Już niemal 8 godzin trwa strzelecka niemoc Jesusa Imaza w PKO Ekstraklasie. Restart sezonu po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej epidemią COVID-19 nie był dla niego nowym otwarciem. Po wznowieniu rozgrywek udało mu się odzyskać miejsce w podstawowym składzie Jagiellonii Białystok, ale w wyjazdowym meczu z Cracovią (1:0) znów wypadł przeciętnie: przegrywał pojedynki z rywalami, nie udawały mu się dryblingi, tracił piłkę... W efekcie opuścił boisko już w 70. minucie.
Nieskuteczność Hiszpana jest przykrą niespodzianką dla kibiców Jagi, ponieważ w rundzie jesiennej był to najlepszy strzelec ich drużyny. - Myślę, że to po prostu taki czas. Przecież jeszcze niedawno trafiałem do siatki w prawie każdym meczu, a teraz nie mogę tego powtórzyć w ani jednym. Każdy napastnik miewa takie okresy - mówi nam Imaz.
- Nie czuję dodatkowej presji czy szczególnej złości w związku z kolejnymi minutami bez gola. Wiem, że w końcu zdobędę tę bramkę. Robiłem to przez całe swoje życie i nie zapomniałem jak się to robi. Myślę, że to tylko kwestia czasu i mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej. Głęboko wierzę, że tak będzie i mocno pracuję na treningach, by się przełamać - deklaruje napastnik Jagiellonii.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"
Imaz strzelił w tym sezonie Ekstraklasy 11 goli. Jego licznik zatrzymał się na dobre po skutecznie wykonanym rzucie karnym w końcówce meczu z Lechią Gdańsk (3:0) w grudniu ubiegłego roku. W późniejszych spotkaniach sytuacji mu nie brakowało: z Górnikiem Zabrze (0:3) zmarnował "jedenastkę", z Wisłą Kraków (0:3) obił słupek, przeciwko Koronie Kielce (0:0) seryjnie marnował okazje, by w końcu z Lechem Poznań (1:1) i Legią Warszawa (0:4) zaprzepaścić sytuacje sam na sam w ostatnich minutach.
Im dłużej trwa zła seria 29-latka, tym większa krytyka na niego spada. - Wiadomo jak to jest w futbolu: jeśli strzelasz gole, to jesteś najlepszy, a jeśli nie to szybko stajesz się tym najgorszym. Dla mnie to nie jest jednak problemem, takie opinie mnie nie obchodzą. Kibice mogą mnie krytykować, ale mnie to nie rusza i nie ma wpływu na moją formę - podkreśla.
Kibice Jagiellonii uważają, że spadek formy Imaza jest związany z ostatnim oknem transferowym. Podczas przygotowań spisywał się świetnie, ale pod koniec przyszły oferty z innych klubów i... stracił formę. - Nie mam nic do ukrycia w kwestii niedawnych propozycji. Tej zimy miałem możliwość wyjazdu do Arabii Saudyjskiej. Klub prowadził negocjacje (z Damac FC i Al-Fateh - przyp. red.), ale ostatecznie powiedział "nie" i po prostu zostałem tutaj. Nie gniewam się jednak na Jagiellonię. Nie dlatego gram gorzej - zapewnia.
- Miałbym powiedzieć "nie będę grał" albo "będę grał słabo" czy "przestanę strzelać gole", bo zostałem? Przecież gram w piłkę całe życie, a z Jagą walczymy o jak najlepsze miejsce w lidze. Ludzie mogą jednak myśleć sobie wszystko. Chociaż wiem, że kibice chcą dobrze: abyśmy wygrywali, a zespół i ja zdobywali bramki w każdym meczu, ale tak się niestety nie da. Niemniej, wiem co się dzieje i mogę obiecać, że zrobię wszystko, aby na koniec byli zadowoleni - dodaje Imaz.
Jagiellonia chce włączyć się do rywalizacji o udział w europejskich pucharach, póki co jednak głównym celem jest utrzymanie miejsca w grupie mistrzowskiej. Pomóc w tym może zwycięstwo w sobotnim meczu z Wisłą Płock, w którym przydałoby się także przełamanie Imaza. - Pewność siebie może jest odrobinę mniejsza niż wcześniej, bo nie strzeliłem gola w tym roku. Nie jest jednak tak, że ciągle myślę: "musisz strzelić, musisz strzelić". Nie, nie. Wychodzę na boisko, by zagrać jak najlepiej i wygrać. Jeśli trafię, to lepiej dla mnie i drużyny. Jednak jeśli nie, ale zgarniemy 3 punkty to też nie ma problemu. Drużyna najważniejsza - kończy.
Mecz 28. kolejki PKO Ekstraklasy Jagiellonia Białystok - Wisła Płock w sobotę o godz. 15:00.