Po rozstaniu z Pavlem Hapalem władze słowackiego futbolu stanowisko selekcjonera powierzyły Stefanowi Tarkoviciowi. 47-letni szkoleniowiec przez wiele lat pracował przy drużynie narodowej, najpierw u Jana Kozaka, potem u Hapala. Po tym jak wywalczył awans do finałów Euro, zdecydowano, że poprowadzi Słowaków w 2021 roku na tym turnieju.
Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Brał pan pod uwagę kilka miesięcy temu to, że może poprowadzić reprezentację Słowacji na Euro?
Stefan Tarković: To, co się stało, traktuję jako fakt. Zarząd słowackiego związku postanowił zareagować na zaistniałą sytuację. Prezydent i członkowie zarządu postawili na mnie, z czego się bardzo cieszę i doceniam. Prowadzenie drużyny narodowej to wielki zaszczyt, a także odpowiedzialność i proszę nie odbierać tego jako zwykłego frazesu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo w Sao Paulo. Fanatyczni kibice wyszli na ulice!
Czuł się pan gotowy do podjęcia wyzwania? Pomogło, że zna dobrze kulisy funkcjonowania reprezentacji?
Gdy dostałem propozycję, zwróciłem oczywiście uwagę na pewne kwestie. Z kadrą jestem związany od lat. Zajmowałem stanowiska menedżerskie, trenerskie i wiem, jak to wszystko funkcjonuje. Całość opiera się na naturalnym podziale zadań, pracy kolektywnej. Osoby działające przy drużynie narodowej powinny patrzeć na nią w aspektach profesjonalizmu, ale też czysto ludzkich. Gdybym nie był gotowy do przejęcia stanowiska selekcjonera, odrzuciłbym ofertę.
Nie miał pan żadnych obaw, obejmując zaszczytne stanowisko?
Dobrze pan mówi, bo to faktycznie stanowisko zaszczytne. Słowacja to mały kraj, ale jest u nas ogromne zapotrzebowanie na sukces. Wiem, że reprezentacją interesuje się całe społeczeństwo, nie tylko kibice piłkarscy i wierzę, że nie zawiodę. Zrobiliśmy wspólnie pierwszy krok awansując do finałów mistrzostw Europy.
Presja w takim razie nie paraliżuje?
Praca trenera wiąże się ze stresem i na co dzień trzeba sobie radzić w trudnych sytuacjach. To normalne, ale bardziej niż "stres" użyłbym określenia "odpowiedzialność". Zdecydowałem się przy kadrze współpracować z osobami, z którymi razem zrobimy wszystko, by zminimalizować potencjalne błędy. Im mniej tych błędów, tym większe szanse na odnoszenie sukcesów. Trzeba być odpowiednio przygotowanym do każdego spotkania, treningu, obserwacji zawodników, także rywali.
Jak smakuje awans na Euro i czy może pan zdradzić sekrety tego sukcesu?
Tworzymy jeden zespół na boisku. W barażowym meczu w Belfaście moi podopieczni zostawili swoje serca na boisku, nie żałowali zdrowia dla Słowacji. Nie było wśród nas osoby, która nie pragnęła awansu do finałów mistrzostw Europy, tyle że tak samo do rywalizacji podchodzili gospodarze z Irlandii Północnej. My okazaliśmy się lepsi, to zasługa wszystkich - i starszych, i młodszych. Mimo że przeciwnik okresami spychał nas do defensywy, nie było chwili, bym czuł, że możemy przegrać. Tworzymy jedną drużynę, na dobre i złe.
Nie ma u was w kadrze podziału na starych i młodych?
Nie patrzę na piłkarzy przez pryzmat ich wieku, ale przydatności do drużyny. Jeśli ktoś daje jakość, to mam mu podziękować, ponieważ jest za stary? Nie, ale też oczekuję od piłkarzy wydajności i poświęcenia. Uważam, że reprezentacja Słowacji jest idealnie zrównoważona wiekowo. Nie dominują starsi lub młodsi, cały czas toczą się przemiany, tak jak powinno być w drużynie narodowej. Młodzież musi być gotowa w każdej chwili do zastąpienia bardziej doświadczonych piłkarzy. W piłce zmiany następują szybko i trenerzy nie mają wyjścia, muszą być na nie przygotowani.
Tomas Hubocan i Martin Skrtel mają szansę wystąpić na Euro?
Mamy przed sobą trzy miesiące i będziemy obserwować rywali w eliminacjach mistrzostw świata i finałach mistrzostw Europy. Przede wszystkim wierzę, że wszyscy kandydaci do gry dla Słowacji będą zdrowi. Każdy ruch kadrowy, każde powołanie musi być przemyślane. Zwrócę uwagę na każdego słowackiego piłkarza gotowego do pomocy drużynie narodowej.
Kto ma być liderem defensywy reprezentacji Słowacji prowadzonej przez Stefana Tarkovicia?
Nie nadużywam określenia lider obrony. Na fazę defensywną ma wpływ gra całej drużyny i nie może być tym obarczona jedna osoba, nawet wybitna. Trzeba dbać o mechanizmy, relacje i strategię - tak, by odpowiednio połączyć piłkarzy. Mamy w defensywie zawodników z dużym doświadczeniem jak Peter Pekarik, który od dawna gra na dobrym poziomie w Niemczech, czy Milan Skriniar, który jest dużo młodszy, ale w Interze Mediolan regularnie bierze udział w poważnych rozgrywkach. Wie, jak radzić sobie z presją i ma już spore doświadczenie. Jest z kogo ułożyć defensywę reprezentacji Słowacji, mamy przygotowane rozmaite warianty.
Jaki cel stawiacie sobie na najbliższym Euro?
