Przez kilka tygodni głośnym echem odbijała się sprawa piłkarzy Jagiellonii Białystok, którzy nie potrafili dogadać się z zarządem odnośnie cięcia pensji z powodu epidemii koronawirusa SARS-CoV-2. Ostatecznie jednak obie strony osiągnęły porozumienie, choć jego dokładnych szczegółów nie ujawniono.
Garść informacji na temat sukcesu w negocjacjach zawodników i klubu rzucił Taras Romanczuk podczas łączenia na żywo w programie "Zaliszajsja z Futbolom" (pl.: zostań z piłką nożną - przyp. red.) na kanale ukraińskiej telewizji "Futbol 1". - Wszyscy gracze podpisali aneksy do umów na 3,5 miesiąca, podczas których ich pensje zostaną zmniejszone o 50 proc. - wyjawił.
- Jako kapitan drużyny miałem zostać mediatorem. Takim dyplomatą, który przekonuje kolegów do obniżki płac. Nie podobała mi się jednak ta rola. To nie ja podpisuję kontrakty z graczami, nie chcę znać wysokości ich pensji. Niemniej dogadaliśmy się i zaakceptowaliśmy takie obniżki wynagrodzeń, ponieważ budżet klubu straci około 10 milionów złotych w ciągu tych trzech miesięcy. Uważamy, że w takiej sytuacji każdy powinien to zrobić - dodał 28-latek.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Michał Listkiewicz: Gra bez kibiców to jak lizanie cukierka przez szybę. Ale lepiej tak niż w ogóle
W programie poruszano też inne tematy. Romanczuk opowiedział m.in. jak radzi sobie z utrzymaniem formy podczas przymusowej przerwy w rozgrywkach PKO Ekstraklasy. - Niedługo rozpoczną się negocjacje na temat wznowienia treningów. Jeśli chodzi o mój klub, to każdy ma rozpiski z planem indywidualnym, który jest pomyślnie realizowany - zaznaczył.
Ukraińscy dziennikarze zapytali też kapitana Jagiellonii o stosunek do Dominika Furmana, nawiązując do sytuacji z niepodaniem ręki przed jesiennym starciem ligowym z Wisłą Płock (1:3). - Po tym meczu nie spotkałem już go. Myślę jednak, że jeśli musimy na siebie trafiać, to warto byłoby porozmawiać i rozwiązać ten problem - skomentował.
Ponadto pojawił się wątek reprezentacji Polski. Romanczuk wyraził nadzieję, że dane będzie mu jeszcze do niej wrócić.