Na derby Londynu w 28. kolejce Premier League ostrzyło sobie apetyty wielu kibiców. W ostatnich kilku spotkaniach Arsenal FC i Tottenham Hotspur regularnie zdobywały punkty. To miało być interesujące starcie i było, a ozdobą meczu stała się bramka na 1:0 w wykonaniu Erika Lameli.
Niedzielny hit Argentyńczyk rozpoczął na ławce rezerwowych. Na murawę wszedł jednak jeszcze w pierwszej połowie. To efekt kontuzji Heung-Min Sona. Jose Mourinho, trener Tottenhamu, uznał, że to właśnie Lamela będzie najlepszym kandydatem do zastąpienia Koreańczyka.
Nos trenerski nie mylił Portugalczyka. Lamela potrzebował kilkunastu minut, by znaleźć się na ustach całego piłkarskiego świata. Argentyńczyk popisał się kapitalną tzw. raboną, czyli strzał nogą kopiącą wykonany za nogą stojącą. "Gooolll! Co za bramka!" - krzyczał do mikrofonu, na antenie Canal Plus Sport, Andrzej Twarowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale błąd. Co ten obrońca zrobił?!
Zasłonięty bramkarz Arsenalu nie miał większych szans na skuteczną interwencję. Samą bramkę Lameli można natomiast oglądać w nieskończoność. Zobaczcie, jak 29-latek wyprowadził Tottenham na prowadzenie 1:0:
Gwarantując, że nic piękniejszego dziś już nie zobaczycie, wpadnijcie na naszego Facebooka po rabonę Erika Lameli https://t.co/447wmWCnID#jejwysokość pic.twitter.com/I3F5U73lAx
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 14, 2021
Sam Lamela sprawił, że po meczu nie mówiło się o nim tylko jako o bohaterze. Na kwadrans przed końcem spotkania Argentyńczyk bezmyślnie osłabił Tottenham, który przegrywał już 1:2 i próbował odrobić straty. Lamela dostał drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną i musiał opuścić boisko przed czasem. Przeszedł drogę z bohatera do antybohatera (więcej TUTAJ).
Derby zakończyły się zwycięstwem Arsenalu 2:1. W tabeli Premier League Kanonierzy zajmują 10. miejsce z 41 punktami. Tottenham jest siódmy i ma 45 "oczek".
Czytaj także: Mourinho krytykuje sędziów. "Tylko rzut karny był gorszy niż nasza gra"