Zemsta pchnęła go do zabójstwa. Przeszłość dopadła go w nowym życiu

Getty Images /  John Walton - PA Images / Na zdjęciu: Gavin Grant
Getty Images / John Walton - PA Images / Na zdjęciu: Gavin Grant

Gavin Grant miał przed sobą świetlaną przyszłość, ale kryminalny półświatek okazał się silniejszy. Chęć zemsty posunęła go do zabójstwa, za które rozliczony został dopiero w nowym życiu. Dziś jego świat to miniaturowa cela.

W tym artykule dowiesz się o:

Wychował się w londyńskiej dzielnicy Stonebridge. To jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na mapie Wielkiej Brytanii. Pech chciał, że przyszło mu dorastać w samym środku kryzysu gospodarczego, który ogarnął kraj.

W takich warunkach łatwo wejść w konflikt z prawem. Gavin Grant wpadł w wir gangsterskiego półświatka. Nie uchroniły go przed tym nawet piłkarskie umiejętności. Później pozwoliły mu chociaż na chwilę spróbować zawodowego futbolu i normalnego życia.

Zabójstwo "Playboya"

W maju 2004 roku Leon Labastide, członek konkurencyjnego gangu, nazywany także lokalnym "Playboyem", był świadkiem motocyklowego wypadku najlepszego przyjaciela Granta, Romaina Whyte'a. W wyniku obrażeń poszkodowany trafił do szpitala. Kilka dni później, gdy Whyte przebywał w szpitalu, doszło do napadu na jego dom.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol

Przebywające w nim wówczas trzy kobiety uciekły przez okno. Wśród nich były: dziewczyna Whyte'a, jego siostra, a także 16-latka. Tej ostatniej tożsamości do dzisiaj nie ujawniono, ponieważ to jej zeznania sprawiły, że w 2010 roku Grant trafił za kratki. Z domu zniknęło wówczas 20 tys. funtów, które prawdopodobnie pochodziły z handlu narkotykami.

20-letni Grant był pewny, że za napadem stoi właśnie Labastide. Nie czekał długo i wraz ze swoim znajomym Garethem Downiem, zdecydowali się sami wymierzyć sprawiedliwość. Na następny dzień rozpoczęli pościg za "Playboyem".

Znaleźli go późnym wieczorem koło domu swojej matki przy Mordaunt Road w Harlesden. Rozmawiał przez telefon. Napastnicy wyciągnęli broń i sześciokrotnie wystrzelili w jego kierunku, po czym odjechali. 21-latek trafił do szpitala, ale kilka godzin później zmarł.

Piłkarską karierę kontynuował z krwią na rękach

Grant żył nadzieją, że morderstwo ujdzie mu na sucho. Jego kariera sportowa nabierała rozpędu. Dobre występy w amatorskiej drużynie Tooting & Mitcham, dla której w 22 meczach strzelił 13 goli, zwróciły uwagę władz Gillingham. W tym czasie był oskarżony o morderstwo Jahmalla Moore'a, którego miał się dopuścić w 2005 roku, ale dwa lata później został oczyszczony z zarzutów.

Po rocznym pobycie w ekipie z Priestfield Stadium przeszedł do słynnego Millwall. Z New Den wypożyczano go do Grays Athletic i Stevenage Borough. Szło mu tam tak dobrze, że po zakończeniu współpracy z Millwall kontrakt zaoferowało mu Wycombe Wanderers.

Nie grał w najwyższych ligach, ale miał status zawodowca i mógł utrzymać się tylko z gry w piłkę. W 2009 roku Wanderers z nim w składzie awansowali z League Two do League One. Kolejny sezon rozgrywał w barwach Bradford City. Wystąpił w 11 meczach, a 8 maja 2010 roku jego kariera została przerwana.

Punkt zwrotny

Przeszłość dopadła go, gdy prowadził już inne życie. Opieszałość wymiaru sprawiedliwości wynikało głównie z mataczenia świadków. Sąd nie miał tym samym niepodważalnych dowodów. Obrona Granta mogła łatwo podważać wszystkie zeznania.

W 2010 roku policjanci dotarli jednak do kobiety, która uciekła przez okno w zorganizowanym 22 maja 2004 napadzie. W rozmowie z funkcjonariuszami przyznała, że po napadzie słyszała, jak Williams, Grant i Downie planują morderstwo Labastide'a.

- Niemal poczuła ulgę, gdy ją o to zapytaliśmy. Ten sekret trzymała od 16. roku życia - powiedział inspektor Steve Horsley, który kierował śledztwem w sprawie zabójstwa "Playboya".

Apelacja i oskarżenie policjantów

23 lipca 2010 roku Grant został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 25 latach. Gdy usłyszał wyrok, zaczął płakać. Identyczną karę otrzymali Downie i Williams. Ten ostatni dostał wyrok za spiskowanie. 

Skazani z uporem maniaka chcieli jednak udowodnić swoją niewinność. Kilka lat później w procesie apelacyjnym zeznali, że dwaj policjanci zaangażowani w sprawę działali w złej wierze, ponieważ nie poinformowali sądu, że zaoferowali układ "Susan Norwich" ( tak brzmiał pseudonim dziewczyny, która zeznała przeciwko Grantowi i spółce). Miała ona złożyć zeznania obciążające Granta i jego kolegów, w zamian za łagodniejsze potraktowanie jej w innej sprawie karnej. Kobiecie groził bowiem wyrok za narkotyki.
 
Apelacja została odrzucona. Sędziowie uznali, że dowody są nadal przekonujące. A wina Granta i jego dwóch kolegów nie została podważona. Natomiast zachowanie policjantów sąd określił jako "niestosowne".

Komentarze (0)