Dariuszowi Żurawiowi udało się pogodzić dużą przebudowę zespołu z realizacją celu sportowego. Rok temu Bułgarską opuściło dziesięciu zawodników - Matus Putnocky, Jasmin Burić, Nikola Vujadinović, Maciej Gajos, Łukasz Trałka, Marcin Wasielewski, Vernon De Marco, Dimitris Goutas, Mihai Radut i Rafał Janicki. W to miejsce klub dokonał pięciu transferów, sprowadzając Mickeya van der Harta, Djordje Crnomarkovicia, Lubomira Satkę, Tomasza Dejewskiego i Karlo Muhara, zaś zimą do grona nowych twarzy dołączył Dani Ramirez.
To była rewolucja kadrowa, po której kibice "Kolejorza" cudów w nowym sezonie się raczej nie spodziewali. I cudu nie ma, bo poznaniacy nie biją się o tytuł. Ich forma falowała, dobrze zaczęli, potem spuścili z tonu, ale ostatnio znów grają lepiej i to na tyle, że zajmują 3. miejsce z zaledwie jednopunktową stratą do Piasta Gliwice.
Idealna szansa na pójście za ciosem
W środę lechici podejmą Pogoń Szczecin, która w trzech ostatnich spotkaniach wywalczyła zaledwie jeden punkt, a gdy gościła na Bułgarskiej w końcówce rundy zasadniczej, poległa 0:4.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Grzegorz Krychowiak: Jeżdżę na trening z uśmiechem na twarzy
- Nie wiem jak zagra Pogoń. To może być już zupełnie inny mecz niż ten poprzedni. Szczecinianie są mądrzejsi o to co za nimi. Nie spodziewałbym się też, że ze względu na awans do grupy mistrzowskiej zagrają na luzie, przez co miałoby być nam łatwiej. Każdy o coś gra. Do podniesienia z boiska są punkty, premie finansowe i wyższe miejsce w tabeli - podkreślił trener Dariusz Żuraw.
Nie ma jednak wątpliwości - poznaniacy zmierzą się z rywalem, który nie był ostatnio w wysokiej dyspozycji i nadchodzi idealna okazja na czwarte zwycięstwo z rzędu. Forma "Kolejorza" była ostatnio znakomita, bo nie dość, że pokonał "Portowców" (4:0), Koronę Kielce (3:0) i Piasta Gliwice (2:0), nie stracił przy tym nawet jednego gola.
- Już pierwszy po odmrożeniu rozgrywek mecz z Legią Warszawa nie był zły w naszym wykonaniu, ale zabrakło szczęścia. Potem w Lubinie wróciliśmy z dalekiej podróży i to bardzo zmobilizowało zespół. Następne spotkania wyszły nam lepiej, a w Gliwicach wygraliśmy z mocnym przeciwnikiem, będąc w liczebnym osłabieniu. To spotkanie dało nam pozytywnego kopa. Jeśli potrafimy w dziesiątkę pokonać mistrza Polski, to jesteśmy w stanie wygrać każdy następny mecz - zaznaczył Żuraw.
Tu i teraz wygląda świetnie, przyszłość już nie
Jeśli Lech wywalczy co najmniej wicemistrzostwo, osiągnie najlepszy wynik od sezonu 2014/2015 (wtedy świętował tytuł). Problem w tym, że gdy trenerowi udało się poukładać wszystkie klocki i zbudować nową drużynę, już latem może się ona w praktyce rozpaść. Klubowi nie grozi tak duża rewolucja kadrowa jak rok temu, ale bardzo prawdopodobne jest odejście Christiana Gytkjaera i Kamila Jóźwiaka.
Duńczyk ma umowę ważną tylko do końca lipca i za parafowanie nowej żąda ogromnej podwyżki, a także okrągłej sumy za podpis. Jóźwiak natomiast może zostać sprzedany, bo klub od trzech lat nie wytransferował żadnego wychowanka i coraz bardziej potrzebuje gotówki, by zbilansować budżet. Utrata dwóch tak kluczowych ogniw byłaby dla ofensywy "Kolejorza" kolosalnym osłabieniem, co w kontekście ewentualnych występów w europejskich pucharach spędza sztabowi szkoleniowemu sen z powiek.
Lech stoi więc u progu dużego sukcesu, ale już za kilka tygodni może mieć poważny problem z utrzymaniem obecnego potencjału. W sezonie 2019/2020 Gytkjaer i Jóźwiak zdobyli razem 26 goli, a w klasyfikacji kanadyjskiej uzbierali w sumie 30 pkt. Bez nich i bez poważnych wzmocnień atak poznaniaków może się stać bezzębny, zwłaszcza że trenerowi Żurawiowi brakuje alternatyw. Paweł Tomczyk nie gra i w najbliższym okienku najprawdopodobniej odejdzie, nikt też nie wiąże większych planów z Timurem Żamaletdinowem, którego odkurzono ostatnio trochę z konieczności.
Granica między euforią a frustracją jest w Poznaniu wyjątkowo cienka i latem klub będzie się musiał mocno postarać, by przy Bułgarskiej nie doszło do kolejnej huśtawki nastrojów.