Festiwal bramek w Lublinie - relacja z meczu Motor Lublin - KSZO Ostrowiec

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Cztery gole, dziewięć żółtych kartek i dwie czerwone to bilans sobotniego meczu w Lublinie. Kibice nie mogli więc narzekać na brak emocji. Żadnej ze stron nie udało się jednak przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.

Drużyny od początku toczyły wyrównaną walkę i brakowało im precyzji przy wykończeniu akcji ofensywnych. Prawą stroną boiska często szarżował Damian Falisiewicz. Goście wyraźnie nie potrafili sobie z nim poradzić, co dwóch z nich przypłaciło żółtymi kartkami.

Pierwszy celny strzał w meczu oddał Motor tuż przed upływem pół godziny gry i od razu strzelił bramkę. W 27. minucie Marcin Syroka mocno dośrodkował z rzutu wolnego, a Wojciech Białek wybiegł zza obrońców i strzałem głową nie dał żadnych szans Michałowi Wróblowi na skuteczną interwencję.

Gospodarzom zdarzało się sporo błędów w defensywie, czego KSZO długo nie potrafił wykorzystać. W 30. minucie doszło do niecodziennego incydentu, kiedy po niecelnym strzale gości Robert Mioduszewski wybiegł niemal na środek boiska i ostro strofował Damiana Niemczyka. Uspokajać musiał go sędzia.

180 sekund później trener Mirosław Kosowski musiał dokonać pierwszej roszady w składzie. Gry nie mógł kontynuować lewy obrońca Grzegorz Wojdyga, a jego miejsce zajął Krystian Kalinowski, co później okazało się niezłym pociągnięciem.

Końcówka pierwszej połowy należała do KSZO. W 44. minucie jeszcze nie sprzyjało im szczęście. Hubert Robaszek zagrał z ostrego kąta i Robert Mioduszewski odsłonił niemal całą bramkę. Próbował to wykorzystać Marcin Folc, ale trafił w stojącego na linii Kalinowskiego. Dobijający Marcin Kajca chybił celu.

Już w doliczonym czasie gry goście doprowadzili do wyrównania. Obrońcy Motoru nie upilnowali zamykającego akcję Folca, który atomowym strzałem w długi róg przywrócił KSZO nadzieję.

Od 50. minuty Motor musiał radzić sobie bez Grzegorza Krystosiaka, ukaranego drugą żółtą kartkę. Pomocnik gospodarzy obejrzał czerwony kartonik nie za popełniony chwilę wcześniej faul, a dyskusję z arbitrem. - Dokładnie nie widziałem tej sytuacji, ponieważ zostałem uderzony przez zawodnika KSZO. Grzesiek stanął w mojej obronie i chyba zbyt agresywnie powiedział swoje pretensje do sędziego. Naprawdę nie chcę oceniać tej sytuacji, bo nie widziałem tego - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl komentuje kapitan, Przemysław Żmuda.

KSZO miał więc nieco ułatwione zadanie. W akcjach ofensywnych gości brylował lewy obrońca, Łukasz Matuszczyk, sprawiający sporo problemów rywalom. - Staram się wykorzystywać moją lewą nogę i wykonywać jak najlepiej zadania nałożone przez trenera - skromnie przyznaje.

W 57. minucie defensorzy lubelskiej jedenastki pozostawili bez opieki kapitana KSZO, którego strzał zdołał obronić Mioduszewski, a dobitka głową Folca o centymetry minęła słupek. Gościom często brakowało precyzji. W 66. minucie dobrze w polu karnym gospodarzy był ustawiony Robaszek, ale Marcin Dziewulski zagrał mu za plecy.

Drużyna z Ostrowca Świętokrzyskiego długo nie mogła sforsować defensywy gospodarzy. Dopięła swego na niecały kwadrans przed końcem meczu - po dobrym podaniu Tomasza Ciesielskiego - wprowadzony na murawę sześć minut wcześniej - Krystian Kanarski mocnym strzałem pod poprzeczkę dał swojemu zespołowi prowadzenie.

Szczęście KSZO nie trwało długo. W 81. minucie siły się wyrównały, a do szatni musiał udać się Jakub Cieciura. - Nie sądziłem, że tak spokojny, ułożony chłopak jak Kubuś Cieciura zachowa się jak sztubak. W tym układzie żałuję, że nie ściągnąłem go wcześniej, ale mądry Polak po szkodzie - zauważa trener Robert Kasperczyk.

To dodało animuszu Motorowi, który wyrównał na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu. Z rzutu rożnego Niemczyk płasko zagrał na 16. metr do Białka, który jeszcze przełożył piłkę na drugą nogę i popisał się kapitalnym strzałem w okienko. - Mierzyłem akurat tam i jestem bardzo zadowolony, że wpadło w okienko - przekonuje szczęśliwy strzelec. - Zagrałem "Białemu" z rożnego, on "zaciął" sobie obrońcę i ładnie uderzył. Myślę, że jest to większa jego zasługa, niż moja - z uśmiechem na ustach dodaje asystent.

Końcówka również dostarczyła wielu emocji, gdyż KSZO za wszelką cenę dążył do zwycięstwa. W 90. minucie Jarosław Wieczorek znalazł się w sytuacji sam na sam z Mioduszewskim. Choć kibice i dziennikarze byli przekonani, że jest on na pozycji spalonej, to jednak sędzia nie przerwał gry, a zawodnik posłał piłkę o centymetry nad poprzeczką. Chwilę później również minimalnie pomylił się Radosław Kardas i remis stał się faktem.

- Przed meczem były całkiem inne założenia. Mieliśmy wyjść agresywnie, wysoko, a to jednak KSZO od początku prowadził grę. Zabrakło nam agresji, a z takim nastawieniem będzie bardzo ciężko, bo ta liga rządzi się takimi prawami, że ten kto walczy, to zdobywa punkty - podsumowuje Żmuda.

Motor Lublin - KSZO Ostrowiec 2:2 (1:1)

1:0 - Białek 27'

1:1 - Folc 45'

1:2 - Kanarski 76'

2:2 - Białek 86'

Składy:

Motor Lublin: Mioduszewski - Wojdyga (33' Kalinowski), Żmuda, Maciejewski, Falisiewicz - Krystosiak, Niemczyk, Hempel (79' Iracki), Syroka (90' Budzyński) - Popławski, Białek.

KSZO Ostrowiec: Wróbel - Matuszczyk, Kardas, Ciesielski, Szymoniak - Cieciura, Kajca (46' Dziewulski), Sobczyński (70' Kanarski), Robaszek - Cieśliński (76' Wieczorek), Folc.

Żółte kartki: Budzyński, Krystosiak, Popławski, Syroka (Motor) oraz Cieciura, Dziewulski, Kajca (KSZO).

Czerwone kartki: Krystosiak /50' za drugą żółtą/ (Motor) oraz Cieciura /81' za drugą żółtą/ (KSZO).

Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa).

Widzów: 1500 (gości: 100).

Najlepszy piłkarz Motoru: Wojciech Białek.

Najlepszy piłkarz KSZO: Łukasz Matuszczyk.

Piłkarz meczu: Wojciech Białek.

Źródło artykułu: