- To był właściwy moment, by dać innym zawodnikom większą odpowiedzialność za zespół - zaczął konferencję prasową Portugalczyk. Selekcjoner upierał się, że postąpił słusznie dając wolne Robertowi Lewandowskiemu w ostatnim meczu eliminacji mistrzostw świata 2022.
- Nie jestem trenerem, który boi się podejmowania ryzyka, podejmowania odważnych decyzji - komentował Sousa. - Uważam, że to był odpowiedni moment i dobra decyzja, by podjąć walkę w ważnym meczu o punkty bez Kamila Glika i Roberta Lewandowskiego. Na boisku wybiegli zawodnicy z odpowiednim charakterem, by tchnąć zespół do walki. Postanowiłem zaangażować w istotnym spotkaniu młodych graczy, by to doświadczenie zaprocentowało później. To dla nich ważne w kontekście przyszłości - tłumaczył Sousa.
- Mogliśmy zagrać lepiej i wygrać, ale tak się niestety nie stało. Nie zadajemy jednak w naszym zespole pytań "co by było gdyby". Podkreślam - to był właściwy moment, by wykonać kolejny krok w przód. Ale niestety, myślę, że nie każdy z piłkarzy był dziś w najwyższej formie - komentował Sousa.
Trener nie chciał jednak rozwijać tego wątku. - Nie będę wymieniał zawodników z nazwisk i oceniał ich indywidualnie. Drużyna powinna grać lepiej, mądrzej. Powinniśmy zaprezentować się dojrzalej - komentował.
Portugalczyk odpowiedział również trenerowi reprezentacji Węgier. Marco Rossi stwierdził, że to Bayern Monachium wywarł wpływ na polskiej federacji, by Lewandowski nie zagrał w poniedziałek. - To my podejmujemy decyzje, a nie kluby. Bayern nie miał nic wspólnego z tym, że Robert nie zagrał. Ja biorę za to odpowiedzialność - stwierdził selekcjoner.
Sousa odniósł się także do gwizdów na Stadionie Narodowym. Reprezentacja przegrała w swoim domu pierwszy raz od ponad siedmiu lat. - Jeżeli fani gwizdali na nas, to mają powody - odparł trener. - Kibice chcą widzieć sukces, a my nie byliśmy tą drużyną, co zwykle - kontynuował selekcjoner.
Portugalczyk nie czuje zmarnowanej szansy na rozstawienie w marcowych barażach do mistrzostw świata. Porażka z Węgrami bardzo oddala nas od tego oddala. - Spokojnie, poczekajmy na losowanie. Równie dobrze mogliśmy trafić na zespoły pokroju Włochów czy Portugalczyków w drugim meczu - ocenił.
Na koniec Paulo Sousa raz jeszcze przypomniał, dlaczego zagrał z Węgrami bez liderów. - Jeżeli cały czas będziemy mówić, że jest zbyt wcześnie na coś, to nigdy nie zrobimy kroku do przodu. Jestem optymistą i jestem przekonany, że podjąłem dobrą decyzję. Gdybym stanął raz jeszcze przed wyborem, nic bym nie zmienił, ponieważ wierzę w tych zawodników - zakończył selekcjoner.
Reprezentacja zajęła drugie miejsce w grupie I z dwudziestoma punktami na koncie. Węgrzy, którzy w Warszawie grali już o nic, skończyli eliminacje na czwartym miejscu - przed San Marino i Andorą.
ZOBACZ WIDEO: Koniec piłki nożnej, jaką znamy? Robert Lewandowski nie wróży dobrej przyszłości