Mamy świadomość, że w naszej grupie są lepsze od nas zespoły. Hiszpania - numer 6 w rankingu FIFA, Polska - 19, Szwecja - 20. Wejdziemy w turniej jako outsider, ale nikt nie może nam odbierać szans na dobre wyniki. Na sukces składa się szereg aspektów - obłożenie zawodników meczami w sezonie klubowym, kwestia kontuzji, jestem jednak przekonany, że będziemy groźnym i bardzo nieprzyjemnym rywalem.
Oczywiście, doceniam klasę konkurentów. Hiszpania w Lidze Narodów potrafiła rozgromić Niemców 6:0, więc nie ma potrzeby dodawać nic więcej. Hiszpanie zawsze walczą o najwyższe cele, a w ich szeregach pozostali piłkarze, którzy wygrywali mundial i Euro. Polską drużynę oceniam jako bardzo silną. Pamiętam, jak zaczęła się formować siedem lat temu, gdy prowadził ją Adam Nawałka. Wygraliśmy wtedy z wami 2:0 na wyjeździe. Polska to połączenie pracy zespołowej i silnych jednostek, Szwecja wygląda podobnie.
Czytałem o tym, że do kadry ma wrócić Zlatan Ibrahimović i na pewno by jej pomógł. Ma już niby swoje lata, ale jak mówiłem, to się nie liczy. "Ibra" cały czas oferuje jakość, klasę sportową, robi różnicę. Nawet bez niego Szwedów oceniam jako zwarty zespół, który dobrze czuje się w systemie 1-4-4-2 i jest zdyscyplinowany taktycznie. Nie ma się co oszukiwać, na Euro czeka nas trudne zadanie.
Czyli wierzy pan w to, że Słowacja może pokonać Polskę?
Na takich imprezach jak finały mistrzostw Europy trzeba uważać w każdym meczu. Mam szacunek do każdego przeciwnika. Na razie w spotkaniu Słowacji z Polską jest 0:0, owszem, to Polska jest faworytem, ale podejdziemy do tego spotkania z maksymalną koncentracją. Nie wybieramy się na Euro na wycieczkę turystyczną, tylko by pokazać co potrafimy. Nikogo nie trzeba mobilizować, gdy wychodzi na boisko w wielkich imprezach. Nie stoimy zatem na straconej pozycji.
Nie boicie się Roberta Lewandowskiego?
Nie boimy się żadnego zawodnika, także Roberta Lewandowskiego, najlepszego piłkarza świata FIFA w roku 2020. Doceniam jego klasę, ale przecież w Bayernie i reprezentacji Polski wasz snajper korzysta z pomocy innych zawodników. Polska to nie tylko Lewandowski, choć na pewno nie ma co pomniejszać jego roli. Do spotkania z wami przygotujemy się najlepiej, jak to możliwe.
Dużo miał pan kontaktów z polskim futbolem?
Oglądam waszą ligę, bo gra w niej sporo słowackich piłkarzy, także reprezentantów kraju. Doskonale znam Ekstraklasę, pracowało też u was sporo naszych szkoleniowców. Reprezentacja Polski bazuje na zawodnikach grających za granicą. Wielu z nich występuje w klubach z czołowej piątki lig europejskich, najliczniejsza grupa we Włoszech. Wiem dużo o polskiej kadrze i oceniam ją wysoko. Potrafiliśmy was zwyciężać - czy to we wspomnianym spotkaniu z 2013 roku, czy dwukrotnie w eliminacjach MŚ 2010. To w Chorzowie przypieczętowaliśmy awans na mundial w Republice Południowej Afryki, gdzie doświadczyliśmy wspaniałej przygody. Jesteśmy sąsiadami, znamy się doskonale, bardzo szczegółowo, a na boisku wszystko może się zdarzyć. Euro stanowi wielkie wyzwanie dla każdej drużyny i każdego piłkarza.
Podczas piłkarskiej kariery grał pan tylko w jednym klubie - Tatranie Preszów. Co uważa pan za swoje największe zawodnicze osiągnięcie?
W wieku 24 lat doznałem bardzo poważnej kontuzji, która zahamowała moją karierę. Nie będę oszukiwał, że miałem potencjał na osiągnięcie czegoś wielkiego. Tak nie było, ale gra w piłkę dawała mi radość. Powiedzmy, że prezentowałem poziom profesjonalnego piłkarza najwyższej lub drugiej ligi słowackiej. Szybko skończyłem tę przygodę i zdecydowałem się postawić na pracę w roli szkoleniowca. Pozostałem przy futbolu i spełniam się w trenerce.
Kto jest pana największym szkoleniowym wzorem. Bliżej panu do Kozaka czy Hapala?
Zdecydowanie bliżej mi do Jana Kozaka, z którym wspólnie sporo przeżyliśmy. Ponad pięć lat pracowałem z nim przy reprezentacji Słowacji. To było 55 meczów, zwycięstwa, porażki, wielkie emocje. Trudno będzie powtórzyć taki etap w drużynie narodowej, a Kozakowi zawdzięczam niesamowicie dużo. Uważam go za silnego człowieka i trenera, wspaniałą osobowość, fachowca, który doskonale zna piłkę nożną. Śmiem twierdzić, że stworzyliśmy coś ekstra w reprezentacji Słowacji i naprawdę nasi podopieczni pokazywali świetny futbol. Udało się wdrożyć efektywne pomysły, a kadra narodowa została zbudowana na solidnych fundamentach. Doceniam to, że mogłem funkcjonować u boku tego selekcjonera, ten człowiek wiele mi dał w swoim życiu, wiele nauczył. Dostałem szansę, by wykorzystać to doświadczenie i staram się jej nie zaprzepaścić.