Ta tragedia wstrząsnęła światem. Zginęli miliarder i Izabela Lechowicz

Twitter / Polska Ambasada UK  / Na zdjęciu: Izabela Lechowicz zginęła w katastrofie w Leicester
Twitter / Polska Ambasada UK / Na zdjęciu: Izabela Lechowicz zginęła w katastrofie w Leicester

Mijają niemal trzy lata od dnia, który wstrząsnął wszystkimi ludźmi związanymi z Leicester City. W katastrofie lotniczej zginął właściciel klubu, a także Polka Izabela Lechowicz.

27 października 2018 roku. Po meczu Leicester City z West Hamem United (1:1), zaraz po starcie, rozbił się helikopter. Maszyna stanęła w płomieniach, gdy na jej pokładzie znajdowało się pięć osób, w tym właściciel "Lisów" Vichai Srivaddhanaprabha, doświadczona pilotka i instruktorka latania Izabela Lechowicz, a także jej partner Eric Swaffer. To on siedział za sterami maszyny.

W czwartek zespół Brendana Rodgersa zagości w naszym kraju przy okazji meczu 2. kolejki fazy grupowej Ligi Europy z Legią Warszawa (początek o godz. 18.45, transmisja w TVP 2, TVP Sport oraz Viaplay).

Śledztwo przeprowadzone przez brytyjską komisję badania wypadków lotniczych (AAIB - Air Accident Investigation Branch) wykazało awarię mechanizmu kontrolnego. Odłączenie pedałów od tylnego wirnika sprawiło, że helikopter zaczął się w niekontrolowany sposób obracać i w końcu spadł na ziemię.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0

Pilot bohater, inspirująca Polka

Zaraz po meczu maszyna wystartowała z płyty boiska King Power Stadium, wzniosła się na wysokość ok. 130 metrów, po czym zawisła w powietrzu i spadła tuż obok obiektu. Swaffer, który siedział za sterami, został uznany za bohatera, bowiem mając bardzo ograniczone możliwości kontrolowania maszyny, manewrował nią tak, by spadła w miejscu, w którym nie było ludzi. I to mu się udało.

Zginęły jednak wszystkie osoby obecne na pokładzie - właściciel "Lisów" Vichai Srivaddhanaprabha, jego pracownicy Nusara Suknamai i Kaveporn Punpare oraz piloci - Swaffer i Izabela Lechowicz. O śmierci Polki poinformowała policja w Leicester, następnie polska ambasada RP w Londynie.

Izabela Lechowicz trafiła do Anglii w 1997 roku - po skończeniu studiów z technologii żywności we Wrocławiu. Przyjechała na kurs językowy w szkole dla obcokrajowców. I tak już została. Poznała Swaffera - pilota samolotów pasażerskich i helikopterów, który przewoził m. in. członków rodziny królewskiej i celebrytów. To on zaraził ją pasją do latania.

- Pracowałam kiedyś dla klienta o dość specyficznym poczuciu humoru. Kiedy przedstawiłam się, że będę pilotem podczas naszego rejsu i powiedziałam, że jestem z Polski, zażartował: "O, miła różnica od Polaków hydraulików". W odpowiedzi się tylko krzywo uśmiechnęłam - tak Lechowicz opowiadała o sobie w rozmowie do programu #Polka100 polskiej ambasady w Wielkiej Brytanii. Ideą projektu było przedstawienie "wyjątkowych kobiet, które inspirują społeczność polską w Wielkiej Brytanii".

Uprawnienia zdobyła za pożyczkę

Lotnicza historia Lechowicz rozpoczęła się w 2003 roku. - Zebrałam się na odwagę, pożyczyłam pieniądze i zaczęłam szkolenie w Stapleford. Przy sprzyjającej pogodzie ten pierwszy krok zajmuje około pół roku, po czym otrzymuje się licencję prywatnego pilota - opowiadała.

