To już drugi raz, kiedy spotkanie dwóch drużyn z województwa łódzkiego nie może się odbyć. Pierwotnie planowano je na 23 października, ale kilka dni wcześniej pojawiły się przypadki wirusa SARS-CoV-2 w Widzewie Łódź. Cztery dni później PZPN wyznaczył termin meczu na 3 listopada, ale był on mocno wątpliwy, bo po drodze przełożone zostało też starcie widzewiaków z Legią Warszawa w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski, które miało zostać rozegrane 30 października (więcej na ten temat TUTAJ).
Czerwono-biało-czerwoni wrócili do treningów w poniedziałek 26 października, ale w mocno okrojonym składzie. Trener Enkeleid Dobi miał do dyspozycji zaledwie trzynastu piłkarzy, w tym jednego bramkarza. W tej grupie znalazło się też dwóch młodzieżowców. W klubie jednak liczono, że sytuacja się poprawi przez kilka dni.
Stało się dokładnie odwrotnie. Jak czytamy w komunikacie na stronie widzew.com, "sytuacja kadrowa łodzian uległa dalszemu pogorszeniu. W pierwszym zespole zdiagnozowane kolejne zakażenia. W związku z czym część drużyny decyzją Sanepidu przebywa obecnie w przymusowej izolacji. Dlatego czerwono-biało-czerwoni wnioskowali o rozegranie tego spotkania w innym terminie. Departament Rozgrywek Krajowych Polskiego Związku Piłki Nożnej przychylił się do tej prośby".
To oznacza, że przerwa łodzian od gry może wynieść dłużej niż dwa tygodnie. Teoretycznie na piątek 6 listopada wyznaczono kolejne ligowe spotkanie, tym razem wyjazdowe z Miedzią Legnica. Na razie trudno wyrokować, czy ma szansę ono dojść do skutku.
Póki co Widzew Łódź, jak informuje na oficjalnej stronie klubu, "jest w stałym kontakcie z Polskim Związkiem Piłki Nożnej i Sanepidem" oraz "czyni starania, by kolejni piłkarze mogli jak najszybciej wrócić do zajęć z resztą drużyny".
Czytaj również: Oficjalnie. Krzysztof Zając zrezygnował z funkcji prezesa Korony Kielce
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w Rumunii. Bramkarz bohaterem!