Wokalista na stałe wszedł do historii polskiego sportu jako autor hymnu Cracovii. Utwór jest intonowany przed każdym meczem na stadionie przy ul. Kałuży. Uwielbia lekkoatletykę i hokej. Najczęściej komentuje jednak wydarzenia piłkarskie. Także w piosenkach. Swego czasu jednym z najpopularniejszych utworów Maleńczuka było "Mundialeiro", napisane jako krytyka po nieudanym dla reprezentacji Polski mundialu w 2002 roku.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Napisał pan hymn Cracovii, kiedy klub wracał do Ekstraklasy. Teraz Pasy zdobyły Puchar Polski. Satysfakcja musi być spora.
Maciej Maleńczuk: Oczywiście! Jestem z tego dumny i cieszę się razem ze wszystkimi kibicami Cracovii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
To musi być niezwykłe uczucie, kiedy cały stadion śpiewa utwór skomponowany przez pana.
Owszem. Z tego, co wiem niektórzy kibice twierdzą, że to powinien być hymn Polski, że to lepsze niż Mazurek Dąbrowskiego. I ja się z tym zgadzam! Są biało-czerwone barwy i odniesienia patriotyczne. Poza tym, za ten hymn nie pobieram żadnych tantiem. To był prezent.
Jak to się stało?
Promowałem akurat swój poemat "Chamstwo w państwie". Miałem wieczór poetycki. Wie pan, jak takie spotkanie wygląda - panie w swetrach, panowie w okularach. Tym razem jednak była też grupa kibiców Cracovii. Dwie dziewczyny i czterech chłopaków. Zapytali, czy nie napisałbym hymnu Cracovii. Od tego wszystko się zaczęło.
Cracovia jest na właściwym miejscu, czy to dopiero początek ekspansji?
Mam wrażenie, że klub znajduje się na fali wznoszącej, co mnie cieszy. Oby wytrzymali. Mają dobrego trenera.
Mówi się, że finał Pucharu Polski był pojedynkiem trenerów o posadę selekcjonera kadry.
Czemu nie. Probierz to charyzmatyczny człowiek.
Jest pan zagorzałym kibicem Cracovii, jednocześnie mówi, że nie podoba się panu styl kibicowania na polskich stadionach. Co pan ma na myśli?
Współcześni kibice, mocno zaangażowani w oprawę na trybunach, świetnie bawią się na meczu bez meczu. Jakby nie było spotkania, to też by się nie nudzili.
Są tacy, którzy cały mecz stoją tyłem do boiska. Taką mają rolę.
Dokładnie. A wie pan, dlaczego? Bo futbol to już nie jest sport.
Wyżej pan ceni np. lekkoetletykę?
Oczywiście, bo to sport. Nie ma konotacji politycznych, jak na stadionach piłkarskich. A jeśli chodzi o kibiców Cracovii, nie powinni prezentować rasizmu, bo kiedyś to był klub liberalny. Mogłeś być Żydem, robotnikiem, Niemcem i mogłeś grać w Cracovii. A teraz panuje rasizm. Widziałem kiedyś scenę, jak po meczu Jagiellonii piłkarze podawali ręce kibicom. Jeden z ich zawodników był czarnoskóry i fani klubu nie chcieli mu podać ręki! Chłopaczyna wygrywa dla nich mecz, a oni robią z siebie wielką białą rasę.
Widzi pan jakąkolwiek szansę na zmianę?
Nie ma siły na to, żeby wyplenić rasizm z Polaka. Chyba, że wyśle się go do Stanów, Kanady czy Francji. Ci, którzy wyjechali, często przestają być rasistami. Zresztą jest w tym coś niewinnego.
Dlaczego w innych dyscyplinach jest tak mało chamstwa i incydentów rasistowskich?
Bo futbol to nie jest sport tylko emanacja społeczeństwa. Stadiony piłkarskie od dawna służą przekazywaniu homofobicznych treści. Ludzie na nich są przeciwni innym religiom, zwyczajom. Ziobro ostatnio wyskoczył, że Polska wystąpi przeciwko konwencji wymierzonej w przemoc domową. Wstyd na cały świat. To jest kłanianie się najgorszemu elementowi.
Gdyby nie pandemia, obecnie trwałyby igrzyska. Brakuje panu tego?
Oczywiście, dla mnie to święto! Uwielbiam igrzyska. Mnóstwo znakomitych dyscyplin w jednym miejscu. Sportowcy ciężko przygotowują się do tego całe lata. Dla nich medal na igrzyskach to życiowy cel.
Chociaż w piłce nożnej akurat nie do końca...
Bo to nie jest sport!
Porozmawiajmy o współczesności. Jaki będzie sport po pandemii?
Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Może po prostu będzie trzeba bardziej przestrzegać higieny. Dzięki temu może będzie też mniej chorób takich jak grypa. Przynajmniej mam taką nadzieję. Liczę też, że na moich koncertach nie trzeba będzie nosić maseczek. Poza tym dla artysty sześć czy siedem miesięcy bez grania jest demoralizujące. Szczególnie dla takiego, który robi to od 30 lat.
To znaczy?
Nie masz tych obowiązków, które miałeś niemal od zawsze. Dobrze, że odłożyłem trochę grosza, bo nie miałbym z czego żyć. Kiedyś żyłem z dnia na dzień i w trakcie takiej siedmiomiesięcznej przerwy już byłbym na ulicy. Z drugiej strony korci mnie, żeby zagrać na streecie.
Mogliby się krakowianie zdziwić.
To na pewno! Rynek, arkady, Floriańska. Ale arkady w Sukiennicach są najlepsze, bo to akustyczna niecka. Świetnie byłoby tam ustawić zespół.
Czyli kiedy zobaczymy pana grającego na ulicy? Za miesiąc, dwa?
Myślę, że wcześniej.
Legia Warszawa potwierdziła transfer. Rafael Lopes zagra dla mistrzów Polski >>
Prof. Janusz Filipiak: Puchar Polski to dopiero początek >>