Choć od meczu reprezentacji Polski z Holandią w Lidze Narodów minęło już kilkadziesiąt godzin, postawa Biało-Czerwonych wciąż budzi emocje wśród kibiców. Fatalna gra drużyny Jerzego Brzęczka jest krytykowana także przez dziennikarzy i byłych reprezentantów.
Uwaga skupia się zwłaszcza na selekcjonerze, który według wielu ekspertów ma do dyspozycji wysokiej klasy piłkarzy, ale zupełnie nie potrafi tego wykorzystać. Nie brak opinii, że Brzęczek marnuje ogromny potencjał zawodników i Roberta Lewandowskiego, najlepszego piłkarza świata ostatnich miesięcy.
Atakować selekcjonera nie ma zamiaru Jacek Gmoch, ale w rozmowie z WP SportoweFakty również bardzo trudno znaleźć mu ciepłe słowa o grze kadry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski o twarzy dziecka. Film podbija sieć
- Dużo pozytywów niestety nie widziałem. Były wprawdzie próby nowoczesnego rozegrania piłki od linii obrony, jednak trwało to krótko. Przez większość meczu nie udawało się nam wyjść spod pressingu Holendrów, co było przez nich robione znakomicie - przekonuje były trener kadry (1976-1978).
Jedynym plusem piątkowego meczu, w którym reprezentacja Polski miała problem ze stworzeniem jakichkolwiek sytuacji pod bramką rywali, był według Gmocha skrzydłowy Lecha Poznań, Kamil Jóźwiak.
- Ja zawsze staram się być obiektywny, nie mam żadnego interesu w krytykowaniu trenera i piłkarzy. Ale tak naprawdę poza tymi próbami wyprowadzenia piłki po ziemi, jedynym pozytywem był Kamil Jóźwiak. On pokazał, że możemy mieć następcę Kamila Grosickiego - nie bał się wejść w pojedynek, potrafił utrzymać się przy piłce. To nasze małe światełko w tunelu.
Jerzy Brzęczek przyznał po meczu, że jego gracze w dużej mierze spełniali założenia taktyczne. Nie do końca to jednak świadczy o samym selekcjonerze, bo Polacy skupili się na przeszkadzaniu rywalom.
- Przeszkadzając nie można wygrać meczu, to już nie te czasy. Same kontrataki na to nie pozwolą, bo mierzymy się z dobrymi drużynami. W nich nie ma bezrobotnych i pracują wszyscy przez 90 minut. Kontratak był naszą bronią od dziesięcioleci, ale do tego potrzeba odpowiednich piłkarzy. Holendrzy byli dobrze zorganizowani, stosowali pressing, z którym zupełnie się nie mogliśmy sobie poradzić. Nasza taktyka absolutnie się nie sprawdziła - punktuje.
Bardzo słaba w wykonaniu Biało-Czerwonych była zwłaszcza druga połowa, w której nasi zawodnicy nie byli w stanie oddać żadnego strzału! A przecież mieliśmy 30 minut na doprowadzenie do wyrównania.
- Przecież po przerwie co drugie podanie było niecelne, nie potrafiliśmy wymienić piłki pod pressingiem Holendrów. Przyjęcie jej pod naciskiem rywala powinno być trenowane. U nas tego nie było, a tak przecież już gra coraz więcej krajów w Europie. Niewiele jest we mnie nadziei, że to się szybko polepszy. Holandia, która w poprzedniej edycji Ligi Narodów doszła do finału, obnażyła nasze braki.
- Po meczu trener powiedział, że drużyna miała momenty dobrej gry, ale nie do końca jestem przekonany. Piotra Zielińskiego nie było, Sebastian Szymański był aktywny tylko w odbiorze, Krzysztof Piątek pokazał się tylko raz, tylko wspomniany już Jóźwiak robił coś konstruktywnego na połowie rywala - wylicza były selekcjoner.
Jacek Gmoch uważa, że Brzęczkowi na pewno nie pomogło wstrzymanie reprezentacyjnych rozgrywek na 10 miesięcy. - Oczywiście, usprawiedliwieniem dla trenera może być pandemia koronawirusa, która zniszczyła wiele planów. Na pewno selekcjoner inaczej sobie wyobrażał ostatnie miesiące i nie miał na tym zgrupowaniu zawodników w najwyższej formie. Ale przecież przeciwnicy też są dotknięci koronawirusem. Nie tylko nam on doskwiera.
Ostatnie tygodnie nie są udane dla kibiców piłkarskich nad Wisłą. Dopiero co w II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów byliśmy świadkami bolesnej porażki Legii Warszawa z Omonią Nikozja, szybko z el. Ligi Europy odpadła też Cracovia. Według naszego rozmówcy piłkarski świat nam odjeżdża.
- Musimy zacząć od tego, czy widzimy w naszej piłce pewną strategię? Nie do końca. Talenty są, ale naszą piętą achillesową wciąż jest szkolenie i to szkolenie podstawowe. Jesteśmy europejską trzecią ligą i musimy mieć piłkarskie akademie w klubach, to jest obowiązek - przekonuje.
Wśród kibiców pojawia się coraz więcej opinii, że prowadzenie reprezentacji narodowej to zadanie, które przerosło Jerzego Brzęczka. Jacek Gmoch nie uważa jednak, by winny słabej gry był jedynie trener kadry, ale też pozytywów musi szukać trochę na siłę.
- Dostrzegam problemy i nie przyjmuję zasady, że jedna osoba jest winna, nie chcę wiązać tego personalnie, bo dobrze wiem, jak ciężka jest to robota. Awansowaliśmy na EURO 2020, jednak był to nasz obowiązek. Nasi rywale - Austriacy, Słoweńcy czy Izrael to maksymalnie średni poziom europejski. Obowiązkiem trenera Brzęczka było przeprowadzenie zmiany warty w reprezentacji i stworzyć nową drużynę. Czy mu się to udało? Patrząc tylko na piątkowy mecz, trudno to powiedzieć. Trudno dostrzec coś, co może napawać optymizmem - mówi szczerze były szkoleniowiec.
Jego zdaniem trzeba z decyzjami poczekać co najmniej do końca tegorocznej edycji Ligi Narodów. Przypomnijmy, że już w marcu przyszłego roku początek eliminacji do mistrzostw świata w Katarze.
- Dajmy trenerowi czas i kredyt zaufania, poczekajmy do rozpoczęcia eliminacji do mistrzostw świata. W poniedziałek mamy mecz z Bośnią i Hercegowiną, potem kolejne spotkania Ligi Narodów, może coś się wykluje. Mało jest oczywiście pozytywów, ale może uda się Brzęczkowi coś zbudować. Ja życzę selekcjonerowi jak najlepiej.
Sprawdź, gdzie obejrzeć mecz Polska - Bośnia. Czytaj więcej--->>>
Trener Bośni przed meczem z Polską. Czytaj więcej--->>>