Mleko się rozlało. Wiadomo było, że Paulo Sousa nie poprowadzi już reprezentacji Polski. W środę około 20 doszło do ostatecznego porozumienia, uzgodnionego przez prawników.
Jak wynika z informacji WP SportoweFakty Sousa zapłaci PZPN około 2 miliony złotych! To nieco więcej niż podawali brazylijscy dziennikarze, piszący o 320 tysiącach euro.
Dodatkowym bonusem jest to, że Sousa i jego sztab zrzekli się wszelkich roszczeń wobec PZPN.
O co chodzi? Na przykład o zapłatę za grudzień. Wypłaty dla obozu portugalskiego za ten miesiąc zostały zablokowane i już nie zostaną wypłacone. Podobnie jak pobory do marca, czyli do czasu, gdy obowiązywały kontrakty sztabu Sousy.
Razem, jak można nieoficjalnie usłyszeć, ma to dać około 4 miliony złotych (licząc wpłatę od Sousy i niewypłacone jemu i jego sztabowi środki). Aby to wszystko doprecyzować zawarto dwie odrębne umowy.
Porozumienie ze środy oznacza, że PZPN nie odda już sprawy przeciw Portugalczykowi do FIFA czy Międzynarodowego Trybunału do spraw Sportu (CAS) w Lozannie nad czym wcześniej się zastanawiano. To koniec tej sprawy.
Wcześniej prezes PZPN, Cezary Kulesza, brał wszystkie scenariusze pod uwagę, łącznie z pójściem na wojnę, czyli właśnie oddaniem sprawy pod ocenę odpowiednich instytucji. Jako że przepisy są w tych sprawach dość ogólne, to z jednej strony w teorii można było mieć nadzieję na "wyrwanie" większej kasy, ale z drugiej pewności, że tak się stanie wcale nie było. Ponadto batalia mogłaby potrwać lata(mi).
W kontrakcie Sousy i jego sztabu nie było kar umownych za zerwanie umowy przez Portugalczyka. W takiej sytuacji wydaje się, że osiągnięte porozumienie jest korzystne i pozwala zamknąć temat jednego z największych niewypałów w historii reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: Wyzwanie przed nowym trenerem Polaków. "Nie chcę, aby doszło do takiej sytuacji"