Lech na trzech frontach. Walka nie tylko o przetrwanie

Materiały prasowe / Piłkarze Lecha Poznań
Materiały prasowe / Piłkarze Lecha Poznań

W tygodniu mecze w Lidze Europy, w weekendy PKO BP Ekstraklasa, a jeszcze po drodze Puchar Polski. Dla Lecha Poznań to czas wyjątkowo intensywny, ale kibic ma pewność, że nic mu nie umknie. Teraz ligowe spotkanie może obejrzeć w internecie. Za darmo.

W tym artykule dowiesz się o:

Sześć meczów w październiku, tyle samo zaplanowanych na listopad. Piłkarze Lecha Poznań nie mają chwili wytchnienia. W takich okolicznościach trenerowi Dariuszowi Żurawiowi trudno o długofalowe procesy treningowe, tym bardziej że nad zespołem wisi groźba, że w każdej chwili któryś z piłkarzy wypadnie ze składu z powodu zakażenia COVID-19. Wszystko odbywa się według rytmu: test-mecz-regeneracja-test-mecz.

Mecz co 3 dni

Wyzwanie zostało jednak podjęte. Lech walczy na trzech frontach: w PKO BP Ekstraklasie i Lidze Europy, a musi jeszcze pamiętać o Pucharze Polski. Do tego Żuraw co miesiąc musi godzić się z tym, że blisko dziesięciu piłkarzy wyjeżdża na zgrupowania różnych reprezentacji narodowych. Stąd pytania, czy kadra poznańskiej drużyny jest wystarczająco duża i czy w dłuższej perspektywie wytrzyma takie obciążenie. Żuraw twierdzi, że jak najbardziej.

– Mamy szeroką kadrę, możemy stosować rotację. Poza tym nic w tej kwestii już nie zmienimy. Okno transferowe jest zamknięte, moglibyśmy podpisać umowę tylko z zawodnikiem, który pozostaje bez klubu, ale trudno sobie wyobrazić, by taki gracz byłby wzmocnieniem. Kolejne ruchy transferowe przeprowadzimy dopiero w styczniu – mówił niedawno Żuraw przed meczem z Jagiellonią Białystok. Na Podlasiu lechici przegrali 1:2 i tym spotkaniem rozpoczęli wciąż trwający maraton. Przed nimi było do rozegrania siedem spotkań w 23 dni – średnio mecz co 3,2 dnia.

Eksploatowani lechici

Kto dźwiga ten ciężar? Przede wszystkim kilku piłkarzy. W kadrze Lecha jest aż 12 graczy, którzy w tym sezonie wystąpili w przynajmniej 10 meczach. Rekordziści – Tymoteusz Puchacz i Dani Ramires – zagrali w 15 spotkaniach. Pierwszy z nich ma za sobą 1107 minut biegania po boisku, drugi 1147 minut, a pod uwagę nie bierzemy gier w reprezentacjach.

Dla porównania, w drużynie Rakowa Częstochowa, który sensacyjnie prowadzi w tabeli PKO PB Ekstraklasy po 8 kolejkach, jest zaledwie pięciu piłkarzy, którzy wystąpili w 10 meczach i są to pod tym względem rekordziści ekipy spod Jasnej Góry. Najbardziej eksploatowani byli Jakub Szumski i Kamil Piątkowski – obaj uczestniczyli w grze przez 900 minut. Dlatego natężenie spotkań może być główną odpowiedzą na pytanie, dlaczego – przynajmniej na razie – Lechowi trudno łączyć grę na dwóch frontach. W Lidze Europy w dobrym stylu przebrnął kwalifikacje i dostał się do fazy grupowej (w niej przegrał oba spotkania – 2:4 z Benficą Lizbona i 0:1 z Rangers FC – ale był chwalony za odważną grę), co było celem głównym. Natomiast w PKO BP Ekstraklasie jest już znacznie gorzej. Dziewięć punktów w siedmiu meczach i dopiero 10. miejsce w tabeli.

Mecz obejrzysz w internecie

Trener Żuraw zdaje sobie z tego sprawę i przyznał to w trakcie konferencji prasowej po ostatnim meczu ligowym. Poznaniacy z Cracovią przegrywali do 86 minuty, kiedy wyrównującego gola strzelił Mohammad Awwad.

– Do 19 grudnia musimy rozegrać czternaście spotkań, do tego dochodzą dwa – trzy spotkania kadrowiczów, reprezentantów kraju. Musimy wyciągnąć z tego tyle, ile się da, by wiosną o coś walczyć w lidze – mówił szkoleniowiec poznańskiej ekipy.

Odrabianie strat w krajowych rozgrywkach zacznie w niedzielę od znaczącego starcia z Legią Warszawa, w którym lechitom może być łatwiej niż na przykład w meczu z Cracovią. Dariusz Żuraw przyznaje, że jego zawodnicy wolą, kiedy rywal próbuje prowadzić grę, a nie ogranicza się tylko do murowania własnej bramki. A właśnie po Legii spodziewać można się, że będzie starała prezentować otwarty futbol – taki jak przeciwnicy Lecha w europejskich pucharach. W konfrontacji z nimi poznaniacy punktów na razie nie zebrali, jednak pokazali się z dobrej strony.

Czy będą w stanie w końcu przełożyć efektowną grę na konkretną zdobycz, zobaczyć będzie można w CANAL+ telewizji przez internet, nowej usłudze stacji, która od lat pokazuje mecze PKO BP Ekstraklasy.

Teraz tym wygodniej, że bez potrzeby instalowania anteny i dekodera. Wystarczy laptop lub urządzenie mobilne jak smartfon czy tablet oraz dostęp sieci i każdy kibic ma pewność, że nic mu nie umknie.

Co więcej, jeśli po trafieniu Mikaela Ishaka ktoś będzie miał wątpliwość, czy gol jest prawidłowy, nie musi czekać na rozstrzygnięcie VAR. Za sprawą Timeshift może sam przewinąć akcję i ocenić sytuację, zanim zrobi to sędzia.

Jeśli jeszcze nie korzystaliście z tej usługi – to ostatni moment by skorzystać z dostępu do pakietu SPORT za darmo. Bezpłatny test trwa aż 30 dni. Po jego zakończeniu można dalej wykupić pakiet SPORT albo w każdej chwili zrezygnować z usługi.

W PKO BP Ekstraklasie nic straconego

Równolegle czasie meczu Legia – Lech rozgrywane będą spotkania choćby w Premier League: Leicester – Wolverhampton czy Bundeslidze: Wolfsburg – Hoffenheim. By być z nimi na bieżąco, kibic nie musi co chwila zerkać na inny ekran.

W CANAL+ telewizji przez internet mamy bowiem Multi-Live, czyli możliwość na jednym urządzeniu śledzenie czterech wydarzeń naraz. A jeżeli komuś w natłoku meczów Lecha któryś z nich umknie – nic straconego, ponieważ odtworzyć można spotkanie, które już się odbyło.

Szansa na odrobienie ekstraklasowych zaległości pojawi się po szlagierze Legia – Lech, kiedy na dwa tygodnie nastąpi przerwa reprezentacyjna. Po niej ekipę Żurawia czeka od razu kolejny ważny test: starcie z Rakowem, które rozpocznie nowy maraton, tym razem listopadowo – grudniowy.

Komentarze (0)