Na początku najważniejsza kwestia: czy za kulisami toczą się jakiekolwiek rozmowy na wysokim szczeblu, które mogłyby doprowadzić do częściowego otwarcia stadionów dla fanów, jak to było kilka miesięcy temu? Sprawdziliśmy: nie, nie ma takich rozmów. Bo nie ma do nich klimatu. I to z kilku powodów.
Jak się dowiedziały WP SportoweFakty, agendy rządowe, w których są plany rozmów o ewentualnych kolejnych obostrzeniach, nie myślą o kwestii powrotu kibiców na trybuny.
Bez rekomendacji Rady Medycznej rządu taki powrót jest absolutnie niemożliwy. Owszem, w ubiegłą środę doszło do spotkania ministra zdrowia Andrzeja Niedzielskiego z szefem Ekstraklasy Marcinem Animuckim (o czym informowała Interia), ale to niczego nie przesądziło. Aby powrót kibiców był "procedowany", Ministerstwo Zdrowia i Rada Medyczna musiałyby przekazać do rządu swoje rekomendacje w tej sprawie. A z tego co słyszymy, w najbliższym czasie nie ma takich planów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola nie powstydziłyby się największe gwiazdy futbolu!
Krupówki mocno zaszkodziły
Powód? Przede wszystkim wciąż niestabilna sytuacja epidemiologiczna w kraju i obrazki jak te z zatłoczonego Zakopanego. - Mówiąc wprost, Krupówki też dobiły temat ewentualnego odmrażania stadionów. Choć projekt nie był w żaden sposób zaawansowany, to sceny z Zakopanego pokazały, że Polacy przy poluzowaniu obostrzeń nie zachowują się tak, jak powinni - słyszymy od osoby będącej blisko kręgów rządowych.
Druga sprawa to w pewnym stopniu brak zaufania do tego, co by się działo na stadionach, gdyby kibice częściowo na nie wrócili. Przy pierwszej próbie, gdy odmrożono obiekty, w wielu przypadkach apele o to, aby kibice nie siedzieli obok siebie, żeby zachowywali wymagane odstępy, były przez fanów ignorowane. Teraz, jak słyszymy, jest obawa, że byłoby tak samo.
Komisja nie pomoże
Rząd nie uważa więc w tym momencie powrotu kibiców na stadiony za dobry pomysł, choć nie dotyczy to tylko tego sektora. Z ostatnich wypowiedzi ministra Niedzielskiego jasno wynika, że w przypadku zwiększenia liczby zakażeń znów będziemy szli raczej w stronę zamykania różnych sfer, a nie otwierania kolejnych.
A jak to wygląda po stronie PZPN i Ekstraklasy? Wprawdzie przedstawiciel PZPN pojawił się (online) na niedawnym posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, ale... To ciało tak naprawdę nie ma nic wspólnego z odmrażaniem stadionów i w zasadzie nic w tej sprawie nie może zrobić.
Powrót 1 marca? Nie ma szans!
Temat powrotu kibiców podjął też prezes PZPN, Zbigniew Boniek, choćby jako gość programu telewizyjnego:
- Nie widzę przyczyny, dla której odpowiednia ilość kibiców nie może uczestniczyć w widowisku sportowym na otwartym terenie. Wysłaliśmy całą dokumentację i liczymy na pozytywne rozpatrzenie sprawy. Wydaje mi się, że od 1 marca można to wprowadzić - powiedział w "Cafe Futbol" Boniek.
Sęk w tym, że poza powodami podanymi powyżej, relacje prezesa PZPN z kręgami rządowymi mocno się ochłodziły po wpisach "Zibiego" w trakcie kampanii prezydenckiej. O ile wcześniej klimat był faktycznie przyjazny (Mateusz Morawiecki zawsze podziwiał Bońka jako piłkarza) i obie strony bardzo skutecznie wtedy współpracowały, o tyle teraz już tak różowo nie jest.
