- Nie chcę sądzić się z Barceloną. To klub mojego życia - tłumaczył Lionel Messi w sierpniu, gdy Duma Katalonii zablokowała jego przejście do Manchesteru City (za goal.com). Kilka lat wcześniej Blaugrana obiecała mu odejście z klubu na własnych zasadach, gdy sam poczuje się wypalony i nie będzie w stanie wykrzesać z siebie nic więcej.
Ostatecznie okazały się, że były to tylko puste słowa. Messi wciąż walczy dla swego ukochanego klubu, ale we wtorek musiał przyjąć kolejny cios od Paris Saint-Germain (1:4). To mógł być kluczowy dzień dla jego dalszej kariery.
Chce więcej
Zawodników z absolutnego topu charakteryzuje niesamowita ambicja. Wiele mówi się o Cristiano Ronaldo czy Robercie Lewandowskim, którzy codziennie odnajdują w sobie mentalną siłę, aby stawać się jeszcze lepszym. Dokładnie taki sam jest Leo Messi, który zarabia ponad 100 mln euro rocznie i spokojnie mógłby już odcinać kupony. On i jego rodzina już dawno są "ustawieni" do końca życia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponująca sztuczka gwiazdy Realu Madryt
U Argentyńczyka wciąż jest jednak głód wygrywania. W sierpniu po kompromitującej porażce z Bayernem Monachium (2:8) potrzebował zmiany. Chciał wywrócić życie swojej rodziny do góry nogami i poszukać nowych wyzwań.
Gdyby były prezydent klubu Josep Bartomeu pozwolił Messiemu odejść zgodnie z umową, ten czarowałby swoją grą w Manchesterze City. Spełniałby kolejne swoje marzenia i miałby wielką szansę na triumf w Lidze Mistrzów.
33-latek musiał jeszcze sezon pozostać na Camp Nou. Długo analizował swoją sytuację, wyjechał z rodziną na krótkie wakacje, aby poukładać sobie wszystko na nowo. Początek sezonu w wykonaniu Messiego nie zwiastował niczego dobrego, jednak po kilku tygodniach wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na boisku znów widać głodnego gry Argentyńczyka, który czaruje na boisku (więcej TUTAJ).
Wydawało się także, że projekt Barcelony w końcu wszedł na właściwe tory. We wtorek Messi doświadczył jednak nie małego potknięcia, ale spektakularnego nokautu. To był cios, po którym nic nie będzie już takie samo.
Świetna gra w Lidze Mistrzów miała być kluczem do pozostania Messiego w stolicy Katalonii. Początek meczu z PSG był jak bajki - szybko strzelony gol i idealna okazja na podwyższenie wyniku. W kolejnych minutach potwierdził się jednak najgorszy scenariusz. PSG obnażyło wszystkie problemy Katalończyków i w pełni zasłużenie strzeliło cztery bramki.
- Ta drużyna potrzebuje czasu. Nie można wymagać, żebyśmy już teraz byli na takim poziomie jak PSG - tłumaczył po meczu trener Ronald Koeman. Problem w tym, że Messi nie chce już dłużej czekać.
Deja vu
Leo znów przeżył upokorzenie. Złośliwi powiedzieliby, że jest do tego przyzwyczajony, gdyż od kilku lat Barcelona regularnie się ośmiesza w Lidze Mistrzów. W 2017 roku wysoko przegrała z PSG (0:4) oraz Juventusem (0:3), potem z AS Roma (0:3), Liverpoolem (0:4), a sezon wcześniej z Bayernem Monachium (2:8).
33-latek jasno zadeklarował, że decyzję odnośnie przyszłości podejmie po zakończeniu sezonu. Ten jednak dla Katalończyków może skończyć się już w marcu. Barcelona ma małe szanse na mistrzostwo Hiszpanii, a za kilkanaście dni najprawdopodobniej pożegna się z Pucharem Króla oraz Ligą Mistrzów. Znów zostanie z niczym.
A Messi? Genialny Argentyńczyk bardzo poważnie zacznie rozpatrywać oferty PSG oraz Manchesteru City. Każdy z tych klubów ma swoje ogromne plusy. Na Etihad Stadium spotkałby wymarzonego trenera Pepa Guardiolę oraz przyjaciela Sergio Aguero. Na przeprowadzkę do Paryża namawia go z kolei Neymar.
- To, czego najbardziej pragnę, to ponowna gra razem z Leo Messim. Jeśli zechce, pozwolę mu nawet występować na mojej pozycji. Na pewno w przyszłym roku musimy grać razem - przyznał w grudniu Brazylijczyk.
Nie jest tajemnicą, że Messi odebrał już telefon od PSG. W 2015 roku, gdy Barcelona świętowała zdobycie potrójnej korony, nikt nie spodziewał się, że sześć lat później dwie gwiazdy Blaugrany mogą występować razem na Parc de Princes. Życie pisze jednak różne scenariusze.
Zobacz także: Awantura podczas hitu Ligi Mistrzów. Pique zbluzgał kolegę z drużyny. Padły mocne słowa