Dla Kamila Jóźwiaka mecze z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną były pierwszymi, w których wyszedł na boisko w podstawowym składzie reprezentacji Polski. Skrzydłowy Lecha Poznań do momentu wrześniowego zgrupowania tylko raz wystąpił w kadrze - kilka minut w spotkaniu ze Słowenią w eliminacjach Euro 2020 dziesięć miesięcy wcześniej. W meczach Ligi Narodów Jóźwiak należał do najlepszych zawodników drużyny.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Był pan przygotowany na zmasowaną krytykę? Taką, jaka na przykład miała miejsce, po przegranym 0:1 meczu z Holandią?
Kamil Jóźwiak: Zwróciliśmy na to uwagę z młodymi zawodnikami. Z taką skalą krytyki nie spotkaliśmy się choćby w kadrze młodzieżowej. Trudno mi ocenić, czy była za mocna czy nie. Na pewno nikt nie lubi hejtu. Ja akurat nie śledzę mediów, ale mimo to czułem presję w powietrzu. Trzeba się z nią liczyć, występując w dorosłej reprezentacji. Jest trochę tak, że krytyka żyje swoim życiem, a my żyjemy treningami i przygotowaniem do meczu. W Lechu też spotkałem się z ciśnieniem. Tak wygląda dzisiejszy świat: zostają najwytrwalsi. Na szczęście potrafiliśmy się podnieść po porażce z Holandią. W drugim meczu zaprezentowaliśmy się lepiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zrobił to jak z Niemcami! Kapitalne podanie Grosickiego na treningu kadry
Z boiska mecz z Holandią wyglądał równie słabo, co sprzed telewizora?
Już podczas meczu wiedziałem, że nie zrobiliśmy za wiele z przodu. Nie sądziłem jednak, że widzowie oglądający spotkanie z boku odbiorą naszą grę tak negatywnie.
Czujecie się ocenieni sprawiedliwie?
Każdy mógł dać z siebie więcej. Trzeba zacząć od siebie. Nie był to nasz najlepszy mecz. Nastawiliśmy się na grę z kontry. W pierwszej połowie jakoś to jeszcze wyglądało, stworzyliśmy dwie niezłe okazje. Po przerwie było gorzej. Nie ma się co czarować - mierzyliśmy się z jedną z lepszych reprezentacji na świecie. Zabrakło nam argumentów.
A z Bośnią i Hercegowiną przez pierwsze pół godziny nie było wcale lepiej.
Przełom nastąpił tak naprawdę po straconym golu z rzutu karnego. Można dyskutować, czy słusznym. Nie ważne. W każdym razie - bramka dla rywala nas pobudziła. W pierwszych minutach najczęściej drużyny się badają, ale po golu dla rywala nie było już nad czym myśleć. Skończyliśmy kalkulować i ruszyliśmy.
Trener zmienił taktykę, czy to była wasza spontaniczna decyzja, żeby rzucić się na rywala?
Selekcjoner kazał nam grać wysokim pressingiem jeszcze przed spotkaniem. Nie udało się tego zrealizować od początku, ale później już tak. Złapaliśmy wiatr w żagle i poszło. Dla mnie trener dobrze radzi sobie w kontakcie z drużyną i potrafi wpłynąć na zespół.
Zastanawiamy się, o co chodzi w grze reprezentacji. Może pan powiedzieć chociaż mniej więcej, do jakiego stylu dąży kadra?
Na każdego rywala taktyka jest inna. Z Holandią była bardziej defensywna z nastawieniem na szybkie ataki z kontry. Z Bośnią i Hercegowiną mieliśmy "usiąść" na rywala. Generalnie to ma być skuteczna gra w obronie i konkretne, szybkie ataki. Wszystko jest na dobrej drodze, w treningach dobrze to wychodzi.
Jak pan oceni swoje występy w reprezentacji?
Mogę być zadowolony. Miałem lekką tremę w meczu z Holandią, ale przeszła po pięciu minutach. Później zacząłem podchodzić do rywala agresywnie, były próby wyjścia do przodu. Trochę żałuję sytuacji, którą miałem. Za szybko oddałem strzał zza pola karnego z prawej nogi. Zbyt pochopnie podjąłem taką decyzję. Mogłem jeszcze podprowadzić piłkę. W meczu klubowym pewnie wybrałbym inne rozwiązanie. Z pola karnego uderzyłbym w kierunku dalszego słupka.
Z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną zagrał pan od początku. Spodziewał się pan dwóch występów w pierwszym składzie?
Przed przyjazdem na zgrupowanie na pewno nie. W trakcie, podczas treningów, zacząłem się domyślać, że trener może na mnie postawić. Cieszę się, że koledzy bardzo dobrze mnie przyjęli. Doświadczeni gracze chwalili mnie za postawę w treningach. Kamil Grosicki udzielił kilku rad, mimo że przecież rywalizujemy o miejsce w składzie. On jednak chciał pomóc, nie walczył ze mną, jak z rywalem. Zwrócił uwagę na kilka sytuacji boiskowych. Ma większe doświadczenie i pokazał to, czego nie widziałem. Chłopaki i trener mówili, żebym podejmował ryzyko i grał w meczu tak, jak podczas zajęć. Czułem wsparcie, dlatego na boisku było mi łatwiej.
Z Bośnią i Hercegowiną był pan bliski asysty.
Zabrakło mi kropki nad "i", bo chcę pomagać drużynie liczbami. O strzale z Holandią już wspomniałem. Z Bośnią mogła być asysta, szukałem Kamila Grosickiego. Fajnie, że chłopaki po golach mówili, że to też moja zasługa. Dodatkowo mnie to budowało. Od kolegów i selekcjonera usłyszałem, że w ich oczach zyskałem na tym zgrupowaniu.
Kolejne mecze w Lidze Narodów w październiku. Teraz trudniej będzie panu usiąść na ławce?
Nikt nie chce tam siadać, ale spokojnie. Zagrałem dwa niezłe spotkania, ale przede mną praca. Praca i pokora. Znalazłem się w grupie najlepszych zawodników w kraju. Konkurencja jest najwyższa. Będę robił wszystko, żeby grać jak najlepiej w klubie, żeby przełożyło się to na reprezentację. Ale każdy ma swój cel. Moim są występy w pierwszym składzie reprezentacji.
Mówi pan o dobrej grze w klubie. Tylko w jakim? Podobno jest pan już jedną nogą w Derby County.
Jest duże zainteresowanie Anglików, ale jeszcze nic nie zostało ustalone w stu procentach. Rozmowy są w toku. Na razie jestem piłkarzem Lecha Poznań.
Co będzie z Lechem? Odszedł Robert Gumny, zaraz pan zmieni drużynę.
Przyjdą następni młodzi. Wcześniej też się wydawało, że trudno będzie odbudować drużynę, ale z akademii przyszło sporo utalentowanych zawodników i ciągłość została utrzymana. Teraz wchodzą kolejni: Filip Szymczak, Jakub Kamiński, Filip Marchwiński. To chłopaki z rocznika 2002, a już występują w lidze. O Lecha jestem spokojny.
Liga Narodów. Bośnia - Polska. Arkadiusz Onyszko broni Jerzego Brzęczka: Nie możemy pluć na swoich
Liga Narodów. Reprezentacja Polski. Tomasz Iwan: Czasów Nawałki już nie dożyjemy [WYWIAD]