Paweł Brożek zaprezentował się już czterokrotnie w tym sezonie na murawie. Wystąpił w obu meczach z Levadią Tallin, w meczu Superpuchar Polski z Lechem Poznań, oraz w pierwszym spotkaniu sezonu 2009/2010 polskiej ekstraklasy z Ruchem Chorzów. Ani razu Brożek nie trafił do siatki.
Swą strzelecką niemoc u progu nowego sezonu Brożek tłumaczy systemem przygotowań, jaki opracował trener Maciej Skorża. Forma Wiślaków ma dopiero nadejść w sierpniu. Była ona dostosowana na potrzeby walki o Ligę Mistrzów, jednak przedwczesne odpadnięcie spowodowało, że krakowianie sprawiają wrażenie, jakby już na starcie złapali zadyszkę.
- Wszyscy robią teraz halo, że Brożek nie strzela, a jak inny napastnik nie trafi w kilku meczach, nikt się nad tym nie pochyla. Owszem, w poprzednich sezonach czułem się dobrze już na starcie. Teraz zmieniliśmy jednak trochę cykl przygotowań. Szczyt formy dopiero przed nami - zauważa Brożek.
Wymagania kibiców i dziennikarzy wobec króla strzelców poprzednich rozgrywek zawsze były duże i takie pozostaną. W końcu Brożek jest nie tylko reprezentantem Polski, lecz także graczem, który przewyższa o kilka klas większość napastników w ekstraklasie. Piłkarz zapewnia, że wystarczy mu jedna bramka, by się na dobre odblokować.
- Tak samo twierdzi trener Skorża. Problem polega na tym, że czekam na tę pierwszą bramkę i doczekać się nie mogę. Pozostaje mieć nadzieję, że rzeczywiście w końcu trafię i odblokuję się na dobre - zapewnia snajper mistrzów Polski.
Niedawno pojawiły się głosy, że snajper Białej Gwiazdy będzie zmuszony opuścić Kraków, bowiem Wisła poniosła straty, odpadając przedwcześnie z walki o Ligę Mistrzów. Tego krakowski budżet nie przewidywał i stąd chęć sprzedaży Brożka, nawet za cenę niższą niż dotychczas spekulowano, czyli ok. 2,5 miliona euro.
- Sprzedajecie mnie co pół roku, więc spokojnie do tego podchodzę. Może dojdzie teraz do transferu, może nie. To nie zależy ode mnie. Na razie nie ma konkretnych ofert. Dlatego w ostatnich tygodniach koncentrowałem się na przygotowaniach do sezonu - komentuje całe zamieszanie sam zainteresowany.