Najważniejsza jest ciągłość rozgrywek
A spółka Ekstraklasa? Z jednej strony było wspomniane spotkanie Niedzielskiego z Animuckim, ale z drugiej kluby nie chcą aż tak mocno naciskać na otwarcie trybun. I znów z kilku powodów. Po pierwsze, najważniejsze dla nich jest to, że rozgrywki się toczą i wygląda na to - odpukać - że w żaden sposób ich ciągłość nie jest zagrożona. Już choćby to, że ostatnio głównie dyskutowano o stanie muraw, a nie o liczbie chorych w drużynach pokazuje, że sytuacja zdrowotna w lidze jest pod kontrolą.
A ciągłość rozgrywek jest kluczowa, zapewnia klubom podstawę egzystencji, ponieważ w takiej sytuacji nie ma zagrożenia, iż telewizje pokazujące rozgrywki nie wypłacą należnych lidze pieniędzy. A bez tej kasy nie przetrwałby żaden klub. Dopóki piłka jest więc w grze, dopóty funkcjonowanie klubów nie jest zagrożone. Nawet przy pustych trybunach.
Druga sprawa: w przypadku niektórych klubów granie przy 25 proc. ludzi jest po prostu nieopłacalne. Organizacja takiego meczu pochłania więcej środków niż wpływy z tychże biletów. I choć nikt tego nie powie głośno, to w niektórych przypadkach z ekonomicznego punktu widzenia lepiej grać przy pustych trybunach niż ich częściowym wypełnieniu. Choć znów: z punktu widzenia emocji każdy działacz, trener czy piłkarz wolałby grać w obecności choćby garstki ludzi.
Nie chcą "przegrzać tematu"
Trzecia sprawa. Z tego co słyszymy, kluby Ekstraklasy nie chcą też naciskać przesadnie na otwieranie stadionów, szanując to, że jest dobra wola odpowiednich służb względem nich. Chodzi m.in. o powroty ze zgrupowań - zawodnicy nie muszą się udawać na kwarantannę, dzięki czemu kluby mogą normalnie trenować i funkcjonować. Warto też pamiętać, że kluby korzystają z rządowej tarczy.
To wszystko sprawia, że piłkarscy działacze nie chcą iść w rozmowach z odpowiednimi instytucjami na całość. - Żeby nie "przegrać tematu" - jak słyszymy od jednej z osób, która zna kulisy.
Ekstraklasa wspiera szczepienia
Choć, jak wspomniano, pewne inicjatywy, zostały podjęte. Ekstraklasa jest na przykład gotowa i bardzo chętna do akcji wspierania szczepień. Już teraz w trakcie meczów pojawiają się banery reklamowe z hasłem "szczepimy się". W nieoficjalnych rozmowach z GIS działacze spółki Ekstraklasa podkreślają też, że w przypadku powrotu fanów akcja promowania szczepień na stadionach zostałaby wielokrotnie wzmożona.
Tyle że, jak wspomniano powyżej, na razie nie ma klimatu do rozmów na najwyższym szczeblu na temat powrotu fanów. Wcześniej w piłkarskich kuluarach szeptano o tym, iż połowa marca byłaby być może dobrym momentem na częściowe odmrożenie obiektów. Ale w tym momencie już mało kto w to wierzy.
Nie zaraża stok, kino, czy teatr
A co na to wszystko lekarze i naukowcy? Zapytaliśmy Włodzimierza Guta, profesora nauk medycznych, specjalistę w zakresie mikrobiologii i wirusologii.
- Nie ma klimatu do otwarcia stadionów z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że obecnie znów widzimy wzrost zachorowań. To efekt otwarcia galerii handlowych, na efekt Krupówek jeszcze za wcześnie. Druga sprawa: nie zaraża stok, kino, czy teatr. Zaraża człowiek, czasem przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie. A obrazki ze stadionów, gdzie nie wszyscy trzymali się reguł, odstępów, pamiętamy chyba dobrze? - mówi profesor Gut.
- Ja wiem, że 90 procent ludzi w takiej sytuacji zachowuje się prawidłowo, ale niestety te 10 proc. nietrzymających się reguł wpływa na ocenę wszystkich. I nie mówię tylko o kibicach, bo na przykład to, co się działo na Krupówkach, nazwałem manifestacją zwolenników lockdownu. A czy musimy poczekać, aż ludzie zmądrzeją? Powiem panu jako biolog: mózg ludzki nie zmienił się od 30 tysięcy lat... - kończy profesor Gut.