PKO Ekstraklasa. Taras Romanczuk: Podium byłoby sukcesem [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu (od lewej): Damian Węglarz i Taras Romanczuk
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu (od lewej): Damian Węglarz i Taras Romanczuk

- Chcemy powalczyć o grę w europejskich pucharach. Patrząc pod kątem tabeli to Legia Warszawa jest poza zasięgiem, ale pozostałe zespoły są dość blisko siebie - mówi WP SportoweFakty Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok.

Rok 2020 nie zaczął się dobrze dla Jagiellonii Białystok, po serii słabych wyników pojawiło się widmo walki o utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Kryzys jednak zażegnano, a dzięki regularnemu punktowaniu drużyna włączyła się nawet do rywalizacji o miejsce na podium. WP SportoweFakty o tej przemianie opowiada kapitan Taras Romanczuk. Mówi też m.in. o swoim powrocie do formy, szansach na powołanie do reprezentacji czy spojrzeniu na ewentualny transfer do innego klubu.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: W ostatniej kolejce rundy zasadniczej Jagiellonia podejmie Piast. To dwie najlepsze drużyny PKO Ekstraklasy, biorąc pod uwagę ostatnich pięć kolejek.

Taras Romanczuk, pomocnik Jagiellonii Białystok: Nie można osiadać na laurach, bo możemy jeszcze zrobić sporo dobrego. Chcemy nadal wygrywać i iść w górę. Niemniej przyjeżdża do nas aktualny Mistrz Polski i zarazem wicelider tabeli, więc trzeba być mocno skoncentrowanym. Nie będzie miejsca na zawahania, błędy. Po pierwsze trzeba wyeliminować ich atuty. Wiemy, że są tam zawodnicy prowadzący grę i od nich sporo zależy, więc na pewno musimy na nich uważać. Jeśli zaś chodzi o nas, to przede wszystkim walka i zaangażowanie.

Jaga ma za sobą łącznie sześć kolejnych meczów bez porażki, 14 zdobytych punktów w tym czasie. Spodziewaliście się, że spotka was tak udana seria?

Jeszcze po wyjazdowym meczu z Legią Warszawa na pewno nie. Zagraliśmy wówczas słabo, zostaliśmy po prostu rozbici (0:4 - przyp. red.) i to wszystko działało na nas negatywnie. W ciągu kilku dni udało nam się jednak pozbierać i zespół dobrze zareagował w następnym spotkaniu z Lechem Poznań. Oczywiście nie były to jakieś spektakularne zawody w naszym wykonaniu, szczególnie w drugiej połowie. Rywale ją kontrolowali, ale pokazaliśmy wtedy walkę i zostawiliśmy sporo zdrowia. Na tym się wtedy głównie skupiliśmy. Wiadomo jak jest, gdy nic nie idzie...

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!

Przełamaliście wtedy serię kilkuset minut bez strzelonego gola. Osobiście mam wrażenie, że wtedy właśnie odblokowaliście się psychicznie.

Tak, też myślę podobnie. Była wtedy taka presja na tego gola i wreszcie się udało. Najważniejsze było jednak to, że widać było duże zaangażowanie piłkarzy na całym boisku. Każdemu z nas zależało na tym, by coś udowodnić. W kolejnych spotkaniach też tego nie brakowało i efektem były właśnie te późniejsze wyniki, poprawa.

Z czego wynikała słaba postawa drużyny na początku rundy wiosennej?

Myślę, że tak po prostu musiało być. Takie koszty zmian. Staramy się dopasować pod oczekiwania nowego trenera, styl jaki chce prezentować. Potrzebowaliśmy trochę czasu, by przyswoić jego taktykę i wymagania. Dochodziliśmy do tego małymi krokami. Ponadto trzeba też pamiętać, że ten początek wyglądał trochę pechowo. W pierwszym meczu z Wisłą Kraków straciliśmy głupie bramki i ciężko było odrobić straty od 0:2. Przeciwko Koronie Kielce mieliśmy wiele sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. A później ta Legia... Nie ma jednak co rozgrzebywać. Najważniejsze, że zespół się odbudował i odblokował oraz zaczął wygrywać.

Jak się pan czuje po powrocie po tak długim okresie bez meczów?

