To był niesamowicie istotny mecz w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej. Biało-Czerwoni wygrali, a albańscy fani nie mogli się pogodzić z tym, co działo się na murawie stadionu w Tiranie.
- Atmosfera gęstniała z każdą minutą - przekonuje Jakub Kwiatkowski w rozmowie z "Faktem". Zaczęło się od gwizdów na polskim hymnie, a skończyło na rzucaniu butelkami i przerwanym meczu.
Gdy jedynego gola zdobył Karol Świderski zaczęło się piekło. W stronę cieszących się Polaków poleciała fala butelek. - To nie była jedna, dwie, trzy, ale ze dwieście butelek - przyznaje Kwiatkowski.
Sędzia zawodów natychmiast przerwał spotkanie i nakazał zawodnikom zejście z boiska. Albańczycy mieli za to pretensje do... Biało-Czerwonych.
"Co wy robicie? Dlaczego schodzicie z boiska? Dlaczego nie chcecie grać? Boicie się?" - krzyczeli w stronę naszych piłkarzy. Było gorąco, bo oczekiwania Albańczyków i plany były zupełnie inne. - Nikogo z nas nie interesował walkower. My chcieliśmy, żeby arbiter wznowił spotkanie, aby je dokończyć - zapewnił Kwiatkowski.
Dyrektor kadry przyznał, że jadąc do Tirany spodziewał się, że będzie gorąca atmosfera. Nie przewidział jednak, że dojdzie aż do takich scen. Dodajmy, że albańscy fani jeszcze długo po spotkaniu nie potrafili pogodzić się z porażką. Butelkami rzucali w naszych zawodników nawet podczas wywiadów pomeczowych.
Kwiatkowski wspomina, że był już na kilku meczach, gdzie było nerwowo, ale to, co wydarzyło się w Albanii, pobiło wszystko. Wspomina mecze w Rumunii czy Czarnogórze, gdzie musieli uciekać z trybun.
Przywołuje też pamiętną walkę o ćwierćfinał Euro 2016, kiedy po wygranej serii rzutów karnych odprawili Szwajcarów. Wtedy fani rywali też rzucali w stronę cieszących się Polaków czym popadnie. - Ja oberwałem w głowę puszką coli. Także, bywało różnie, ale nigdy tak ekstremalnie jak ostatnio w stolicy Albanii - zakończył Kwiatkowski.
Zobacz także:
Niemcy jeszcze zapłaczą za Lewandowskim
Długo na to czekał! Szykuje się wielki powrót do reprezentacji Polski
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jedna patrzyła na drugą. Kuriozalna bramka w meczu pań