Gdyby w 90. minucie Czesław Michniewicz zdjął z boiska przeciętnego i przewidywalnego do bólu Filipa Mladenovicia, pewnie 99,9 procent kibiców Legii Warszawa nie tylko by przyklasnęło, ale pewnie i odetchnęło z ulgą. A jednak to właśnie Mladenović został bohaterem ostatniej akcji. Rafa Lopes wykończył jego dośrodkowanie w 93. minucie i Legia wygrała u siebie z Lechem.
Mecz Legii z Lechem Poznań to spotkanie strategiczne. Nawet jeśli drużyny nie prowadzą w tabeli, nawet jeśli komuś nie idzie, to właśnie jest to spotkanie, które jednym daje dodatkową energię, z drugich często spuszcza powietrze.
Tak było wiele razy, wygrane z Lechem oznaczały często dla Legii wjazd na autostradę do tytułu. Choćby w poprzednim sezonie. Właśnie od meczu z Lechem zaczął się triumfalny marsz drużyny Aleksandara Vukovicia, która przez kilkanaście meczów grała kapitalną, ofensywną piłkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana akcja na wagę 3 pkt.! Najpierw trafił kolegę w pośladki, a potem...
Tym razem nie był to wielki mecz, ale jak na polski klasyk i tak całkiem niezły. Na pewno więcej można było spodziewać się po Lechu, który w europejskich pucharach pokazał sporo jakości, nowoczesną piłkę, ofensywną.
Z Legią ta drużyna zamieniła się w solidny polski zespół specjalizujący się w typowych ekstraklasowych meczach walki. Ale to dopiero w drugiej połowie, gdy zawodnicy z Poznania zdawali się sprawiać wrażenie, jakby marzyli o tym, by jakimś fartem dowieźć jednobramkową przewagę do końca. Ewentualnie coś "wcisnąć". Tyle że w bramce Legii stoi Artur Boruc, który mimo 40 lat wciąż imponuje formą. Kilka jego interwencji było bardzo wysokiej jakości.
Lech i Legia często są sobie przeciwstawiane. Również przeze mnie. Legia ostatnio jako symbol klęski, Lech jako przykład doskonałego budowania drużyny i klub sukcesu. Jak widać, nie jest to aż tak proste, bo w meczu tych drużyn dzieją się rzeczy, które zmieniają postrzeganie futbolu. To Lech ma przecież "magiczną młodzież", a jednak bramkę kontaktową - i to jaką - strzelił nowicjusz z Legii, 19-letni Kacper Skibicki. Co więcej, to on właśnie dobrze rozpoczął akcję, która dała Legii zwycięskiego gola.
To Lech zrobił lepsze transfery, a jednak decydująca bramka padła po akcji Mladenovicia z Lopesem, a więc zawodników, którzy raczej rozczarowywali.
Na pewno z ulgą odetchnął właściciel klubu Dariusz Mioduski, który w wywiadzie z naszym portalem powiedział kilka gorzkich słów na temat swojego byłego wspólnika, Bogusława Leśnodorskiego. Gdyby przegrał, pewnie teraz jego przeciwnicy mieliby używanie. Bo wiadomo, jak jest w piłce - wygrywasz, masz rację, przegrywasz, nie masz.
Pytanie, jak obie drużyny poradzą sobie z tym wynikiem. Czy trener Lecha Dariusz Żuraw będzie potrafił podnieść zespół po porażce, jeszcze w takich okolicznościach, w ostatniej minucie? Czy Michniewicz będzie umiał skonsumować sukces, tak jak zrobił to jego poprzednik? Na pewno dostał szansę na nowe otwarcie.