Samopoczucie jest naprawdę dobre. Najważniejsze, że już wróciliśmy do grania. Obecnie jest kwestią kilku meczów, by dojść do jeszcze lepszej formy. Choć patrząc na pokonywane dystanse w trakcie meczów to i tak nie jest źle: w pierwszym z Cracovią przebiegłem 11,5 km., a ostatnio przeciwko ŁKS-owi już ponad 12. Jednak trochę dał też mi na pewno odpoczynek w ostatni weekend (z Wisłą Płock Romanczuk pauzował za żółte kartki - przyp. red.), bo mogłem mocniej potrenować w tym czasie i nadrobić.

Bez pana Jagiellonia w meczu z Wisłą Płock wyglądała średnio. Jeden z kibiców napisał w mediach społecznościowych komentarz, że z powodu tej nieobecności straciła połowę wartości. Miłe słowa?

Fajnie to słyszeć, ale mamy wielu dobrych zawodników. Co najmniej kilku chłopaków naprawdę się wyróżnia i od nich też równie wiele zależy. Wówczas po prostu oni i inni nie mieli swojego dnia, wyraźnie nam nie szło. Na szczęście udało się wywalczyć punkt, który okazał się bardzo ważny. W pewien sposób zabezpieczył nam bowiem tą pierwszą ósemkę.

Z ŁKS-em zagraliście bardzo pewnie, w końcu odnieśliście zdecydowane zwycięstwo. Z boku widać było, że pański powrót sporo pomógł w zachowaniu równowagi w środku boiska. Ustawiał pan kolegów, asekurował w razie potrzeby itd.

To ustawianie było bardziej zasługą szkoleniowca niż naszą, choć oczywiście mocno się staraliśmy. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to każdy ma jakieś atuty i moimi na pewno są wybieganie czy różne pojedynki, więc staram się je wykorzystać. Warto jednak docenić cały środek, nie tylko mnie. Dużo w tym fragmencie boiska daje nam doświadczenie. Z ŁKS-em grał tam przecież jeszcze Ariel Borysiuk, który w seniorskiej piłce jest już ponad 10 lat oraz Martin Pospisil, mający przecież za sobą grę w reprezentacji Czech. Takie obycie daje sporo, bo dzięki niemu zawodnicy doskonale wiedzą jak się przesuwać, lepiej rozumieją wymagania trenera itd. Niemniej w tym konkretnym meczu akurat było ważne, by po prostu nie zlekceważyć rywala. Koncentracja jest obecnie bardzo ważna, bo gra bez kibiców przypomina trochę takie obozowe sparingi: dokładnie słychać podpowiedzi zawodników na boisku, wskazówki od trenerów itp. Tutaj ważne było, by wyjść, zrobić swoje i załapać się do ósemki - to się udało się i teraz czekać tylko na kolejne spotkania.

Terminarz macie bardzo napięty. Nie boi się pan kontuzji?

Mam nadzieję, że wszystko będzie "ok". Tak naprawdę gdyby liga grała normalnie, to w kwietniu ten grafik i tak mielibyśmy podobnie napięty. Będzie tylko trochę intensywniej, a póki co organizm reaguje dobrze. Poza tym u nas w zespole jest 31 zawodników, każdy gotowy do gry. Nie powinno być więc problemów.

Wytrzymałość to jeden z głównych pana atutów. Trudno było ją zachować w trakcie kilkutygodniowej przerwy?

Po pierwsze ten czas pomógł mi z urazem kolana. Udało się je wzmocnić i dzięki temu na pewno teraz o wiele lepiej się czuję. Natomiast mogę też powiedzieć, że sam okres epidemii przepracowałem naprawdę nieźle. Nie ukrywam, że póki można było chodzić do lasów, to chodziłem tam i realizowałem indywidualny plan. Mieliśmy też drużynowe rozpiski. Biegałem, jeździłem rowerem. Problemy zaczęły się dopiero, gdy wprowadzili zakaz...

Ważna była kreatywność.

