Aż 13 strat, niespełna 70 proc. celnych podań i 4 faule, z czego jeden po własnym prostym błędzie kosztował rzut karny dla rywala. W meczu Jagiellonii Białystok z Piastem Gliwice (0:2) Zoran Arsenić wypadł bardzo słabo. - On nie ma lewej nogi, nie nadaje się na tą stronę - pieklił się prezes Cezary Kulesza po jego kolejnych nieudanych zagraniach.
Lewa obrona to największa bolączka Jagi w trakcie rundy wiosennej. Trener Iwajło Petew przetestował już tam pięciu piłkarzy, ale żaden nie wypadł wystarczająco przekonująco.
Bułgarskie eksperymenty
Sytuacja w podlaskim klubie zmieniła się nie do poznania. W poprzednich sezonach lewa strona defensywy była bowiem jednym z najpewniejszych punktów drużyny. Podczas pracy Michała Probierza na czołowego zawodnika ligi wyrósł Piotr Tomasik, u Ireneusza Mamrota bardzo dobrze prezentował się Guilherme Sitya. Po jego odejściu w zimowym oknie transferowym pozostała jednak wyrwa, której obecny trener póki co nie załatał.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Grzegorz Krychowiak: Jeżdżę na trening z uśmiechem na twarzy
Na następcę Brazylijczyka w Jagiellonii szykowano Bodvara Bodvarssona. On też zaczął rundę wiosenną w podstawowym składzie, lecz spisywał się słabo i szybko spadł w hierarchii. Jego dublerem miał być sprowadzony zimą młodzieżowy reprezentant Polski Bartłomiej Wdowik, ale występem z Koroną Kielce (0:0) nie przekonał do siebie Petewa i ten na razie widzi dla niego miejsce tylko na skrzydle.
Słabsze wyniki Jagi na początku roku sprawiły, że Bułgar zaczął szukać zupełnie innego pomysłu na obsadę lewej defensywy. Naprzemiennie grali tam Arsenić i Jakub Wójcicki, a przeciwko Wiśle Płock (2:2) przez kilkadziesiąt minut nawet Andrej Kadlec. Żaden z nich nie wyglądał tam jednak wystarczająco pewnie. Choć trudno się temu dziwić skoro nie jest to ich naturalna pozycja, a na dodatek wszyscy są prawonożni.
Na naturalnej pozycji działają automatyzmy
Arsenić i Wójcicki są zawodnikami bardzo uniwersalnymi. W tym sezonie byli ustawiani w różnych miejscach boiska, na dodatek często zmieniało się to po pojedynczych meczach lub nawet w ich trakcie! Taka sytuacja nie może być dla nich łatwa, na co zwraca uwagę Marek Wasiluk. - Każdy ma swoją pozycję wiodącą, gdzie ma pewne naturalne nawyki. Szczególnie dotyczy to obrony. Tutaj ważne jest aby nie zastanawiać się długo nad zachowaniami. Trzeba wykonywać jak najwięcej wyuczonych rzeczy, takich zakodowanych w głowie - mówi nam.
33-latek jest wychowankiem Jagi. Grał w niej do 2008 roku oraz w latach 2014-18 i często "kursował" między lewą stroną obrony a jej środkiem. - Niby tu i tu zagrałem podobną liczbę meczów. Choć jednak warunki fizyczne (niemal dwa metry wzrostu - przyp. red.) wskazywałyby bardziej na środek, to moją naturalną pozycją był bok. Tam działałem z automatu, nie musiałem dodatkowo myśleć nad zagraniami, od razu ustawiałem się tak jak powinienem. Na stoperze było nieco inaczej. Zawsze trudniej było mi się na niego przestawić i potrzebowałem 2-3 mecze, aby złapać swój rytm - podkreśla.
- Rozmawiałem kiedyś na podobny temat z kolegą. To był boczny obrońca, który grał naprzemiennie na prawej i lewej stronie. Na jednej czuł się naturalnie, na drugiej miał już delikatny problem. To jednak normalne. Człowiek funkcjonuje podświadomie, a że z reguły którąś nogę ma mocniejszą, to pod nią ustawia całe ciało. Zmienić tego nie da się łatwo, bo automatyzmy wypracowywane są latami, jeszcze od gry w juniorach. Trzeba więc bardzo dużo myśleć na boisku i zarazem być niezwykle skoncentrowanym. Dosłownie pół sekundy zapomnienia może spowodować spóźnienie do całej akcji i kosztować bardzo dużo - dodaje Wasiluk.
"Stabilizacja jest bardzo ważna"
Od wznowienia rozgrywek PKO Ekstraklasy po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 na bocznych obrońców Jagiellonii spada spora krytyka, a w ostatnich dniach najmocniej obrywa się wspomnianemu na wstępie Arseniciowi. Jego proste błędy kosztowały stratę goli w meczach z Piastem i Wisłą, zaś w wielu innych momentach widać było dużą niepewność w jego grze.
Warto mieć na uwadze, że Chorwat w ciągu czterech spotkań ustawiany był już w środku i na obu bokach. - Trzeba też pamiętać, że między grą stopera a bocznego obrońcy są różnice. Ten drugi musi znacznie więcej udzielać się w ofensywie, powinien także mieć dobrze opanowane pojedynki biegowe i szybkościowe ze względu na zwinność i umiejętności u skrzydłowych rywala oraz być przygotowanym na kilkudziesięciometrowe przebieżki. Na środku potrzeba natomiast dobrego przyspieszenia na kilku metrach, lepszej gry siłowej, szybszego doskoku do rywali czy większej siły. Jest też większa odpowiedzialność, bo zazwyczaj jest się ostatnim przed bramką i nie ma miejsca na błąd - wylicza Wasiluk.
- Znacznie prościej jest zmieniać strony w ofensywie, bo jest tam dużo więcej rozwiązań. Można pójść skrzydłem czy złamać akcje do środka, a jeśli próba minięcia rywala nie wyjdzie, to będzie ktoś kto nas zaasekuruje. Z tyłu podobna strata z reguły kończy się bardzo źle. Wiadomo oczywiście, że zdarzają się jednak różne sytuacje i trzeba umieć się adaptować. Niemniej najlepiej jest wtedy, gdy zacznie się na jednej pozycji w defensywie i już dłuższy czas tam się gra. Stabilizacja jest bardzo ważna - kończy nasz rozmówca.
Rundę finałową PKO Ekstraklasy Jagiellonia rozpocznie od wyjazdowego meczu z Cracovią (niedziela, 21 czerwca o godz. 15). Trudno przewidzieć kto wyjdzie w jej podstawowej jedenastce na lewej obronie, szczególnie że Petew ma jeszcze większe pole manewru niż w poprzednich tygodniach. Do zdrowia wrócił bowiem skrzydłowy Juan Camara, który w przeszłości grywał na tej pozycji.