Liga Europy. Apollon - Lech. Jakub Kamiński z kolejnym golem w pucharach. "Znów zamknąłem mecz"

PAP/EPA / SAVVIDES PRESS / Na zdjęciu: Jakub Kamiński cieszy się z bramki
PAP/EPA / SAVVIDES PRESS / Na zdjęciu: Jakub Kamiński cieszy się z bramki

- Gdy obrońcy rywali zaczęli kłócić się między sobą, czuliśmy że mamy to - przyznał Jakub Kamiński, zdobywca jednej z pięciu bramek dla Lecha Poznań w wyjazdowym meczu z Apollonem Limassol w III rundzie eliminacji do Ligi Europy.

Piłkarzom trenera Dariusza Żurawia zajęło trochę czasu przystosowanie się do sposobu gry przeciwnika. Apollon Limassol taktycznie sprawił sporo kłopotów drużynie z Poznania w pierwszej połowie meczu na Cyprze.

- To był na początku ciężki mecz, bo oni byli nieco inaczej ustawieni niż jesteśmy przyzwyczajeni, czyli 3-5-2. Mieli dwóch silnych, szybkich napastników, którzy byli bardzo groźni. Jeden z nich doznał kontuzji. Po naszych łatwych stratach w środku pola stworzyli jednak okazje. My też coś tam próbowaliśmy, aż w końcu przed przerwą dopięliśmy swego - przyznał Lubomir Satka w rozmowie z oficjalnym portalem Lecha Poznań.

Gdy w 42. minucie Pedro Tiba otworzył wynik spotkania, Kolejorzowi grało się już dużo łatwiej. Akcję rozpoczął Dani Ramirez, który w całym meczu zaliczył trzy asysty.

ZOBACZ WIDEO: Były reprezentant Polski ostrzega kadrowiczów. "Zawodnicy nie są od tego, by dyskutować"

- Dani z Pedro fajnie zagrali i było 1:0 dla nas. W przerwie mówiliśmy, że trochę nam nie wychodził pressing w stosunku do tego, co zakładaliśmy. Troszkę zmieniliśmy i od razu były efekty. Szybka bramka, pewność siebie poszła do góry. A jak wpadł już trzeci gol, to chłopaki tam z przodu zaczęli się bawić na całego. Fajnie się na to patrzyło z tyłu - ocenił Satka.

W 58. minucie na 3:0 do siatki rywali trafił Jakub Kamiński. To już drugi gol 18-letniego pomocnika dla Lecha w eliminacjach do europejskich pucharów.

- Mogę zażartować, że tydzień temu w Sztokholmie zamknąłem ten mecz i dziś to powtórzyłem. Pierwsza bramka przed przerwą była ważna, druga zaraz po zmianie stron uspokoiła ten mecz, a ta trzecia go zamknęła. Gdyby strzelili przy 0:2 kontaktową to może by jeszcze było nerwowo, a tak to przy trzech bramkarz różnicy byli już padnięci, zaczęli się kłócić między sobą, więc czuliśmy już, że mamy to - przyznał zawodnik.

Urodzony w Rudzie Śląskiej piłkarz miał więcej okazji, by pokonać bramkarza rywali, ale skończyło się na jednym trafieniu, które i tak można traktować jako "wyciągnięcie wniosków".

- Takie miałem zadanie, żeby próbować startować do tych piłek za plecy obrońców, bo oni gubili się przy tym, nie asekurowali się odpowiednio. Żałuję tej sytuacji w pierwszej połowie, ale przy tej po zmianie stron już zachowałem się jak należy. Nic to, jedziemy dalej - zapowiedział Kamiński.

Najprawdopodobniej 1 października piłkarzy Lecha czeka ostatnia runda eliminacji do Ligi Europy. Na pewno wicemistrzowie Polski zagrają to spotkanie na wyjeździe. Pozostaje pytanie, czy z RSC Charleroi, czy z Partizanem Belgrad. Bezpośrednie starcie tych zespołów w czwartek o 19:00.

Czytaj też: 

Paweł Wojtala chwali Lecha Poznań. "Był brutalnie skuteczny"
Dariusz Żuraw: Nie lubię dziadostwa. Jeśli możemy wygrać 5:0, zróbmy to

Źródło artykułu: