Liga Mistrzów. Transfery. Messi w Interze? "Finansowo i podatkowo miałoby to sens"

Getty Images /  Eric Alonso / Na zdjęciu: Leo Messi
Getty Images / Eric Alonso / Na zdjęciu: Leo Messi

- Wiadomo, jeżeli kontrakt w jednym miejscu kosztuje 100 mln, a w drugim 70 mln, to jak najbardziej ma to sens biznesowy - mówi nam Rafał Lebiedziński. Kluczem przy ewentualnym transferze do Interu, będzie jednak sama decyzja Messiego.

Dziś dla każdego kibica futbolu wyobrażenie sobie Leo Messiego w innej koszulce, niż bordowo-granatowy trykot FC Barcelony jest zadaniem z gatunku science-fiction. Argentyńczyk to symbol "Dumy Katalonii", której częścią jest od 20 lat.

W ostatnim czasie jednak jego relacje z klubem, a dokładniej rzecz ujmując z osobami nim zarządzającymi, z Josepem Bartomeu na czele, delikatnie mówiąc, nie są najlepsze. W mediach głośno było chociażby o "aferze hejterskiej", w której Bartomeu opłacał portale uderzające w dobre imię osób związanych z klubem, w tym Messiego, czy o wojence z dyrektorem sportowym klubu - Erikiem Abidalem, gdy ten w jednym z wywiadów podał w wątpliwość zaangażowanie piłkarzy. Miejscowe portale informowały nawet, że Messi zawiesił z tego powodu negocjacje kontraktowe.

- Gdyby Bartomeu zostało jeszcze kilka lat kadencji, to Leo mógłby sobie to wszystko mocno przemyśleć. Jednak zostało mu 11 miesięcy, a sam Leo zapewne będzie chciał mocno wpłynąć na to, kto go zastąpi. Messi jest blisko kandydatury Victora Fonta, który jest faworytem do przejęcia schedy po Bartomeu, on sam bowiem wyczerpał już dwie kadencje i nie będzie mógł startować w najbliższych wyborach - tłumaczy w rozmowie z naszym serwisem ekspert w tematyce piłki hiszpańskiej Rafał Lebiedziński, który na co dzień mieszka w Madrycie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli kolegi Roberta Lewandowskiego z Bayernu jeszcze nie widziałeś. Poszło mu świetnie

- Myślę, że sportowo Leo poczeka, tym bardziej, że za rok kończy mu się kontrakt. Aktualnie w teorii trzeba by zapłacić jego klauzulę w wysokości 700 milionów euro, co jest nierealne. Moim zdaniem Leo poczeka, zobaczy kto przejmie prezydenturę po Bartomeu i jaki projekt zaproponuje klubowi i jemu samemu - dodaje nasz rozmówca.

Lebiedziński przypomina jednak, że całość może być jedynie grą ze strony Jorge Messiego, ojca i jednocześnie menedżera Leo, mającą na celu wywalczenie lepszych warunków nowej umowy. Tego typu praktyki są w piłce dość powszechne.

- Jego ojciec nie jest naiwny. Wie jak prowadzić gierki negocjacyjne. Z drugiej strony, żaden prezes Barcy, ani Bartomeu, ani nowy, nie będzie chciał przejść do historii jako ten, który pozwolił Messiemu odejść z klubu - zwraca uwagę.

Kluczem podatki

Mimo to plotki o ewentualnym transferze gwiazdora Barcy nie są całkowicie bezpodstawne. Temat ten podgrzewają przede wszystkim włoskie media, gdyż jako potencjalny nowy klub Argentyńczyka wymienia się Inter. W ostatnim czasie sam piłkarz oraz jego ojciec zdecydowali się na zakup mieszkań w Mediolanie, niedaleko siedziby zespołu. To z miejsca rozpaliło temat ewentualnych przenosin do włoskiego klubu.

- Myślę, że grupa Suning pokazała, jak szybko mogą poprawić sytuację ekonomiczną Interu. Jeżeli będą mieli okazję podpisać kontrakt z Messim, to mam przeczucie, że nigdy by tego nie zrobili bez wcześniejszego zabezpieczenia finansowego. Biorąc to pod uwagę, najważniejsze będzie, co postanowi sam Messi. Wszyscy oczekują, że zakończy karierę w Barcelonie i on sam tego chce, ale sytuacja w klubie od dawna nie jest dobra, a sam Messi cierpi z tego powodu najmocniej - mówi nam Siavoush Fallahi, dziennikarz "Eurosportu", na co dzień zajmujący się tematyką Serie A.

Rafał Lebiedziński zwraca natomiast uwagę na "Decreto Crescita". Jest to nazwa nowych regulacji podatkowych, na których wprowadzenie zdecydował się włoski rząd, a które m.in. znacząco obniżają koszty zatrudnienia zagranicznych gwiazd przez miejscowe kluby. - Dzięki "Decreto Crescita", roczny kontrakt Messiego, który Barcelonę kosztuje 100 milionów euro, Inter kosztowałby 70 milionów - podkreśla. - Jeżeli chodzi o finanse i kwestie podatkowe, to ten transfer miałby sens ze strony Interu, ale również ze strony Messiego i jego ojca, który prowadzi mnóstwo spółek wizerunkowych syna.

- "Decreto Crescita" we Włoszech pozwala ci płacić płaską stawkę 100 tysięcy euro za dochody uzyskane ze sprzedaży wizerunku poza granicami Włoch. Pewne decyzje, które podejmuje rodzina Messich, mogą rozpalać nadzieje w sercach kibiców Interu i jego właścicieli. Aczkolwiek myślę, że zakończy się to na osiągnięciu korzyści fiskalnych, dzięki przeniesieniu do Włoch części spółek. Wówczas zapewne Jorge Messi musiałby przynajmniej pół roku mieszkać we Włoszech, co jest jednak realne, bo matka i babcia Leo są z pochodzenia Włoszkami, więc całość miałaby zapewne także jakiś wydźwięk sentymentalny - mówi Lebiedziński.

Bardzo ważnym czynnikiem jest jednak wspomniany już potężny konglomerat mediowy, jakim jest Suning, do którego należy dziś włoski klub. Chińczycy mają bowiem bardzo duże ambicje i na pewno Messi byłby olbrzymim krokiem w kierunku ich realizacji. - Suning chce dalej inwestować w Inter i tworzyć z niego globalną markę, co poniekąd udaje mu się już na rynku azjatyckim - przypomina Lebiedziński.

- Jedynym pytaniem pozostaje, czy ma to sens sportowy. Moim zdaniem, dla Barcelony nie ma żadnego. Messi zarówno sportowo, jak i biznesowo jest majątkiem tak klubu, jak i całej La Ligi. Co innego, jeżeli chodzi o Inter, który chce dogonić, a następnie przegonić Juventus we włoskiej hierarchii - dodaje.

"Byłby ważniejszy niż Ronaldo"

Dla kibiców dodatkowym smaczkiem całego transferu byłby powrót bezpośredniej rywalizacji dwóch największych ikon współczesnej piłki nożnej. Juventus z Ronaldo kontra Inter z Messim - rywalizacja ta mogłaby nawiązać do najlepszych lat hiszpańskiego El Clasico. Siavoush Fallahi podkreśla jednak, że transfer Argentyńczyka byłby jeszcze istotniejszy, aniżeli przenosiny Ronaldo.

- Uważam, że Messi dla Interu byłby ważniejszy niż Ronaldo dla Juventusu. Podczas gdy Ronaldo dołączył do już silnego i mistrzowskiego zespołu, Messi dołączyłby do pretendenta, co stworzyłoby walkę o tytuł, która nie istnieje od dziesięciu lat. Z marketingowego punktu widzenia, Messi i Ronaldo naprzeciw siebie byliby świetni dla produktu jakim jest Serie A, a który aktualnie, patrząc obiektywnie, jest słaby, mimo posiadania Ronaldo - mówi dziennikarz "Eurosportu".

- Sportowo myślę, że nie ma to większej racji bytu, podatkowo jednak jak najbardziej, choć aktualne kroki rodziny Messiego dają do myślenia. Pewnie dlatego włoskie media podchwyciły temat dając nadzieję kibicom. Aczkolwiek dwa lata temu nikt nie wierzył, że Ronaldo przejdzie do Juventusu i to się wydarzyło - przypomina Lebiedziński.

Póki co jednak Argentyńczyk jest w pełni skupiony na walce o tegoroczną Ligę Mistrzów. Jego Barcelona już w piątkowy wieczór zmierzy się z Bayernem Monachium o awans do półfinału. Początek meczu o godzinie 21:00.

Czytaj także:
Liga Mistrzów. FC Barcelona - Bayern. Griezmann ostrzega: Bayern to nie tylko Lewandowski
Liga Mistrzów. FC Barcelona - Bayern Monachium. Pojedynek na samochody Messiego z Lewandowskim

Źródło artykułu: