PKO Ekstraklasa. Ostatnia akcja dla Legii! Mistrz Polski wygrywa z Lechem

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa

Debiutant Kacper Skibicki pięknym golem dał Legii wyrównanie w starciu z Lechem Poznań, a w ostatniej minucie Rafael Lopes zapewnił wygraną 2:1. Później piłkarze Legii krzyczeli tak głośno, jakby na stadionie byli kibice.

Do 90 minuty po stadionie Legii niosły się raczej ostre wymiany zdań pomiędzy zawodnikami gospodarzy. Było nerwowo, padały "męskie" słowa, zespół Czesława Michniewicza długo nie mógł "zaskoczyć". Ale po ostatniej akcji spotkania i golu Rafaela Lopesa rezerwowi wbiegli na boisko i wszyscy zaczęli szaleć. Legioniści rzucili się na siebie i wrzeszczeli ze wszystkich sił. Można było odnieść wrażenie, że na trybunach są kibice, ale przez koronawirusa to na razie niemożliwe. Zawodnikom mistrza Polski po prostu puściły emocje i w końcu mieli powody do radości.

Bo ten mecz długo im się nie układał. Gol na 1:0 mówił wiele o formie gospodarzy. Dani Ramirez z łatwością ograł kapitana gospodarzy Artura Jędrzejczyka. Spokojnie wbiegł w pole karne, zagrał wzdłuż bramki, a Josip Juranović strzelił gola samobójczego. Zawodnik Legii nie wiedział, czy podawać do Artura Boruca, czy wybijać i wyszło, że trafił do własnej bramki. Mniej więcej tak przez większość meczu wyglądała w niedzielę drużyna Michniewicza. Chciała coś zrobić, ale nie wiadomo, co.

Przez ostatnie lata utarło się, że Lech ma kompleks Legii i w bezpośrednich spotkaniach z rywalem piłkarze z Poznania po prostu się "palą". Nawet jeżeli tak było, to kiedyś. Dziś gracze "Kolejorza" grają na luzie i miło się to ogląda.

Zespół Dariusz Żurawia raczej wyczekiwał rywala, ale atakował zdecydowanie, z polotem. Pedro Tiba i Dani Ramirez to obecnie jeden z najlepszych duetów w lidze pod względem kreowania gry w ataku. Jedna z akcji napędzonych przez Tibę niemal dała gościom gola. Po dobrym zagraniu Portugalczyka pomylił się jednak Mikael Ishak.

Ale kolejna próba przyniosła bramkę. Ramirez, po ograniu Jędrzejczyka, wytrzymał ciśnienie w polu karnym, wybrał najlepsze rozwiązanie i legioniści sami pomogli Lechowi objąć prowadzenie. Radość zawodników z Poznania też była symboliczna - wszyscy zawodnicy przytulili się w polu karnym Legii. Jakby chcieli powiedzieć: my się tu bawimy. Jak się okazało - do czasu.

Gospodarze nie przypominali rozpędzonej lokomotywy, bardziej pociąg wypchany kontenerami węgla, ale piłkarze Legii też potrafili nabrać prędkości. Najwięcej "wiatru" robił Paweł Wszołek. Widać, że po koronawirusie doszedł do formy fizycznej. W pierwszej połowie wypracował dwie świetne okazje Walerianowi Gwilli. Gruzin najpierw uderzył za lekko, a w kolejnej sytuacji za wysoko. Przynajmniej jedną akcję powinien zamienić na gola.

Po przerwie Lech od razu zaatakował. Po szarży Skórasia i jego strzale, piłka przeszła tuż obok słupka. Później to Legia wyraźnie przeważała. Cały czas zagrożenie stwarzał Wszołek - jego mocne uderzenie z lewej nogi minimalnie minęło poprzeczkę. Niedługo później legioniści wyrównali. Wszołek znowu "zamieszał" na skrzydle, dośrodkował w pole karne i mecz uratował Legii debiutant - Kacper Skibicki. 19-latek grający dotąd w rezerwach, uderzył bez przyjęcie pod poprzeczkę. To był moment przełomowy. Po tym pięknym golu zrobiło się ciekawie.

Oba zespoły poszły na wymianę. Z rzutu wolnego uderzył Jakub Moder, ale Boruc był czujny. Chwilę później z kontratakiem wyszła Legia. Wszołek był sam i czekał na podanie, ale Rafael Lopes źle wybrał. Albo inaczej - kopniętą przez niego piłkę świetnie przeciął Skóraś.

Gracz gości za chwilę był już pod drugim polem karnym. Miał trochę miejsca przed szesnastką i strzelił precyzyjnie. Boruc znowu uratował zespół broniąc z najwyższym trudem. Skóraś nie mógł w to uwierzyć. Zakrył rękoma twarz i padł na kolana.

Podobnie zrobili jego koledzy w doliczonym czasie gry. Lopes uderzył głową i z bliska pokonał Filipa Bednarka. Lech zaczął dobrze, ale Legia nie mogła lepiej skończyć.

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:1 (0:1)
0:1 - Josip Juranović 29' samobójcza
1:1 - Kacper Skibicki 67'
2:1 - Rafael Lopes 90+3'

Legia Warszawa: Artur Boruc - Josip Juranović, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Filip Mladenović - Walerian Gwilia (63. Luquinhas), Andre Martins, Bartosz Kapustka - Paweł Wszołek, Joel Valencia (46. Rafael Lopes) - Maciej Rosołek (59. Kacper Skibicki).

Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Thomas Rogne, Tymoteusz Puchacz - Pedro Tiba, Jakub Moder - Jan Sykora, Dani Ramirez (83. Filip Marchwiński), Jakub Kamiński (33. Michał Skóraś) - Mikael Ishak (86. Nika Kaczarawa).

Żółta kartka: Lewczuk (Legia)

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: brak.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kompletnie zaskoczył bramkarza. Komentator "odleciał"

Źródło artykułu: