oznacza w tym przypadku "ukradli" - mówił podczas mistrzostw opozycjonista Aleksiej Nawalny.
Ale zanim można było obłowić się na państwowym, trzeba było dopilnować, żeby taka okazja w ogóle była.
- Witalij Mutko, ówczesny minister sportu, mówił w 2009 roku, że przygotował 50 mln dolarów na zabezpieczenie praw do organizacji mundialu. "Zabezpieczenie praw do organizacji". Wszyscy wiedzieli, że chodzi o łapówki - zauważa Krystyna Kurczab-Redlich, autorka książek o Rosji.
Trochę jak w tym dowcipie:
- A nie boisz się, że ktoś się dowie, że bierzesz łapówki?
- No właśnie się dowiedziałeś. I co?
Mutko to zresztą postać na osobną historię. Czynny minister sportu kraju, starającego się o organizację mistrzostw świata, zasiadał w tym czasie w komitecie wykonawczym FIFA. Tej samej FIFA, która w kryzysowych sytuacjach zasłania się rzekomą apolitycznością sportu, a ingerencję polityków w działanie piłkarskich związków uznaje za niedopuszczalne. Gdy w 2006 roku minister sportu poważnie rozważał wprowadzenie do PZPN kuratora, FIFA groziła przecież zawieszeniem Polski. Konfliktu interesów w przypadku Witalija Mutki jakoś się nie dopatrzono.
Organizacji mistrzostw w Rosji nie powstrzymała ani aneksja Krymu, ani wojna w Donbasie i zestrzelenie przez Rosjan samolotu malezyjskich linii lotniczych.
- W Putinie na siłę chciano widzieć demokratę. Ale czy wcześniej były ku temu choćby przesłanki? W Czeczenii ukatrupił dziesiątki tysięcy ludzi. To było to samo, co teraz na Ukrainie. Tylko w dużo większej skali - mówi Krystyna Kurczab-Redlich.
Nic więc dziwnego, że Rosjanie się rozzuchwalili i zaczęli jeszcze szczelniej oplatać zachodnioeuropejski futbol. Zwłaszcza że na stole leżała kwestia budowy i uruchomienia nowego gazociągu - Nord Stream 2.
W międzyczasie do zarządów rosyjskich spółek zaczęli wchodzić kolejni pierwszoligowi politycy europejscy: byli kanclerze Austrii - Chrisitan Kern i Wolfgang Schüssel, były premier Włoch - Matteo Renzi, Finlandii - Esko Aho, i Francji - Francois Fillon.
- Na Zachodzie funkcjonował romantyczny mit Rosji. Kojarzyła się tam ze splendorem, blichtrem, poezją i literaturą. Politycy chcieli obracać się w elitarnym towarzystwie - mówi Marcin Kuśmierczyk z kanału Polityka Zagraniczna.
W zamian trzeba było tylko wykonywać kilka telefonów i przekonywać, że interesy z Rosją to przecież nic złego. Całkiem przyjemna emerytura.
A Gazprom coraz wygodniej mościł się na piłkarskich salonach. Zaczął finansować mistrzostwa Europy, Ligę Narodów, rozgrywki futsalowe i młodzieżową Ligę Mistrzów. Rosjanie dostali siedem meczów Euro 2020 (najwięcej obok Anglików), a prezes Gazprom Nieftu, a przy tym peterburskiego Zenita, Aleksander Djukow miejsce w komitecie wykonawczym UEFA. Petersburg został wybrany na gospodarza finału Ligi Mistrzów.
Były to efekty dobrze skrojonej, długofalowej strategii "prania wizerunku Rosji", jak świetnie ujął to w książce "Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium" Zbigniew Rokita.
I nagle wszystko się popsuło.
Wymuszona refleksja
Atak na Ukrainę sprawił, że pieniądze z Rosji zaczęły być źle postrzegane. Schalke najpierw zdjęło logo Gazpromu z koszulek, później całkowicie zrezygnowało ze współpracy z koncernem. To samo zrobił Everton, od kilku lat sponsorowany przez telekomunikacyjnego giganta znad Wołgi, Megafon.
Nieco więcej czasu na pożegnanie się z gazorublami potrzebowała UEFA. Pewnie dlatego, że i przelewy były wyższe. Ale i ona w końcu odcięła rosyjskie finansowanie.
- Skończyło się eldorado. Nie wyobrażam sobie, żeby świat wrócił do porządku sprzed wojny. Będzie alergia na rosyjskie pieniądze - uważa Kuba Karpiński. Objęty brytyjskim sankcjami Roman Abramowicz de facto nie zarządza już Chelsea.
Ale czy rzeczywiście czeka nas reset? UEFA i FIFA chciałyby, by były to tylko chwilowe turbulencje. Dlatego tak długo przyszło nam czekać na ostateczną decyzję w sprawie udziału Rosji w barażach o grę na mundialu w Katarze.
- Anulowaliśmy nasz kontrakt z Gazpromem. Wiele dni później sporo krajów w Europie nadal kupuje od nich gaz, ale cały czas mówi się o piłce nożnej. Więc czasami jest to jakaś podwójna moralność - powiedział w wywiadzie z brazylijskim "Globo" szef UEFA Aleksander Ceferin.
- Łamie mi się serce, gdy widzę, że sportowcy muszą zapłacić za decyzję, która nie jest ich, i wojnę, która nie jest ich - dodał.
Można więc założyć, że rosyjscy piłkarze wrócą do międzynarodowej rywalizacji przy pierwszej nadarzającej się okazji. Długo nie wrócą za to rosyjskie pieniądze. Bo nawet jeśli piłkarscy działacze szybko wyleczą się z alergii na ich przyjmowanie - zakładając, że w ogóle taką mają - to społeczny ostracyzm będzie wstrzymywać ich otwartość na przelewy ze Wschodu. Inna sprawa, że wg analityków rosyjskiemu biznesowi pieniędzy na sport wkrótce zabraknie.
A jeśli Rosjanie zechcą poprawić swój wizerunek, to zamiast w pensje zachodnich piłkarzy będą musieli zainwestować w odbudowę zniszczonych przez siebie ukraińskich miast.
Więcej informacji dotyczących geopolityki i stosunków międzynarodowych znajdziesz na stronie INE - www.ine.org.pl
oraz Twitter: https://twitter.com/IEuropy