Trzeba było trochę pokombinować, by utrzymać formę. Z klubu dostaliśmy rowerki stacjonarne i trenowałem z ich wykorzystaniem, ale swoje też robiłem. Nie wychodziłem oczywiście na zewnątrz, lecz na przykład chodziłem po schodach w bloku. 10 pięter w górę i w dół, wykonywałem kilka takich serii. Człowiek zawsze coś sobie wymyśli, jeśli tylko zechce. Ponadto w każdy wieczór różne ćwiczenia, starałem się wtedy wyjść na balkon i zaczerpnąć świeżego powietrza. Żona ze mną, a w dobrym towarzystwie to i szybciej czas leciał. Nic nie mogliśmy przecież zrobić z sytuacją, więc trzeba było się stosować. Dziś zresztą też trzeba uważać, szczególnie w miejscach publicznych. Nie można już wszystkiego porzucić i działać na hurra, bo wirus nadal jest wokół nas.

Nie należy pan do grupy stereotypowych piłkarzy, więc domyślam się, że czas przerwy udało się również spożytkować na rozwój poza futbolem?

No tak, nie lubię grać w gry komputerowe. W ogóle nie mam konsoli. Śledziłem wiadomości ze świata, oglądałem z żoną filmy i seriale, trochę czytałem. W sumie to te książki nadal mnie zajmują, bo codziennie staram się przeczytać choć z 10 stron. Gdzieś posiedzieć, zrelaksować się, odpocząć w myślach.

Przez ostatnie 1,5 roku kilkukrotnie pana nazwisko było na czołówkach mediów, nie brakowało nerwowych sytuacji.

W sytuacjach stresowych potrafię już inaczej się zachować, spokojniej. Kiedyś bardziej na mnie oddziaływały pewne sprawy, ale z czasem nabiera się dystansu. Wszystko przychodzi z wiekiem, a kolejne doświadczenia nas kształtują. Jak na boisku, gdzie też po kilku latach wiesz jak lepiej zagrać w danej akcji.

Przełożenie Euro 2020 na kolejny rok sprawiło, że ma pan większą szansę na powołanie do reprezentacji?

Nie wydaje mi się, abym miał szansę na Euro. Trudno jest oceniać samemu, ale gdybym sam był selekcjonerem, to stawiałbym na młodszych graczy. Oczywiście chciałbym wrócić do reprezentacji, ale trzeba patrzeć realnie. Jest kilku naprawdę dobrych zawodników na mojej pozycji. Nie brakuje też utalentowanej młodzieży, co widać m.in. w Ekstraklasie. Konkurencja jest spora, a ja już będę miał prawie 30 lat.

Wiek, w którym zawodnicy na pana pozycji potrafią się jeszcze rozwinąć. Pytanie, czy może pan to jeszcze zrobić w Ekstraklasie?

Myślę, że może być ciężko. Najlepszy swój okres miałem chyba w tym momencie, gdy przyszło powołanie od Adama Nawałki. Wtedy naprawdę świetnie się czułem, zbierałem dobre recenzje. Na pewno jednak chciałbym jeszcze pójść do przodu. Osobiście też nie ukrywam, że jestem ciekaw czy poradziłbym sobie w mocniejszej lidze. Taki transfer byłby dla mnie ogólnie ciekawym doświadczeniem. Chociaż to rozważania teoretyczne. Na razie mam bowiem kontrakt w Jadze, dobrze się tutaj czuję i to na grze w niej oraz jej celach się skupiam.

Grupę mistrzowską macie już zapewnioną. Co dalej?

Chcemy powalczyć o grę w europejskich pucharach. Patrząc pod kątem tabeli to Legia jest poza zasięgiem, ale pozostałe zespoły są dość blisko siebie. Trzeba tylko się skoncentrować i wychodzić na boisko w pełni zaangażowanym, a wszystko pozostanie w naszych nogach. Moim zdaniem podium byłoby sukcesem, a i pewnie kibice uważają podobnie.

Spotkanie Jagiellonii Białystok z Piastem Gliwice rozpocznie się o godz. 18. Transmisja w TVP Sport i Canal+ Now.

Kuba Cimoszko: Iwajło Petew pokazał, że potrafi. Jagiellonia może uratować szczególny sezon [KOMENTARZ]

Jesus Imaz tłumaczy swoją nieskuteczność. "Nie gniewam się na Jagę"

Źródło artykułu: