W poprzedniej kolejce Bundesligi Robert Lewandowski strzelił 40. gola w sezonie - coś, co udało się dotychczas tylko Gerdowi Muellerowi. Jeśli w sobotnim meczu z Augsburgiem strzeli po raz 41., rekord sezonu będzie należał do niego.
O ile nie brakuje głosów, że ustanowienie nowego rekordu jest istotą rywalizacji - tak nie brakuje też stwierdzeń emocjonalnych. Najgłośniejsze padło z ust wielokrotnego reprezentanta Niemiec Dietmara Hamanna. Były piłkarz m.in. Bayernu i Liverpoolu apelował, by Polak nie zagrał w meczu, w którym ma duże szanse na pobicie wieloletniego rekordu.
- Bez Gerda Muellera wciąż prawdopodobnie bylibyśmy w drewnianej chatce, która kiedyś była siedzibą naszego klubu - mówił inny legendarny piłkarz Bayernu, Franz Beckenbauer. Zarówno "Kaiser", jak i Mueller byli mistrzami świata z 1974 roku. W meczu o awans do finału decydujący cios zadał właśnie Mueller. Nie został wówczas królem strzelców turnieju, ale strzelił dwa najważniejsze gole dla Niemców. Przeciwko Polakom w słynnym "meczu na wodzie" oraz w finale z Holendrami.
ZOBACZ WIDEO: Listkiewicz komentuje szokującą wypowiedź niemieckiego eksperta na temat Lewandowskiego
"Niemożliwa" figura
Gdy Mueller jako nastolatek rozpoczął praktykę tkacza, nikt nie przewidywał, że zostanie jednym z najwybitniejszych piłkarzy wszech czasów. Trafił do Bayernu, mając 18 lat. Najlepsza obecnie drużyna Bundesligi nie występowała wówczas jeszcze w pierwszej lidze. Walnie przyczynił się do powstania potęgi Bawarczyków.
Diament szlifować zaczął Zlatko Cajkovski. Jugosłowiański trener znany był nie tylko z warsztatu, ale i z łamanego niemieckiego. Mueller zawdzięcza mu bardzo wiele - to właśnie Cajkovski postawił na niewysokiego, krępego snajpera. Z początku sylwetka sprawiała problemy. - Co ja mam z nim zrobić. Ta figura, to wprost niemożliwe - mówił szkoleniowiec. Mimo że kilku innych napastników dobrze się zapowiadało, Jugosłowianin wybrał ostatecznie nastolatka z Noerdlingen.
U szczytu kariery
Szybko okazało się, że przysadzisty napastnik jest maszyną do strzelania goli. Już w pierwszym sezonie trafił do siatki 33 razy. Jego instynkt sprawiał, że strzelał w każdy możliwy sposób i z każdej pozycji. Współpraca Cajkovskiego i Muellera zaowocowała pierwszym tytułem Bayernu w historii Bundesligi.
Gdy Bawarczycy na stałe zadomowili się w czołówce ligi, nie próżnowali także na arenie europejskiej. W latach 1974-76 trzy razy z rzędu zdobyli Puchar Europy. Oś drużyny stanowili bramkarz Sepp Maier, libero Franz Beckenbauer oraz napastnik Mueller "Bombowiec" był wówczas u szczytu możliwości - zdobył mistrzostwo świata, a w gablocie klubowej pojawiały się kolejne tytuły krajowe i europejskie.
W drużynie narodowej dawał kibicom tyle samo radości, co kibicom Bayernu. "Bomber der Nation" strzelił w 62 meczach z czarnym orłem na piersi 68 goli. Mimo wielu osiągnięć nie jest już najlepszym strzelcem reprezentacji wszech czasów. Miroslav Klose pobił jego osiągnięcie o trzy gole. Urodzony w Opolu napastnik potrzebował do tego jednak 137 meczów. Mueller osiągał ponad jedno trafienie na mecz, co stanowi niebywały wynik w standardach reprezentacyjnych.
Problemy w życiu
Kariera Muellera obfitowała w sukcesy drużynowe i indywidualne osiągnięcia. W 1979 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych na spokojną sportową emeryturę. Wkrótce potem zakończył profesjonalną karierę, co stanowiło początek poważnych problemów zwieńczonych chorobą alkoholową. Po kilku latach w USA nie udało mu się też opanować języka angielskiego, co prowadziło do wyobcowania.
Restauracja na Florydzie, której był współwłaścicielem, utrzymywała się w dużej mierze z turystów z Niemiec. Problemy natury prywatnej po zawieszeniu butów na kołku wpędzała Muellera w życiowy marazm, który pogłębił się po powrocie do Monachium w 1984 roku. - Stawiali mu kolejkę, a potem chwalili się nim - mówił po latach prezes Bayernu Uli Hoeness.
Żywa legenda
Wewnętrzną pustkę dusił alkoholem - dopóki nie zaopiekowali się nim starzy koledzy z boiska - Franz Beckenbauer i Uli Hoeness. Dużo zawdzięcza szczególnie Beckenbauerowi - najlepszemu przyjacielowi z czasów kariery.
- Miałem ogromne szczęście dzielić z nim pokój na wyjazdach przez wiele lat - był mi jak brat. Moim zdaniem to najlepszy zawodnik Bayernu w historii. Za sto lat ludzie nadal będą go wspominać - mówił o nim "Kaiser". Sam Mueller rewanżował się ciepłymi słowami, mówiąc, że "nie ma pojęcia, czemu Franz tak się nim zawsze opiekuje".
Po udanej rehabilitacji życie najbardziej utytułowanego napastnika wszech czasów zaczęło zyskiwać cieplejsze barwy. Działacze Bayernu zaoferowali mu pracę przy szkoleniu młodzieży. W Bawarii osiadł już na dobre. Jako asystent w trakcie meczów łącznie zasiadał na ławce 779 razy. Legendarny napastnik miał czym zająć myśli. Koledzy z boiska wyrwali go ze szponów depresji.
Z czasem zaczęły nasilać się kłopoty zdrowotne. W 2011 roku u Muellera zdiagnozowano pierwsze symptomy choroby Alzheimera. Przez długi czas klub ukrywał te informacje, ale w 2015 roku wszystko wyszło na jaw. Tabloidy cytowały żonę Gerda Ursulę, która mówiła o "rzadko świadomym" mężu spędzającym 24 godziny na dobę w łóżku. - Prawie nic nie je - tłumaczyła.
Najskuteczniejszy napastnik w historii Bundesligi usunął się w cień, mieszka w domu spokojnej starości i ma ograniczony kontakt ze światem.
"4ever Gerd". Na zawsze Gerd
Kiedy Lewandowski świętował 40. gola w obecnym sezonie Bundesligi, podciągnął klubową koszulkę. Pod spodem pojawiła się inna koszulka, na której była twarz Muellera i dwa słowa: "4ever Gerd". Na zawsze Gerd.
Gänsehaut.
— MEISTER (@FCBayern) May 15, 2021
Was für ein Moment. #MiaSanMia #4EverGerd #Lewy40 pic.twitter.com/Df4QEb06Hz
Legenda Muellera pozostaje głośna, mimo że dożywa spokojnej starości z dala od świata futbolu. Wciąż jest on najlepszym strzelcem w historii Bundesligi - zdobył łącznie 365 bramek. Robert Lewandowski znajduje się na drugim miejscu w klasyfikacji strzelców wszechczasów z dorobkiem 276 trafień.
Jeśli Robert Lewandowski pozostanie w Bayernie i będzie śrubować kolejne rekordy, kibice Bawarczyków będą mogli mówić o dwóch wielkich legendach klubu.
Dominik Owczarek, "Deutsche welle"