- Gdy oglądałem to spotkanie, trudno mi było znaleźć cokolwiek, o czym mógłbym dobrze mówić. Nie wychodziło nam nic - ani utrzymanie się przy piłce, ani rozegranie, ani jakiekolwiek przejście do ataku. Wyglądało to tragicznie, zwłaszcza w pierwszej połowie. To był zupełnie inny występ naszej drużyny niż w pierwszym meczu z Włochami - ocenił w rozmowie z WP SportoweFakty Grzegorz Lato.
Wrażenie jest fatalne, tym bardziej że rywale mieli ogromne problemy kadrowe (przez zakażenia koronawirusem i kontuzje musieli sobie radzić bez kilkunastu zawodników). - A my graliśmy przecież w najsilniejszym składzie - zaznaczył król strzelców mundialu 1974. - Niby w drugiej połowie było trochę lepiej, jednak nie ma sensu chwalić, bo nie przypominam sobie nawet jednej czystej sytuacji dla nas. Mam wrażenie, że w naszej kadrze cały czas panuje dziwna wiara, że Robert Lewandowski może sam wygrać mecz. Niestety tak to nie działa. W Bayernie Monachium ma obok siebie znakomitych piłkarzy, w reprezentacji nie.
Na kilka miesięcy przed inauguracją mistrzostw Europy powody do niepokoju są ogromne. - Z daleko idącymi ocenami poczekałbym do ostatniego spotkania Ligi Narodów z Holandią, ale trzeba się nad tym wszystkim głęboko zastanowić. Każdemu może się zdarzyć słabsze spotkanie, lecz my przegraliśmy 0:2 z rezerwami reprezentacji Włoch, nie mając kompletnie nic do powiedzenia. Nie było nawet walki i zaangażowania. Kompletnie nie radzimy sobie z rozgrywaniem piłki pod pressingiem. Włosi robili to fenomenalnie. Na "stojaka", albo licząc wyłącznie na "Lewego", nie da się nic zrobić. Mecz trzeba wybiegać, trzeba też trochę "poklepać". Tymczasem po tym, co zrobili z nami Włosi, łapałem się za głowę. Nie potrafiliśmy wyjść z połowy - dodał Lato.
Znów wraca pytanie, które zadawano w ostatnim czasie wielokrotnie: czy z Jerzym Brzęczkiem na ławce reprezentacja Polski jest w stanie osiągnąć jakikolwiek sukces na mistrzostwach Europy? - Nie chcę nadawać na selekcjonera, bo robią to wszyscy, ale nasza drużyna wygląda naprawdę nieciekawie. Problem jest niestety taki, że nawet gdybyśmy zmienili trenera, nowy prawdopodobnie korzystałby z tych samych zawodników, bo lepszych nie mamy. Oglądaliśmy zmienników w spotkaniu z Ukrainą i mimo zwycięstwa 2:0 wcale bym nie powiedział, że ktoś się tam znacząco wyróżnił. Pierwszy gol dla Polaków to totalne kuriozum, poza tym przeciwnicy nie wykorzystali rzutu karnego. To był więc bardzo szczęśliwy wynik - zaznaczył.
- Jest jeszcze jedna sprawa, która mi się nie podoba. Jeśli zgrupowanie kadry zaczyna się w poniedziałek, to wszyscy powinni się na nim stawić w poniedziałek. U nas jest tak, że część przyjeżdża szybciej, inni później, a takie kwestie wpływają na atmosferę. Za moich czasów był jasno wyznaczony termin i wszyscy pojawiali się o tej samej porze - bez względu na to, czy ktoś się nazywał Robert Lewandowski, czy Grzegorz Lato - zakończył.
Czytaj także:
Robert Lewandowski najlepszym piłkarzem 2020 roku! Polak wygrał kolejny plebiscyt
PKO Ekstraklasa: dwa tygodnie przerwy Jakuba Kamińskiego. Ogromny pech pomocnika Lecha Poznań
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny mecz. Trwał… 5 sekund