Do 90. minuty na stadionie Wojska Polskiego przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie utrzymywał się remis 1:1. Dopiero gol Rafaela Lopesa w doliczonym czasie gry dał zwycięstwo ekipie z Warszawy.
- Mecz był dla nas naprawdę trudny, szczególnie jego końcowa część. Przez pierwsze 60 minut to było równe spotkanie, dopiero potem Legia zaczęła coraz intensywniej napierać, a rozstrzygnięcie przyszło już w doliczonym czasie gry. Pozytywem jest to, że my wciąż pozostajemy w grze. To dopiero połowa naszej rywalizacji. Wynik jest cały czas otwarty. Jestem przekonany, że będziemy walczyć o korzystny rezultat w kolejnym spotkaniu - podsumował trener drużyny z Estonii, Juergen Henn.
Flora Tallinn nie wystąpiła w meczu w Polsce w najsilniejszym składzie. Tu decydowały względy taktyczno-zdrowotne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!
- Próbowaliśmy dostosować skład personalny do taktyki przygotowanej na środowy mecz, stąd nieobecność niektórych zawodników, którzy mogli być oczekiwani w wyjściowej jedenastce. Soomets zagrał od początku, bo potrzebowaliśmy więcej siły w defensywie. Rauno Alliku miał zabieg kolana. Jest wyłączony na 2-3 tygodnie, więc w meczu rewanżowym go nie zobaczymy - dodał szkoleniowiec mistrzów Estonii.
Na pytanie, czy było to spotkanie łatwiejsze czy trudniejsze niż się spodziewał, trener Henn odpowiedział niczym rasowy dyplomata:
- To był mecz bardzo trudny. Zawodnicy musieli dać z siebie absolutnie wszystko, by postawić się Legii. Trudno znaleźć słowa, które oddadzą jak wiele energii musieliśmy zostawić na boisku podczas środowego spotkania - podkreślił.
Rewanż odbędzie się w Tallinnie we wtorek 27 lipca o godzinie 18:00 czasu polskiego.
Czytaj też: Maciej Kmita: Legio, z czym do Europy? [OPINIA]