- To dopiero początek, bo później trzeba wylatywać godziny i mierzyć się z kolejnymi egzaminami, a prawdziwa zabawa zaczyna się od poziomu pilota komercyjnego. W pewnym sensie miałam szczęście, bo wówczas było dość trudno o pracę w liniach lotniczych, ale właśnie zaczynał się okres popularności prywatnych samolotów. Zaczynałam na mniejszych, sześcio-ośmioosobowych maszynach, a później przesiadałam się na coraz większe, np. odrzutowce Gulfstream.

Z czasem zaczęła pracować jako instruktor, egzaminowała pilotów. Przede wszystkim jednak latała po całym świecie - także w parze ze Swafferem. Nie pracowała w dużych liniach lotniczych. Obsługiwała przede wszystkim prywatne połączenia czarterowe, bo - jak mówiła - były nieprzewidywalne.

- Właściwie nie wiem, co będę robić jutro, bo telefon może w każdej chwili zadzwonić i będę leciała do Szwajcarii, Rosji, na Bliski Wschód czy Seszele. W efekcie rzadko robię plany na weekend, bo wszystko może się zmienić w mgnieniu oka. Oczywiście, mogłabym być zatrudniona przez linie lotnicze i mieć tzw. roster, który zakłada kiedy i w jakiej porze latam w ciągu najbliższego miesiąca. To byłoby chyba jednak znacząco nudniejsze. Dzięki tej pracy mogę poznać kawał świata. Jedna z moich ulubionych podróży wiodła z Hong Kongu przez Nową Zelandię, Tahiti, Bora Bora i Australię. Nie wszyscy mają takie szczęście, żeby trafić tam w ramach codziennych obowiązków - podkreślała.

Para mieszkała w mieście Camberley w hrabstwie Surrey niedaleko Londynu. Angielscy dziennikarze dotarli do sąsiadów. Ci przyznali, że nie widzieli pary od czasu tragedii i przeczuwali najgorsze. Ktoś określił ich mianem "kochanych ludzi".

Nieśmiertelny właściciel klubu

Kochanym człowiekiem dla kibiców Leicester był też Vichai Srivaddhanaprabha. Na pogrzeb Tajlandczyka do jego ojczyzny poleciało kilkunastu piłkarzy "Lisów" oraz członkowie sztabu szkoleniowego. Przed King Power Stadium postawiono mu pomnik, wzruszająco wyglądało też jego pożegnanie w trakcie późniejszych meczów.

"Zawsze będziesz w naszych sercach" - z takim napisem na koszulkach wyszli na boisko zawodnicy Leicester, a pamięć Srivaddhanaprabhy uczcili również fani ich rywala, Watfordu. "Dziękujemy Vichai za to, że wszyscy mogliśmy mieć marzenia. Niech spoczywa w pokoju" - napisali na specjalnie przygotowanym banerze. Syn tragicznie zmarłego podziękował im za ten gest zaproszeniem na piwo i posiłek w klubowym barze.

Hołd właścicielowi Leicester złożyli nawet księżna Kate i książę William, którzy specjalnie w tym celu odwiedzili Leicester.

Vichai Srivaddhanaprabha, który dorobił się majątku na sklepach wolnocłowych King Power, przejął klub w 2010 roku. To za jego kadencji "Lisy" zdobyły pierwsze w historii mistrzostwo Anglii (2016), zaś w Lidze Mistrzów w sezonie 2016/2017 doszły aż do ćwierćfinału.

Czytaj także:
"Ale będzie dobrze?" Pytał w karetce 15 razy. Prawda była dramatyczna
To może być rewolucja! Kryptowaluty wkraczają do świata sportu, szlak przeciera Lionel Messi

Komentarze (3)
avatar
zens
30.09.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Miiarder i Izabela .. to coś jak sołtys i hulajnoga 
avatar
Zdzisław Sobolewski
30.09.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Brednie wypisują żeby się tylko nie posrali ! 
avatar
SportowyEkspert
30.09.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
To mnom wszczonsło :(