55 mln plus ewentualne 10 w bonusach. To cena, jaką za Ferrana Torresa zdecydowała się zapłacić FC Barcelona. Dla klubu, który dopiero co walczył o to, by w ogóle mieć możliwość rejestracji piłkarzy, była to miła odmiana.
Okazuje się jednak, że dawne demony wcale nie odeszły. Jak informują hiszpańskie media, Torres wciąż nie może zostać zarejestrowany w nowych barwach.
- Zobaczymy, jak potoczy się sytuacja z limitem wynagrodzeń. Czy będzie możliwa sprawna rejestracja. Muszą od nas odejść pewni piłkarze. Jeżeli uda nam się nakłonić Dembele do podpisania nowej umowy z niższym wynagrodzeniem, to będziemy mogli zgłosić Torresa. Miejmy nadzieję, że tak się stanie - powiedział cytowany przez serwis goal.com Xavi.
"AS" informuje z kolei, że Barcelona liczy na rozwiązanie problemu Torresa do 12 stycznia, gdy zespół w półfinale Superpucharu Hiszpanii podejmie Real Madryt. By tak się jednak stało, w klubie muszą dogadać się ze wspomnianym Dembele, bądź pozbyć się któregoś z niepotrzebnych graczy o wysokich kontraktach jak Umtiti czy Coutinho.
Co ciekawe, na ten moment, oprócz Torresa, na rejestrację czeka także Dani Alves oraz... doktor Ricard Pruna.
Czytaj także:
- Mauro Icardi zwolnił ochroniarza. Poszło o sprawy sercowe
- Jak kadra przyjęłaby powrót Nawałki? Te słowa nie pozostawiają wątpliwości
ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Takiego rzutu wolnego jeszcze nie było