Rafał Gikiewicz od kilku lat należy do grona najwybitniejszych przedstawicieli polskiej szkoły bramkarskiej. Trwający sezon jest trzecim z rzędu, w którym olsztynianin regularnie broni w Bundeslidze. Mało tego, jest jednym z najlepszych golkiperów w jednej z czołowych lig Europy.
"Giki" z jednej strony może czuć satysfakcję, że zaczynał w Niemczech od zera, a dziś nad Renem jest cenionym zawodnikiem. Z drugiej strony, do pełni szczęścia brakuje mu występu w reprezentacji Polski.
Stary człowiek i może
W 2019 roku na krótko zainteresował się nim Jerzy Brzęczek, ale jego przygoda z kadrą skończyła się na jednym zgrupowaniu. Paulo Sousa od początku swojej kadencji w ogóle nie bierze go pod uwagę. A we wrześniu wprost powiedział, że "interesują go młodsi bramkarze". Więcej TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa wie, jak pozwolić wrócić Arkadiuszowi Milikowi do szczytowej formy
Od tej wypowiedzi selekcjonera minęło kilka tygodni, a Gikiewicz wciąż nie może o niej zapomnieć. Po piątkowym zwycięstwie nad Bayernem Monachium (2:1) znów odniósł się do tych słów Sousy.
- Zobacz, stary dziad, a ograł Bayern... - rzucił w rozmowie z Mateuszem Borkiem przed kamerą Viaplay, dodając: - Mam 34 lata i po raz pierwszy w karierze ogrywam Bayern. Nikt mnie z tej bramki nie wyrzuca i nie wyrzuci.
- Jakbym był "stary", to nie stałbym w bramce i nie pokonałbym Bayernu. Trzeci sezon z rzędu bronię w Bundeslidze, a w Niemczech naprawdę nie brakuje młodych, zdolnych bramkarzy - stwierdził.
Biegali jak dziki
Dla całego Augsburga zwycięstwo nad Bayernem (2:1) to wielka rzecz. - Niecodziennie ogrywasz Bayern. Bayern miał piłkę, my za nią biegaliśmy. Ale z półtorej sytuacji strzeliliśmy dwa gole, a sami dostaliśmy jednego i mamy trzy punkty - komentował Gikiewicz.
- Bayern miał duże posiadanie piłki, ale sytuacji nie miał wiele. Moim zdaniem brakowało im strzałów z dystansu. Chcieli wejść z piłką w pole karne albo dograć ją wzdłuż bramki. Brakowało im Kimmicha, ale to nie mój problem - dodał polski bramkarz.
- Na 10 meczów 9 się z nimi przegra, ale ten jeden może się uda. Chcieliśmy przetrwać początek, żeby nie stracić gola w pierwszym kwadransie, bo już osiem razy w tym sezonie dostałem "sztukę" na początku. Energia nas poniosła, moi koledzy biegali jak dziki - stwierdził w swoim stylu Gikiewicz.
34-latek zwykle jest najjaśniejszą postacią Augsburga i koledzy mogą na nim polegać, ale w piątkowych derbach miał kilka niepewnych interwencji.
- Nie jestem fanem tej "hybrydy" (nawierzchni boiska - przyp. red.). Tu jest więcej piachu niż trawy. Nie gra się łatwo, a jak się dostaje takie "kasztany” od swoich obrońców... Nie no, miałem szczęście w tym meczu, a brakowało go w poprzednich - zakończył golkiper Augsburga.